DACIA Klub Polska
Forum Dyskusyjne Użytkowników DACII

Na każdy temat - czym jeżdżą wasze połówki?

baba za kółkiem - 2007-09-20, 15:02
Temat postu: czym jeżdżą wasze połówki?
Gdzieś przeczytałam wypowiedź chyba mikhella, że przekonuje kobitę do kupna Dacii, bo to w końcu on nosi spodnie (jakoś tak to szło). No i mnie zainspirowało. Czym (i czy) jeżdżą Wasze Panie? Kto o tym decyduje?
Parę razy widziałam taki obrazek: oto zajeżdża Pan błyszczącym autkiem, wyciąga zeń aktóweczkę i czeka, a na przeciwko dogina świńskim truchtem babeczka, niby na szpilkach, ale gęba u niej czerwona, spocona, w jednej ręce siaty, w drugiej dzieci, w trzeciej przydałby się piesek. I on wita ją "Znowu się spóźniłaś".
Albo często się zdarza, że Pan jeździ limuzyną, że hej, a Pani kaszlaczkiem, którego na pych zapala. A to przecież ona robi w domu za głównego dostawcę i transportowca
Niektórym koleżankom tłumaczę, że w życiu byłoby im szybciej i łatwiej, gdyby czasem wyszarpały staremu kluczyki. A one że się boją. Chyba jeździć (też mi strach), a nie tego, że im wkroi.
A znowuż moja macocha zaczęła jeździć dopiero po śmierci ojca (20 lat po zrobieniu prawka)
Sama nie wyobrażam sobie życia bez WŁASNEGO samochodu. Ale wiem, że ja w ogóle nietypowa jestem.
Jak to jest u Was? Kto czym jeździ i dlaczego?
Nie - feministycznie czy bojowo pytam, tylko czysto informacyjnie.

majkhell - 2007-09-20, 15:17

Moja Pani jeździ na spółe tym samy wozem, co ja. Ona rano zawozi dzieci do szkoły ja lezę sobie do piwnicy, gdzie mam pracownie. Po śniadaniu jedziemy na zakupy razem, ja prowadzę lub jedzie sama jeżeli nie mam nic do załatwienia na mieście. W ciągu dnia kto potrzebuje ten jedzie. Jeżeli jedziemy razem ja prowadzę - chyba że się nalakieruję - to żona :-) Jeżeli chodzi o zakup samochodu - ja podejmuję ostateczną decyzję - w końcu to ja tu noszę spodnie. Prawdopodobnie wraz z zakupem Logana kupimy drugie autko, bo zaczyna się ciasno robić z jednym ja mam kupę spraw do załatwienia a tu trzeba z dziećmi na angielski, na pianino, na hiszpański, na kurs tańca, na basen itd.. Co to bedzie? Zobaczymy Aśce podoba się stara 121, taki malutki sedan, zobaczymy.
Pablo78 - 2007-09-20, 16:02

majkhell napisał/a:
Co to bedzie? Zobaczymy Aśce podoba się stara 121, taki malutki sedan, zobaczymy


Majk, jaka 121, mazda?

Yoda - 2007-09-20, 16:04

Moja robi prawko dopiero :mrgreen:
majkhell - 2007-09-20, 16:11

Cytat:
Majk, jaka 121, mazda?


Mazda, najmiejszy sedan świata - tak przynajmnije była swego czasu reklamowana. Nie jestem fanem azjatyckiej motoryzacji i kupowania uzywek ale na nowe mnie nie stać a to jest całkiem przyzwoite autko za niewielkie pieniądze, żonce się podoba i mogło by byc :-) Jako drugie. Chciałem zostawić Pandę ale stanowi ona spory wkład w nowego Logana.

Pablo78 - 2007-09-20, 16:39

Stare mazdy fajnie chodziły, co do nowych to nie wiem bo nie miałem okazji jechać :-)
jan ostrzyca - 2007-09-20, 20:17

Moje Słońce pomyka Punto II i od początku jest to wyłącznie jej samochodzik. Czasem mi pożycza, ale sama za Chiny Ludowe nie pokieruje MCV. Za duży, słaba widoczność do tyłu i co najwazniejsze WSZYSTKIE instrumenty pokładowe działają odwrotnie niż w Punto.

