|
DACIA Klub Polska Forum Dyskusyjne Użytkowników DACII |
 |
Technika jazdy - Zapalanie samochodu w zimie
kier - 2009-01-06, 10:48 Temat postu: Zapalanie samochodu w zimie Kiedys na kursie uczyli mnie, ze zeby zapalić samochod nalezy:
1' włączyć długie światła (albo kilka sekund albo minuta - nie pamiętam)
2' wyłączyć i odczekac (minuta lub wiecej - nie pamietam)
3' Uruchomić silnik
Zgodnie z teorią punkt 1 Obniża moc (zdolność do rozruchu) akumulatora
Podczas punktu drugiego akumulator dązy do uzyskania stanu poprzedniego, przy czym przekracza go i w efekcie mamy większe szanse na zapalenie samochodu
Czy ktos to kojarzy - chciałbym to zweryfikować
--
pozdrawiam
kierek
P.S. Dzis po uruchomieniu silnika usłyszałem trzask łamanego lodu - po minucie przestało, ciekawe co zamarzło (Nie było to w Dacii) ;)
Lupo - 2009-01-06, 11:30
Jest taka teoria. Ale swiatla zapala sie na kilka sekund. Osobiscie stosuje to tylko w starym aucie ze starym akumulatorem.
kier - 2009-01-06, 12:05
Lupo napisał/a: | ze starym akumulatorem. |
No i to mnie właśnie ciekawi, teraz sa jakies akumulatory np. wapniowe itd. itp.
Czy ten sposob nadal ma sens, któz to wie? ;>
--
pozdrawiam
kierek
stempik - 2009-01-06, 15:22
Kratylos napisał/a: | aby olej lepiej sie rozprowadzil po silniku... |
To na wolnych obrotach ten olej rozprowadzany jest gorzej?
laisar - 2009-01-06, 16:40
W kwestii formalnej: ja nie wiem, czy prędkość od 64 do 80 km/godz to można nazwać - zwłaszcza zimą - "wolną jazdą" (((;
stempik - 2009-01-08, 00:32
Kratylos napisał/a: | slyszalem ze |
Mogę się mylić ale ja najpierw odpalam silnik, a kiedy autko dochodzi do siebie ja mam czas aby je odśnieżyć. Dziś używane oleje nie są gęste więc niech sobie silnik złapie odpowiednią temperaturę bez zbędnych obciążeń.
KaS602 - 2009-01-08, 00:43
Przy zimnych, mroznych startach silnika najwazniejsze dla jego trwalosci jest jaknajszybsze osiagniecie odpowiedniej temperatury pracy i odpowiedniego smarowania. Podczas jazdy (spokojnej, bez zbednego przeciazania, gwaltownego przyspieszania) nastapi to szybciej niz na biegu jalowym. Jesli sa mozliwosci - odpalamy i jedziemy. Dotyczy to tak samo silnika benzynowego jak i "dizla".
Jesli nie ma takowych warunkow (oblodzenie szyb etc). Wlaczam silnik ustawiam cieply nawiew na szyby i nogi, wentylatorek na 4 bieg i ide z powrotem do domu. Po 15 minutach samochodzik odmarzniety i nagrzany... Prawie jak webasto. :) Skrobac szyb nigdy mi sie nie chce, wiec wole, zeby sie to samo zrobilo. Ze gorzej dla silnika? Trudno - musi z tym zyc. :) Samochod dla mnie, a nie ja dla samochodu.
ian - 2009-01-08, 12:27
W starszych (tych z XX wieku ), i oczywiście tych bardziej luksusowych samochodach była funkcja podgrzewania silnika. Wciskało się po prostu taki przełącznik. Ciekawe, czy pomysł się nie sprawdził, czy był za drogi, bo teraz tego rozwiązania jakoś nie widzę w samochodach. No chyba, że ukrywa się on w opcjach pod nazwą dodatkowa nagrzewnica samochodu?
