|
DACIA Klub Polska Forum Dyskusyjne Użytkowników DACII |
 |
Na każdy temat - Cud czy szczęście
gigi303 - 2009-05-26, 20:25 Temat postu: Cud czy szczęście Postanowiłem się podzielić moją dzisiejszą przygodą, można nazwać to głupotą wynikająca z pośpiechu.
Postawiłem autko pod sklepem, jedna z bocznych dróg od puławskiej i zapomniałem sam do tej pory nie wiem jak to się stało wrzucić wstecznego.
Jezdnia była delikatnie pochyła i .... jak łatwo się domyśleć po wyjściu ze sklepu auto stało prawie na środku skrzyżowania na puławskiej, auta trąbiły , zagrodziłem prawie ruch w jedna stronę a przecież są 3 pasy w obu kierunkach.
A najśmieszniejsze jest to że jak wyszedłem ze sklepu i widząc auto na środku skrzyżowania pomyślałem co za debil zostawił tak auto A druga myśl o kur…. ktoś odjeżdża moim autem a trzecia no ja pierd….. to moje auto się stacza.
W całej tej pechowo śmiesznej i głupiej sytuacji dobre jest to że auto nie stoczyło się w kogoś.
No i mam nauczkę że należy zaciągać ręczny .
Nova - 2009-05-26, 20:34
Szczęście.
- bo nikt nie ucierpiał (przynajmniej fizycznie)
- bo to nikt nie odjeżdżał twoim autkiem tylko samo się staczało
- bo spadek nie był za duży i samochód nie zniknął gdzieś za horyzontem
Cud.
- bo nie dostałeś od nikogo w mordę (a wiadomo, że Polacy, szczególnie rano, bywają nerwowi)
gigi303 - 2009-05-26, 20:37
Moja psychika ucierpiała bardzo to chyba gorsze niż uszczerbek fizyczny
Szczęście że autko nie stoczyło się pod kogoś jadącego durzą prędkością, w końcu 50 na Puławskiej to tylko jest jak straż miejska stanie z aparatem
Ostatnio się ustawili za stacją NESTE w stronę Piaseczna więc ja już w tym miejscu zwalniam
Beckie - 2009-05-26, 20:45
Z opowiadań znam conajmniej 5 przypadków stoczenia się auta, ale ten, który widziałem na własne oczy przebił wszystkie. Kobieta zatrzymała CC przed drogą z pierwszeństwem na dość dużym pochyleniu, próbując ruszyć zgasiła silnik, nie mogąc uruchomić go z powrotem wyszła z auta, nie mogąc popchnąć go pod górę CC stoczył się kilkanaście metrów zatrzymując się w kępie krzaków tuż przed betonowym słupem.
Cud.
zielony - 2009-05-26, 20:49
Gigi, jeżdżąc na co dzień po Stolicy twoja psychika powinna być wytrenowana jak bicepsy Swarzenegera , ale gratuluję, bo lepiej się uczyć na błędach mało kosztujących. Co do ręcznego, to po kilku podobnych, choć nie tak spektakularnych przygodach (najlepsza, gdy wartburg mało co nie wjechał mi do jeziora), mam żelazny nawyk: bieg + ręczny.
czaju - 2009-05-26, 21:13
jeśli chodzi o moje bębny, to mają co do roboty... W sumie co postój zaciągam ręczny...
gigi303 - 2009-05-27, 06:03
zielony napisał/a: | Gigi, jeżdżąc na co dzień po Stolicy twoja psychika powinna być wytrenowana jak bicepsy Swarzenegera , ale gratuluję, bo lepiej się uczyć na błędach mało kosztujących. Co do ręcznego, to po kilku podobnych, choć nie tak spektakularnych przygodach (najlepsza, gdy wartburg mało co nie wjechał mi do jeziora), mam żelazny nawyk: bieg + ręczny. |
Ba rzekłbym że raczej jak bicepsy Roniego Colemana od teraz też już będę miał ten żelazny nawyk
Seal - 2009-05-27, 09:49
Moim zdaniem to miałeś szczęście, że nikt w to autko nie wjechał.Dwa tygodnie temu to ja miałem szczęście z innymi kierowcami, że nie wpadliśmy w takie auto.W Radzyminie przed piekarnią przetoczył się na drugą stronę jezdni i walnął w latarnie "merc" też bez kierowcy.Jak się okazało to blondyna zaparkowała przed piekarnią i poszła na zakupy zapominając zablokować auto.Z rozbrajającą szczerością odpowiedziała, że to pożyczone autko pierwszy raz i ona go jeszcze nie poznała
jej1967 - 2009-05-27, 09:51
to ręczny hamulec zaciągnąć trzeba a nie bieg
psur - 2009-05-27, 10:11
Mnie nauczyli na kursie prawa jazdy i mam taki nawyk, że zawsze zaciągam ręczny. Nic to nie szkodzi, a przydać się może.