A przedtem w naszej stajni był maluszek i warturg 1.3. Co za cudowne maszyny! Maluch mistrz jazdy miejskiej a helmut to mistrz jazdy krosowej. Zostawiałem go na parkingach bez zamykania a gdy ktoś mnie zastawił delikatnie odpychałem zderzakiem...Ech! To se ne wrati...

laisar - 2007-09-20, 21:18

Moja lepsza połowa współdzieli ze mną naszą MCV-kę.
GeRRaD - 2007-09-20, 21:38

Wiem czym jeździ, ale nie powiem bo może to służyć niecnym celom przestępczo - skarbowym - uważajcie :cry:
piotrres - 2007-09-20, 22:02

GeRRaD napisał/a:
Wiem czym jeździ, ale nie powiem bo może to służyć niecnym celom przestępczo - skarbowym - uważajcie :cry:
Panowie z abecadłem na plecach już jadą... :lol:
GeRRaD - 2007-09-20, 22:08

Jak druga połówka ma auto klasy premium a Logan jest drugim/trzecim autem "roboczym" w rodzinie to ...........jadą nie tylko z abecadłem ale przede wszystkim karki z łańcuchami
piotrres - 2007-09-20, 22:27

Zgodnie współdzielimy Logankę. Czasami jak mam czas to, robię za służbowego kuriera żony. Jak mam coś załatwić w centrum i jescze w godzinach szczytu, to odpalam Pojazd "Author" model: "Horizon". i Parkuję pod latarnią :lol:
petek - 2007-09-21, 09:07

My mamy 2 auta: MCV i Matiza. Żadne nie należy wyłącznie do jednej osoby - tzn. solidarnie dzielimy się samochodami. Na ogół o tym, kto pojedzie większym zależy od tego kto wiezie dziecko do żłobka, bo małemu jest zdecydowanie wygodniej w Loganie MCV.
Moja żona jest takim zuchem, że bardzo szybko przemogła się do większego auta i nie ma problemów z prowadzeniem go. Tweirdzi, że lubi siedzieć wysoko w MCV i nie ma żadnych oporów z wielkością.

Black Eryk - 2007-09-21, 11:07

Narazie Elką i Daćką :)
swissman - 2007-09-21, 13:32
Temat postu: Re: czym jeżdżą wasze połówki?
baba za kółkiem napisał/a:
Jak to jest u Was? Kto czym jeździ i dlaczego?
Nie - feministycznie czy bojowo pytam, tylko czysto informacyjnie.


ja swojej od dwudziestu paru lat nie potafie namowic zeby prawko zrobila, wiec jezdzi wylacznie ze mna...

:-/

dmas - 2007-09-21, 13:49
Temat postu: Re: czym jeżdżą wasze połówki?
Cytat:
ja swojej od dwudziestu paru lat nie potafie namowic zeby prawko zrobila, wiec jezdzi wylacznie ze mna...

:-/


to tak jak u mnie. No moze tylko z ta roznica, ze nie od dwudziestu paru...

piotrres - 2007-09-21, 15:17

Heh, znam przypadki kiedy macho kupuje drugi samochód "...dla żony, żeby miała czym jeździć na zakupy i z dziećmi...". Po czym sam jeździ dwoma, "...bo ona napewno rozbije, bo robiła prawo jazdy 10 lat temu i od tego czasu nie jeżdzi..." :lol:
ot Taliban.pl :-P

Łukasz - 2007-09-21, 16:21

No czesto słyszy sie nawet że gość nie daje żonie jeździć 15-letnim BMW bo strach, ale gdyby dziewczyna faktycznie nie miała smykałki do auta to Merca CL raczej bym jej nie powierzył... :-D
baba za kółkiem - 2007-09-21, 17:46

Łukasz napisał/a:
No czesto słyszy sie nawet że gość nie daje żonie jeździć 15-letnim BMW bo strach, ale gdyby dziewczyna faktycznie nie miała smykałki do auta to Merca CL raczej bym jej nie powierzył... :-D