jurek - 2009-01-08, 13:27
jest to popularne np w Szwecji, ale musisz mieć dostęp do sieci elektrycznej. U nich często przy stanowiskach parkingowych jest gniazdko i zegar na kasę. pozdr
Mariusz - 2009-01-08, 20:13
Jeżeli chodzi o chwilowe zapalanie świateł przed uruchomieniem silnika podobno pobudza się akumulator.To tylko teoria.A zimą najlepiej odpalić samochód poczekać około 30s i można śmiało jechać nie przekraczając na początku 2500 obrotów.Kiedy silnik rozgrzeje się a warunki na drodze sprzyjają można jeździć dynamiczniej
stempik - 2009-01-11, 23:41
jurek napisał/a: | jest to popularne np w Szwecji |
Takie grzałeczki można kupić na łódzkiej giełdzie samochodowej. Jest to montowane na wąż pomiędzy blokiem a chłodnicą. Świetna rzecz jeśli masz garaż.
ian - 2009-01-12, 09:49
Cytat: |
1' włączyć długie światła (albo kilka sekund albo minuta - nie pamiętam)
2' wyłączyć i odczekac (minuta lub wiecej - nie pamietam)
3' Uruchomić silnik |
To był popularny sposób odpalania starszych samochodów. W taki sposób uruchamiano wiele maluchów (zrobiłem małe przesłuchanie wśród starszych kierowców). Wystarczyły postojówki włączone przez około 20-25 sekund, później należało je bezwględnie zgasić (to bardzo ważne), i dopiero wtedy uruchamiać silnik. Podobno metoda bardzo skuteczna, ale czy przydatna w nowoczesnych samochodach?
jackthenight - 2009-01-12, 11:13
stempik napisał/a: | jurek napisał/a: | jest to popularne np w Szwecji |
Takie grzałeczki można kupić na łódzkiej giełdzie samochodowej. Jest to montowane na wąż pomiędzy blokiem a chłodnicą. Świetna rzecz jeśli masz garaż. |
Na wąż pomiędzy blokiem a chłodnicą ? To chyba nie za dobre miejsce, bo to jest wąż od długiego obiegu którym dopiero płynie płyn kiedy silnik jest gorący, czyli jak termostat się otworzy.
Chyba że jeszcze o inny wąż ci chodziło.
Lepszym miejscem byłby wąż dochodzący do nagrzewnicy od silnika.
dogberry - 2009-01-12, 13:10
Czekam aż kontrolka "grzania" zgaśnie i odjazd
jurek - 2009-01-12, 18:15
racja- taka grzałka ma być w bloku. Taka na wężu to ersatz. pozdr
wox - 2009-01-12, 19:33
dogberry napisał/a: | Czekam aż kontrolka "grzania" zgaśnie i odjazd |
Co racja, to racja.
Zdecydowana większość użytkowników na tym forum posiada nowe samochody, a 25 stopniowe mrozy nie są codziennością, więc rozwodzenie się nad tym tematem jest zbyteczne.
kier - 2009-01-13, 11:54
ian napisał/a: | ale czy przydatna w nowoczesnych samochodach? |
Właściwe pytanie brzmi: czy przydatna przy nowoczesnych(???) akumulatorach?:]
--
pozdrawiam
kierek
Czy obecne akumulatory czymś się różnia od tych sprzed 20 lat?
Żelowe to sprawa jasna, cos innego, a reszta?
KaS602 - 2009-01-13, 12:07
kier napisał/a: | Czy obecne akumulatory czymś się różnia od tych sprzed 20 lat |
Tym, ze sa "bezobslugowe" ze wzgeldu na prawie hermetyczna obudowe, co sprowadza sie to do tego, ze nie trzeba kontrolowac poziomu i skladu elektrolitu.
Oczywiscie rozladowac i ladowac mozna je identycznie jak te "obslugowe".
Mamert - 2009-01-13, 18:47
kier napisał/a: | Czy obecne akumulatory czymś się różnia od tych sprzed 20 lat?
Żelowe to sprawa jasna, cos innego, a reszta? |
KaS602 napisał/a: | Tym, ze sa "bezobslugowe" ze wzgeldu na prawie hermetyczna obudowe, co sprowadza sie to do tego, ze nie trzeba kontrolowac poziomu i skladu elektrolitu. |
Tak różnią się i to bardzo, są poprostu gorsze, a największą ich wadą jest ta sławetna "BEZOBSŁUGOWOŚĆ".