walther - 2009-05-27, 17:15
Znam tak przypadek, że starsza już pani zapomniała zabezpieczyć samochód przed zjazdem do własnego garażu i poszła otwierać drzwi. Jak samochód ruszył po pochylni, to zamiast próbować odskoczyć, postanowiła go "łapać", co przypłaciła życiem... Drugi przypadek - to już widziałem na własne oczy we Władysławowie. Na drodze wyjazdowej w stronę Helu jest spadek, facetowi zbiegła felicja. Jeszcze nie widziałem tak szybko biegnącego człowieka (kierowcy) facet buty zgubił nawet!
gigi303 - 2009-05-27, 17:28
ja unikałem zaciągania ręcznego bo kiedyś dawno ktoś mnie przestrzegał że hamulce mi się zakleszczą i wrzucałem zawsze tylko wsteka, no ale po tej przygodzie teraz zacznę stosować oba warianty na raz.
Nova - 2009-05-27, 18:53
Mój brat przejechał 800 km. Zaparkował samochód pod lotniskiem na 2 tygodnie z zaciągniętym ręcznym (leciał na wakacje). Po powrocie nie mógł uruchomić samochodu - zablokowane koła. Spędził, przymusową noc w samochodzie i ranek na odblokowywaniu kół... Samochód na ręcznym mu się nie stoczył ale jechać potem też nie chciał
Konrad - 2009-05-27, 19:13
Też tak miałem - identyczny przypadek na ulicy Zwycięzców w środku dnia ( pośpiech ). Na szczęście podobnie jak u kolegi wszyscy się ładnie zatrzymali i poczekali aż wyjdę ze sklepu i wrócę do samochodu.
Od tego czasu ZAWSZE zaciągam ręczny i sprawdzam czy samochód zostaje na biegu.
PAPIRUS - 2009-05-27, 19:15
Fart , kiedyś maluszka puściłem- na szczęście koła miałem skręcone i wjechał w płot a nie stoczył się na skrzyżowane
zielony - 2009-05-27, 21:15
Opowiem Wam historyjkę sprzed prawie 40 lat, słowo, że jest prawdziwa, choć mnie samemu wydaje się nieprawdopodobna...
Szwagier mój był młodym mechanikiem samochodowym, pracował w warsztatach WPEC w Szczecinie, a w niedziele w tym warsztacie dłubał w swojej skodzie rocznik 48 (taka garbata). Ja z nim często tam chodziłem, byłem chłopakiem od podawania kluczy, śrubek itp. Pewnego dnia po skończonej robocie szwagier poszedł się umyć do łazienki, a po drodze uruchomił opuszczanie takiego dużego podnośnika hydraulicznego, na którym stała sobie jego skodzina. Ja siedziałem na brzegu owego podnośnika (poprzecznej belce) tyłem do samochodu, majtałem nogami i cieszyłem się, że jadę sobie w dół. Nagle poczułem pchnięcie w plecy - dość słabe. Szybko obróciłem się i zobaczyłem... skodzinę powoli sunącą na mnie. Chwyciłem ją za zderzak, jednocześnie wrzeszcząc ze strachu. Szwagier szybko wybiegł z umywalni i z refleksem odwrócił bieg podnośnika, po czym pomógł mi podtrzymywać zsuwający się samochód.
Okazało się, że podnośnik "zaciął się" z jednej strony, a samochód oczywiście był "na luzie". Szczęście, że prędkość opuszczania podnośnika była niewielka, bo pewnie nie pisałbym tych słów...
Endi85 - 2009-05-29, 06:10
ja też kiedyś bałem się używać ręcznego no i cóż zawsze coś się z nimi działa, zapiekała się linka na ogół, kupił meganke pojechałem do znajomego mechanika i pytam się jak to jest z tym ręcznym on mi poradził bym go urzywał jak najczęściej, oczywiście jak ma postać dłużej to odradzał, więc się zastosowałem i od tamtego momentu żadnego problemu z ręcznym nie miałem i nie mam.... amen
Black Eryk - 2009-06-02, 18:17
Endi85 napisał/a: | ja też kiedyś bałem się używać ręcznego no i cóż zawsze coś się z nimi działa, zapiekała się linka na ogół, kupił meganke pojechałem do znajomego mechanika i pytam się jak to jest z tym ręcznym on mi poradził bym go urzywał jak najczęściej, oczywiście jak ma postać dłużej to odradzał, więc się zastosowałem i od tamtego momentu żadnego problemu z ręcznym nie miałem i nie mam.... amen |
Dokladnie - ma gosciu racje - ja np. nawet zima zaciagam - jesli nie ma prognozy na bardzo duze przymrozki. To juz mi tak weszlo w krew ze robie to automatycznie i nawet o tym nie mysle.
|
|