No z tą smykałką u chłopaków też różnie bywa - sami widzicie na ulicach ;-)
Miałam kiedyś takiego męża, z którym niechętnie się zamieniałam na wózki, bo się bałam, że jak dorwie moje rumaki, to zaraz będzie chciał innym "pokazywać" i mi zaraz rozbije.
Ale fakt, że kobiety jakieś takie niewyrywne do jeżdżenia. Może dlatego, że im codziennego treningu brakuje... Dlatego mówię: zachęcać, zachęcać

GeRRaD - 2007-09-21, 20:16

Co do sposobu jazdy, faktem jest że Panie jeźdżą ostrożniej (dużo poniżej granicy bezpieczeństwa) - mówi się że to plus dla bezpieczeństwa ruchu, lecz ja bym polemizował, bo większość gorącokrwistych (dziś niestety większość się spieszy) na siłę wyprzedza, zajeżdża drogę, omija damy, traktując jako zawalidrogi, powodując takie zagrożenie że głowa boli.

Tak więc apel do Pań - więcej werwy i odwagi, wpłynie to na płynnośc ruchu i ostudzi nerwy.

MartinPŃ - 2007-09-21, 23:32

GeRRaD napisał/a:
Co do sposobu jazdy, faktem jest że Panie jeźdżą ostrożniej (dużo poniżej granicy bezpieczeństwa) - mówi się że to plus dla bezpieczeństwa ruchu, lecz ja bym polemizował, bo większość gorącokrwistych (dziś niestety większość się spieszy) na siłę wyprzedza, zajeżdża drogę, omija damy, traktując jako zawalidrogi, powodując takie zagrożenie że głowa boli.

Tak więc apel do Pań - więcej werwy i odwagi, wpłynie to na płynnośc ruchu i ostudzi nerwy.

Dokładnie, dostosowanie prędkości do warunków jazdy to może pojęcie względne ale nie można przeginać w drugą stronę. ;-)

ZeneC - 2007-09-23, 21:56

GeRRaD napisał/a:


Tak więc apel do Pań - więcej werwy i odwagi, wpłynie to na płynnośc ruchu i ostudzi nerwy.


Jak by to było: "- Z werwą, pani kierowco, z werwą!"?

baba za kółkiem - 2007-09-23, 22:25

Więcej odwagi - to także mój apel, ale co do tej werwy, to różnie ją różni pojmują. A miałam dziś taki miły przypadek: jechałam sobie spokojnie (zgodnie z zaleceniami kolegów, jak by tu nad spalaniem nieco zapanować), ale dziarsko, bo przecież nie jesteśmy na wczasach. I przyuważyłam gostka czegóś nerwowego, co a to trąbnął, a to wyprzedził, a to (jak mawia jeden mój znajomy) "na wjebkę" wskoczył. Irytują mnie tacy, bo zamęt sięją, to go zapamiętałam. I tak z placu Zawiszy przez centrum, przez most Poniatowskiego (odcinek przykry, tłoczny, ma chyba z pięć kilometrów(?)). A na rondzie Wiatraczna co widzę? Nerwowy gostek obok mnie. Więc szalejta, pokazujta, udowadniajta - i tak się spotkamy na światłach.

Ale żeby nie było: jestem zwolenniczką szybkiej jazdy, bo - jak kiedyś wyjaśniałam drogówce - im szybciej jadę, tym prędzej dotrę na miejsce i tym krócej stwarzam zagrożenie dla współużytkowników. No więc chyba bezpieczniej? :-D

[ Dodano: 2007-09-23, 23:27 ]
Aaa, i jeszcze: Martin, masz rację dostosowanie prędkości do warunków obowiązuje w obie strony.