Za czasów akumulatorów obsługowych można było się "dostać" do elektolitu i w miarę potrzeby dolać wody destylowanej, poza tym można było łatwo stwierdzić czy ilość elektrolitu jest wystarczająca. Teraz nie dość że nie można tego zobaczyć bo obudowa nie jest przejrzysta to przeważnie korki są zaklejone a nawet zgrzane z obudową. Oczywiście akumulator nie może być szczelnie zamknięty bo grozi to wybuchem, więc woda odparowuje i elekrolit gęstnieje przez co może nie zamarźnie ale straci swoją wydajność.
Jak kupowałem dużego Fiata, właściciel wręczył mi gwarancję na ganz nówkę akumulator "bezobsługowy" Centra plus. Jakież było moje zdziwienie po upalnym wówczas lecie przyszła zima i samochód nie odpalił. Podłączyłem go do ładowania, a że niejako jestem elektrykiem zdziwił mnie wyjątkowo mały prąd ładowania, jakby aku był naładowany. Obudowa czarna więc płynu nie widać, zerwałem naklejki, wyrwałem osłonę korków, odkręciłem je i dolałem wody destylowanej, tylko jedno ale ...
WSZEDŁ CAŁY JEDEN LITR.
Tak więc radzę kupić dobry żelowy, albo najtańszy zwykły aku.
Paf - 2009-01-14, 21:23
Nie bardzo rozumiem tego włączanie świateł przed rozruchem. Czy to aby naprawę chodziło o akumulator, czy kilkanaście sekund z prądem kilku amperów po prostu powodowało polepszenie styku, który na mrozie mógł się pogorszyć (zamarznięta wilgoć, korozja itp.)? A w końcu przy rozruchu ważny jest dobry prąd przez pierwsze kilka sekund.
A co do rozruchu na mrozie, to ja się specjalnie nie przejmuję. Wsiadam, zapinam pasy, uruchamiam i jadę. Oczywiście że do nagrzania dość ostrożnie. Zresztą nim się wpasuję w korek pod domem i tak wyczekam się do nagrzania.
Andrzej - 2009-01-18, 18:58
Mamert napisał/a: | właściciel wręczył mi gwarancję na ganz nówkę akumulator "bezobsługowy" Centra plus |
A ja kupiłem taki akumulator do malucha [50Ah]. Przez trzy lata nie wyjmowałem go z samochodu. Nawet po dwóch tygodniach postoju na kilkunastostopniowym mrozie nie miałem problemów z rozruchem. Potem sprzedałem samochód...
Podobnie w Fordzie i w Seicento, jeździełem na tych akumulatorach przez kilka lat i nie miałem problemów.
Może gwarancja była od innego akumulatora, albo był problem ze zbyt wysokim napięciem i akumulator się gotował, albo po prostu była to wada produkcyjna.
Andrzej - 2009-01-18, 19:05 Temat postu: Re: Zapalanie samochodu w zimie
kier napisał/a: |
Zgodnie z teorią punkt 1 Obniża moc (zdolność do rozruchu) akumulatora
Podczas punktu drugiego akumulator dązy do uzyskania stanu poprzedniego, przy czym przekracza go i w efekcie mamy większe szanse na zapalenie samochodu
|
Mnie to jakoś nie przekonuje, takim sposobem teoretycznie możnaby naładować rozładowany akumulator.
Poza tym, akumulator w samochodzie cały czas pracuje [alarm], więc nie ma potrzeby go pobudzać.
czaju - 2009-01-18, 19:12
Trochę teorii (ogniwa to był mój temat na ICYSie w 2008 więc conieco wiem):
SEM ogniw jest zależna od temperatury (opisuje to Równanie Nernsta). Czym wyższa temperatura tym wyższy SEM (czyli w efekcie podnosi się napięcie), ale jak powszechnie wiadomo tym większy opór elektryczny. Można to opisać następująco:
U=SEM - I*R
I to natężenie prądu (wymagane będzie takie samo).