Black Eryk - 2007-09-25, 10:09

No to ja się pochwalę - Moja Kochana Żona wczoraj zdała egzamin na prawko :-D 8-) i to za pierwszym razem ;-) , a po czesci wlasnie dzieki mnie bo Loganką nauczylem ja jeździć tyłem i pokonywać Dacią zawężony łuk o metr, ponieważ nie umiała sobie z tym poradzić a panowie instruktorzy nie umieli nic wskurać :D. Dlatego po 2 godzinach jazdy daćką po łuku mogła jeździć punto bez żadnych problemów :) i dziwiła się że na egzaminie jest aż tak szeroki łuk :). Teraz tylko czeka na prawko i zacznie jeździć autem , a ja będę mógł korzystać z uroków imprez :D
baba za kółkiem - 2007-09-25, 10:40

Zuch dziewczyna!
swissman - 2007-09-25, 10:43

Black Eryk napisał/a:
Teraz tylko czeka na prawko i zacznie jeździć autem , a ja będę mógł korzystać z uroków imprez :D


gratuluje :mrgreen: i.... zazdroszcze.... :-(

Andrzej - 2007-09-27, 08:41

baba za kółkiem napisał/a:

Miałam kiedyś takiego męża, z którym niechętnie się zamieniałam na wózki, bo się bałam, że jak dorwie moje rumaki, to zaraz będzie chciał innym "pokazywać" i mi zaraz rozbije.


Moja jeździ służbową Fabią i podobnie jak Ty boi się dać mi prowadzić - bo jak twierdzi nie umiem jeździć...
... ale co tam, jak w Fabii się przepali żarówka, albo coś się zaświeci na tablicy przyrzadów to ja wtedy też nic nie umiem naprawić i trzeba auto oddać do serwisu, a do domu autobusem. :mrgreen:

Black Eryk - 2007-09-27, 12:17

Andrzej napisał/a:
baba za kółkiem napisał/a:

Miałam kiedyś takiego męża, z którym niechętnie się zamieniałam na wózki, bo się bałam, że jak dorwie moje rumaki, to zaraz będzie chciał innym "pokazywać" i mi zaraz rozbije.


Moja jeździ służbową Fabią i podobnie jak Ty boi się dać mi prowadzić - bo jak twierdzi nie umiem jeździć...
... ale co tam, jak w Fabii się przepali żarówka, albo coś się zaświeci na tablicy przyrzadów to ja wtedy też nic nie umiem naprawić i trzeba auto oddać do serwisu, a do domu autobusem. :mrgreen:


No tak ale czy oby takie podejście w związku jest prawidłowe :-?
Myślę że nie należy robić sobie na złość, nawet jak kobita nie chce dać auta :-) ... gorzej gdyby czegoś innego nie chciała dać :-P , chociaż i w tym przypadku nie należało by się tak zachować ;-)
Każdy z Nas powinien wiedzieć co robi i jeżeli jest ku temu powód to albo należy go przedyskutować , albo dać se spokój i nie robić drugiej osobie na złość. Potem jeżdżą tacy z frustrowani kierowcy po naszych drogach ....

swissman - 2007-09-27, 12:22

Black Eryk napisał/a:
gorzej gdyby czegoś innego nie chciała dać :-P , chociaż i w tym przypadku nie należało by się tak zachować


wtedy sie ja oddaje do serwisu albo rozglada sie za nowymi modelami...

piotrres - 2007-09-27, 14:28

Black Eryk napisał/a:
No to ja się pochwalę - Moja Kochana Żona wczoraj zdała egzamin na prawko :-D 8-) i to za pierwszym razem ;-) , a po czesci wlasnie dzieki mnie bo Loganką nauczylem ja jeździć tyłem i pokonywać Dacią zawężony łuk o metr, ponieważ nie umiała sobie z tym poradzić a panowie instruktorzy nie umieli nic wskórać :D. Dlatego po 2 godzinach jazdy daćką po łuku mogła jeździć punto bez żadnych problemów :) i dziwiła się że na egzaminie jest aż tak szeroki łuk :). Teraz tylko czeka na prawko i zacznie jeździć autem , a ja będę mógł korzystać z uroków imprez :D


Po pierwsze Primo:
GRATULACJE DLA TWOJEJ UKOCHANEJ ŻONY

Po drugie Secundo:
Potwierdza sie to, co już pisałem: "Łuk Hańby" ;-) do tyłu łatwiej jest przejechać Loganką, niż "miejskim" Punto (Z mojej strony próbowały tego dwie osoby). A jak już przejedziesz dość szerokim Loganem, w Puncie dziwisz się "ooo ile tu miejsca" i to pomaga. Gdyby w Logance tylko widoczność do tyłu była lepsza....no ale coś za coś !

[ Dodano: 2007-09-27, 15:37 ]
Andrzej napisał/a:
Moja jeździ służbową Fabią i podobnie jak Ty boi się dać mi prowadzić - bo jak twierdzi nie umiem jeździć...

Jak jadę z w roli pasażera (żona za kólkem), to mnię nogi bolą i vice versa....
od naciskania na nieistniejące pedały....

Andrzej - 2007-09-28, 07:28

Black Eryk napisał/a:

No tak ale czy oby takie podejście w związku jest prawidłowe :-?
Myślę że nie należy robić sobie na złość, nawet jak kobita nie chce dać auta :-) ... gorzej gdyby czegoś innego nie chciała dać :-P , chociaż i w tym przypadku nie należało by się tak zachować ;-)
Każdy z Nas powinien wiedzieć co robi i jeżeli jest ku temu powód to albo należy go przedyskutować , albo dać se spokój i nie robić drugiej osobie na złość. Potem jeżdżą tacy z frustrowani kierowcy po naszych drogach ....


Oczywiście, że nie jest. Ale jak się boi o samochód to może powiedzieć, że się boi o samochód, a nie, że jestem nieodpowiedzialny, jeżdżę jak wariat, nieostrożnie itp.
Z drugiej strony to ja namawiałem moją Panią do jeżdżenia samochodem, jają uczyłem - jeszcze przed ślubem i niczego nie było mi szkoda. Z trzeciej strony mam prawo jazdy dwa razy dłużej, przejechałem trzy razy więcej kilometrów, a zapłaciliśmy tyle samo mandatów [po 3]:mrgreen:
Z czwartej wreszcie strony jeżeli ja jadąc po Warszawie trasą szybkiego ruchu 90km/h jestem wariatem drogowym, a ona jadąc 140km/h nie jest to nie mam już nic do dodania...

...oprucz może tego, że ja w odróżnieniu nie jestem krótkowidzem, który nie nosi okularów tylko dla tego, "żle w nich wygląda".

I na końcu: nie uważam, że moja żona źle jeździ bo jeździ naprawdę dobrze i naprawdę dobrze manewruje.

A co dochęci kożystania z jej auta to chciałem tylko raz jak potrzebowałem przewieść czterometrowe deski ze sklepu ok. 3km, a cieniasem trochę trudno było... ...ale się dało.

Black Eryk - 2007-09-28, 08:36

No to chyba coś jest nie tak i z całym szacunkiem dla Was obydwojga warto byłoby abyś się przyjrzał Waszemu związkowi i coś temu zaradził. Bo nie sądzę aby główną przyczyną był samochód. Może jeżeli się nie mylę warto by było zareagować zanim będzie za późno...
Gdyby mnie takie coś spotkało zacząłbym się zastanawiać w czym tkwi problem, bo nie wszystko w związkach damsko męskich jest takie oczywiste jakby Nam facetom się wydawało, lub Wam kobietom ...

Andrzej - 2007-09-28, 09:38

Pewnie, że coś jest nie tak. Przyglądam się temu już kilka lat. I z tego co widzę to sukces w pracy mojej Business Woman przekłada się porażkę w domu. Gadać o tym z nią to już mi się nie chce bo nigdy nic dobrego z tego nie wyszło tylko kolejne kłutnie. Poprostu wybrała "drogę kariery" a co będzie na jej końcu to zobaczymy.
Pablo78 - 2007-09-28, 10:29

Black Eryk napisał/a:
No to chyba coś jest nie tak i z całym szacunkiem dla Was obydwojga warto byłoby abyś się przyjrzał Waszemu związkowi i coś temu zaradził. Bo nie sądzę aby główną przyczyną był samochód. Może jeżeli się nie mylę warto by było zareagować zanim będzie za późno...
Gdyby mnie takie coś spotkało zacząłbym się zastanawiać w czym tkwi problem, bo nie wszystko w związkach damsko męskich jest takie oczywiste jakby Nam facetom się wydawało, lub Wam kobietom ...