Czyli teoretycznie napięcie wzrośnie naprawdę odrobinę. Jako że z czasem roztwór H2SO4 w akumulatorze (jeśli nie dolewamy wody) jest coraz bardziej nasycony powoduje to efekt taki, że mamy większe szanse na zapalenie samochodu.
Wniosek jest taki, że należy dolewać wody - 8 letni akumulator 20Ah pali bez problemu Suzuki Swifta 1.0.
Aż się ździwiłem jak ujżałem 60Ah w Dacii Sandero.
Element od siebie - jeśli nowy (1-2letni) akumulator ma problemy oznacza to, że warto podjechać do elektryka, bo coś jest nie tak.
piotrpek - 2009-01-18, 21:14
Andrzej napisał/a: |
A ja kupiłem taki akumulator do malucha [50Ah]. Przez trzy lata nie wyjmowałem go z samochodu. Nawet po dwóch tygodniach postoju na kilkunastostopniowym mrozie nie miałem problemów z rozruchem. Potem sprzedałem samochód...
. |
Andrzeju te 50Ah do F126 to lekka przesada (woda aż kapie). Alternator (jak miałeś) nie naładował go nigdy.
Tez miałem F126 jeszcze w końcu 80tych lat i nowszy z 95 fl. Prawdą było że jak jeździłem codziennie to nie ważne były temperatury - odpalał. Akumulator 35Ah zwykły się sprawdzał - sam sprawdzałem gęstość elektrolitu i poziom.
W Logance mam 70Ah i w ostatnie -20C silnik nawet nie zawahał się. Aku też jest bezobsługowy z "magicznym okiem", jak będę wymieniał i będzie w tych gabarytach 70Ah zwykły to pewnie że wezme zwykły bo lubie wiedzieć w jakim jest stanie.
Andrzej - 2009-01-20, 09:43
piotrpek napisał/a: | Andrzeju te 50Ah do F126 to lekka przesada (woda aż kapie). Alternator (jak miałeś) nie naładował go nigdy. |
Słyszałem dośc dużo takich wypowiedzi. Nie wiem czemu, przecież alternator w maluchu ma 14V33A, co daje około 460W mocy, a pobór prądu w czasie jazdy jest na poziomie około 200-250W [jazda na światłach] czyli zostaje nam jeszcze sporo mocy.
Ale prawdą jest też, że używałem samochodu na dojazdy do pracy oddalonej o 50km, a podróż zajmowała mi około godziny.
Leo2 - 2009-01-20, 15:39 Temat postu: Akumulator bezobsługowy? Autko pali na dotyk i wszystko jak do tej pory jest OK! a mimo to coś mnie podkusiło zajrzeć do tego akumulatora (Calciu) No minęło już 4-y lata i co się okazało? w jednej celi góra płyt nie przykryta w pozostałych leciutko nad nimi. Do każdej celi wlałem ok 4cm3 wody destylowanej. Poziom trzeba zmierzyć patyczkiem, zaznaczyć ołówkiem górną krawędź aku i przyłożyć na zewnątrz, tam są kreski min i max. i po sprawie. Górną przykrywkę można wyjąć podważając leciutko czymś płaskim (mały śrubokręt) Nie trzeba nawet zrywać tej naklejki. Korki wychodzą lekko. Okazuje się że jest on bezobsługowy ale na okres gwarancji, a potem do sklepu po nowy. To tyle, pozdrawiam wszystkich!
dogberry - 2009-01-20, 17:30
Akumulator powinno się wymieniać co kilka lat. Najlepiej co 3. To nie jest duży wydatek a zawsze wiadomo, że nie zawiedzie.
waski - 2009-01-20, 19:05
Mój oryginalny aku, padł po dwóch latach , ale stało się to dzięki, radiu, które pobierało znaczne ilości energii, w stanie spoczynku auta, i wystarczyło tydzień czasu stania auta w garażu, i po akumulatorze. Załadowałem, go, ale nie pociągnął długo, po miesiącu padł całkiem.
Kupiłem nowy w serwisie, dostałem w dobrej cenie, 200-coś z groszami bezobsługowy, z tą kulką, która sprawdzać stan akumulatora. I był to oryginalny akumulator dacia.