Prosze Kratylosa o przeniesienie do tematu "Doktor black Eryk radzi" :mrgreen:

Wybaczcie, nie mogłem sie powstrzymać... :mrgreen: ;-)

Andrzej - 2007-09-28, 10:42

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
psur - 2007-09-28, 10:58

Cytat:
Pewnie, że coś jest nie tak. Przyglądam się temu już kilka lat. I z tego co widzę to sukces w pracy mojej Business Woman przekłada się porażkę w domu. Gadać o tym z nią to już mi się nie chce bo nigdy nic dobrego z tego nie wyszło tylko kolejne kłutnie. Poprostu wybrała "drogę kariery" a co będzie na jej końcu to zobaczymy.


To przykre co piszesz. Młody jestem, żonaty od niedawna, ale mam swoje przemyślenia na takie tematy, więc może chociaż częścią z nich się podzielę.

Choć Wasze rozmowy kończą się kłótniami, to jest to jedyna droga wyjścia z tej trudnej sytuacji. Próbujcie!

Nie dawajcie się ponosić emocjom, jak ktoś wypomina, że "ty też tak robiłeś", to wtedy trzeba umieć powiedzieć "ok, robiłem tak, ale to było złe, poniosły mnie emocje - przepraszam" - umiejcie się przyznać do błędu.

Pilnujcie tematu rozmowy, żeby nie skakać z jednej kwestii na drugą (jak u nas na forum :), bo wtedy do niczego się nie dojdzie.

Umiejcie się nie zgodzić. Nie udowadniać za wszelką cenę (jak niektórzy na tym forum), że "ja mam rację i muszę cię oświecić", tylko stwierdzić, że "w tej sprawie się nie zgadzamy". W małżeństwie generalnie źle jest jak się w czymś nie zgadzamy, ale jeśli jest kryzys, to takie ustalenie "punktów niezgody" jest punktem wyjścia do ich przezwyciężenia i połową sukcesu.

I mówcie o wszystkim co Was boli, nie ma sensu tłumić czegoś w sobie, bo to potem wraca i jest gorzej. Wszystkie "bolące punkty" trzeba przegadać. Tylko nie ma sensu mówić w formie wyrzutu, tylko w ten sposób, że "jest mi przykro, jak tak robisz".

I przede wszystkim spokojnie, dajcie sobie czas, idźcie porozmawiać na spacer...

Black Eryk - 2007-09-28, 11:25

Pablo78 napisał/a:


Prosze Kratylosa o przeniesienie do tematu "Doktor black Eryk radzi" :mrgreen:

Wybaczcie, nie mogłem sie powstrzymać... :mrgreen: ;-)


Spoko ;) swoje przeżyłem, zarówno ja jak i moja partnerka nie mamy łatwych charakterów, ale grunt to starać się , jak najwięcej tolerancji, nie wypierać się , umieć ulegać i przebaczać mimo iż twierdzi się że ma się rację, czasem lepiej przemilczeć niż walnąć głupotę i tego potem żałować, pomagać drugiej osobie - żeby nie byłą zbyt przemęczona - żeby miała czas na chwile spokoju i odpoczynku, gdyż najwięcej problemów rodzi się z powodu stresu i braku czasu. A najlepiej w kwestiach damsko męskich nie słuchać kolegów kawalerów ;-) i cwaniaczków, którzy sami by sobie z takim problemem nie poradzili - ale będą dawać rady jacy to oni nie są i czego by to oni nie zrobili. Małżeństwo musi opierać się na ciągłych kompromisach i do tego musimy się przyzwyczaić. Połowa sukcesu to my sami a druga połowa sama się dostosuje jeżeli zobaczy że nam zależy i coś w tym kierunku robimy - a nie tylko mówimy. Myślę że starczy bo to jest ciężki temat.

Andrzej - 2007-09-28, 11:31

"Co to jest kompromis" - pyta córekcza tatę,

"Kompromis" to jest wtedy, gdy np. ja chcę jechać na wakacje w góry, a mama nad morze. I pojedziemy nad morze ale ja będę mógł wziąć ze sobą narty - odpowiada tata. :mrgreen:



Dobra zakończmy to już bo na prawdę trzeba będzie założyć nowy wątek.

dmas - 2007-09-28, 11:33

Nic nie jest tak wazne w relacjach miedzyludzkich (a w malzenstwie przede wszystkim) jak sztuka komunikacji - najtrudniejsza ze sztuk.

...normalnie mozemy otworzyc "Kacik zlamanych serc" lub "telefon zaufania"...

baba za kółkiem - 2007-09-28, 14:37

To może dalszy ciąg w wątku "śmietnikowym? Uwaga: będę się mądrzyć.
alekpoz - 2007-10-17, 13:36

To może ja jednak wrócę do tematu. Moja żona użytkuje mojego logana jadąc do pracy, a ja pomykam starym Uno. Ale jeżeli jedziemy gdzieś razem zawsze prowadzę ja, jakoś tak się utarło.. ;) no chyba że jest to powrót z imprezy, wtedy to już różnie...
Black Eryk - 2007-10-18, 07:19

Kupiłem żońci malusia/pisklaczek :-) na jazdy miejskie i już nie muszę martwic się o kaczuszkę :)
fwkot - 2007-10-18, 09:19

Autobusem , rowerem lub MCV wraz ze mną :lol: :lol:
psur - 2007-10-18, 09:23

Cytat:
Moja żona użytkuje mojego logana


A co tak podkreślasz, że Twojego? Posłem jesteś i macie rozdzielność majątkową? :P

Black Eryk - 2007-10-18, 12:09

Pewnie przez to ze musi Uno jeździć... Pewnie jak kupili Logana to miał być dla niego , a jak się żona dorwała to teraz nie chce oddać :-) i świadczy to o tym że ma mądrą żonę ;-)
baba za kółkiem - 2007-10-18, 14:10

alekpoz napisał/a:
Moja żona użytkuje mojego logana jadąc do pracy, a ja pomykam starym Uno.


Ja też nie mogę pojąć, o co tu chodzi.

[ Dodano: 2007-10-18, 15:14 ]
Black Eryk napisał/a:
Kupiłem żońci malusia/pisklaczek :-)


No to kochany jesteś, że jej kupiłeś. Ładnie podziękowała? A bułeczkę na śniadanko też jej kupiłeś, czy ona - Tobie?
Może i jestem wredna, ale wciąż mi w uszach brzęczy, jak się jedna znajoma cieszyła, że mąż jej pralkę kupił.

Pablo78 - 2007-10-18, 15:09

psur napisał/a:
Cytat:
Moja żona użytkuje mojego logana


A co tak podkreślasz, że Twojego? Posłem jesteś i macie rozdzielność majątkową? :P

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :lol:

Black Eryk - 2007-10-19, 07:14

baba za kółkiem napisał/a:
alekpoz napisał/a:
Moja żona użytkuje mojego logana jadąc do pracy, a ja pomykam starym Uno.


Ja też nie mogę pojąć, o co tu chodzi.

[ Dodano: 2007-10-18, 15:14 ]
Black Eryk napisał/a:
Kupiłem żońci malusia/pisklaczek :-)


No to kochany jesteś, że jej kupiłeś. Ładnie podziękowała? A bułeczkę na śniadanko też jej kupiłeś, czy ona - Tobie?
Może i jestem wredna, ale wciąż mi w uszach brzęczy, jak się jedna znajoma cieszyła, że mąż jej pralkę kupił.



No i dobrze że się cieszyła z tej pralki bo przynajmniej nie musiała już w rękach prać ... ;-)
A co do bułeczki to ja wstaje do pracy o 4 rano i żona jeszcze sobie smacznie śpi , a ja nie miałbym sumienia jej budzić żeby mi zrobiła śniadanko ....