No i tak jeżdżę do dziś na nim.
jurek - 2009-01-20, 19:17
W moim uno, którym teraz jeżdzi syn, w grudniu puknęło 6 lat, czyli 7 zima. Pali dalej od strzału, kontrolowany tylko stan elektrolitu, nigdy nie ładowany. Fakt , że przeleciał w tym czasie 10 razy do Monachium, to miał się okazję ładować. Ale jednak to loteria, tutaj jest dobry fant. pozdr
wox - 2009-01-20, 19:47
Jak się jeździ często na dłuższych trasach, to o akumulatorze można zapomnieć. Fakt, że nie eksploatuję akumulatorów nadzwyczaj długo (najdłużej jeździłem Matizem - 4 lata i 3 miesiące), ale w ogóle nie przejmuję się akumulatorem.
Mariusz - 2009-01-21, 12:32
wox napisał/a: | Jak się jeździ często na dłuższych trasach, to o akumulatorze można zapomnieć. Fakt, że nie eksploatuję akumulatorów nadzwyczaj długo (najdłużej jeździłem Matizem - 4 lata i 3 miesiące), ale w ogóle nie przejmuję się akumulatorem. |
Ja u siebie w Matizie miałem 9 lat i raz był ładowany.Przy dużych mrozach nawet po 9 latach kręci pięknie
stempik - 2009-01-21, 22:37
jurek napisał/a: | Ale jednak to loteria, |
To niestety prawda, choć nie jest bez znaczenia czy autko jeżdzi na co dzień czy od święta. Prywatnie z racji tego że jestem troszkę zielony akumulator wywalam kiedy ewidentnie odmawia posłuszeństwa. Świat podobno jest własnością naszych dzieci i wnuków więc nie ma co szaleć. I dlatego jeśli coś jeszcze dobrze służy to niech tak będzie. Z zachowaniem zdroworozsądkowego podejścia do sprawy, bo przede wszystkim auto ma być bezwzględnie sprawne.
Nie wiem jak wyglądają obecnie montowane akumulatory w Dacii, ale w moim buraczku jest nadal fabryczny bezobsługowy akumulator. Słowo bezobsługowy nie znaczy jednak że nie powinno się do niego zaglądać (to oczywiście moja subiektywna sugestia) a jedynie że jeśli jest wszysko z instalacją w porządku to nie ma takiej potrzeby. Jeśli jednak ktoś się pokusi o zdjęcie koreczków to wie czy nie trzeba dolać wody i jaki jest stan elektrolitu. A to czasem może sporo mówić o stanie instalacji. Pańskie oko konia tuczy , podobno.
ian - 2009-03-11, 11:10
Weryfikuję mity, i przesądy.
W połowie listopada 2008 roku umówiłem się z mechanikiem na wymianę opon na zimowe. Wtedy temperatura w południe dochodziła do plus 14-15 stopni. Zdecydowanie za ciepło. Przed świętami zwaliło sie dużo nieprzewidzianych rzeczy do załatwienia. Na wymianę opon zabrakło czasu. Pierwszy dłuższy postój od 20 grudnia (ostatnia jazda) do 10 stycznia (pierwsza jazda po przerwie). W styczniu przejechałem z duszą na ramieniu (opony!) około 520-530 km. Kolejny dłuższy postój od 24 stycznia (ostatnia jazda) do 23 lutego (pierwsza jazda po przerwie). Powód dodatkowy: mieszkam przy drodze zapomnianej calkowicie przez służby miejskie, praktycznie nigdy nie odśnieżanej. Sąsiedzi sprzed domów wyrzucają śnieg prosto na jezdnię. Spróbujcie przejechać drogą, gdzie zalega warstwa około 20-25 cm śniegu, a głębokość kolein jest taka, że zawiesza się podwozie, a samo zawieszenie można bardzo łatwo uszkodzić.
Temperatura w nocy spadała do minus 15-16 stopni , w dzień do minus 8-9 stopni. Samochód stał na dworze systematycznie odśnieżany, i sprawdzany. I UWAGA! Po miesięcznej przerwie odpalił za pierwszym razem bez żadnych problemów!
|
|