Andrzej - 2007-10-19, 07:54

baba za kółkiem napisał/a:


Black Eryk napisał/a:
Kupiłem żońci malusia/pisklaczek :-)


No to kochany jesteś, że jej kupiłeś. Ładnie podziękowała? A bułeczkę na śniadanko też jej kupiłeś, czy ona - Tobie?
Może i jestem wredna, ale wciąż mi w uszach brzęczy, jak się jedna znajoma cieszyła, że mąż jej pralkę kupił.


A nie pomyślałaś, o tym, że nie wszystkich stać na dwa nowe auta? Porównaj to ile jeździ jedna osoba, a ile druga. Może wcale nie chodzi o to, że "babie wystarczy kaszlak bo i tak nie umie jeździeć i szkoda dla niej czegoś lepszego" tylko o to maluszka można kupić w cenie dobrego roweru, a ponieważ jest mały i "manewrowny" to dobry do miasta.

PS.

Ja zrobiłem maluszkiem ponad 120.000 km. i nic mi nie jest, i nic mi nie jest, i nic mi nie jest, i nic mi nie jest, i nic mi nie jest, i nic mi nie jest, i nic mi nie jest, i nic mi nie jest, i nic mi nie jest, i nic mi nie jest...

psur - 2007-10-19, 08:21

Cytat:
A nie pomyślałaś, o tym, że nie wszystkich stać na dwa nowe auta? Porównaj to ile jeździ jedna osoba, a ile druga. Może wcale nie chodzi o to, że "babie wystarczy kaszlak bo i tak nie umie jeździeć i szkoda dla niej czegoś lepszego" tylko o to maluszka można kupić w cenie dobrego roweru, a ponieważ jest mały i "manewrowny" to dobry do miasta.



"Babie w MCV" ;) chodzi raczej o to, że w małżeństwie nie mówi się "ja kupiłem żonie coś". Wszystko jest wspólne, decyzje podejmuje się razem, a kto jeździ jakim samochodem to już inna sprawa. Chodzi o traktowanie żony jak dziecko np.:

Cytat:
jak się jedna znajoma cieszyła, że mąż jej pralkę kupił.


Nie takie relacje powinny być w małżeństwie.

Andrzej - 2007-10-19, 08:50

Psur, nie przesadzaj. Jak się coś kupuje drugiej osobie tak jak np. samochód. To jest to tej osoby - co oczywiście nie znaczy, że nie można się tym dzielić.
Oczywiście, jak facet kupuje żonie jako prezent pralkę, tylko poto żeby mu w niej prała gacie to jest to przegięcie, podobnie jak kupowanie żonie np. na urodziny kompletu garnków - chyba, że ta akurat bardzo lubi gotować i taki prezent się jej spodoba. Poza tym, czy nie wyciągacie czasem zbyt daleko idących wniosków na podstawie jednozdaniowej wypowiedzi?

psur - 2007-10-19, 08:55

Cytat:
Poza tym, czy nie wyciągacie czasem zbyt daleko idących wniosków na podstawie jednozdaniowej wypowiedzi?


Nikogo przecież nie obwiniam - ja tylko sprostowałem, bo wydaje mi się, że źle zrozumiałeś "babę w MCV".

Black Eryk - 2007-10-19, 10:54

Koleżance raczej nie chodzi tu o wspólne dobro tylko o to że ja coś kupiłem swojej żonie-tak jakbym jej łaskę zrobił że dostała maluszka, a ja jeżdżę Dacią. Wieczorem - dzień przed zakupem maluszka moja Kochana Żona powiedziała tylko tyle, fajnie by było gdybym miała chociaż takiego maluszka do jazdy po mieście, skoro ma już prawko. Dodam że następnego dnia przedzwoniłem pół śląska za odpowiednim maluszkiem i tego samego dnia znalazłem okaz który zdecydowałem zakupić. Tego samego dnia jeździłem po nocy, robiłem oględziny i w końcu zakupiłem tylko po to aby dzień po tym jak jej się wymarzyło że chce go mieć -- to żeby właśnie się zdziwiła że już go ma i może sobie nim jeździć, naprawiłem i wyregulowałem także kilka rzeczy w nim tak aby super jeździł i żeby mogła się cieszyć z nowego nabytku i aby mogła bez żadnych stresów jeździć swoim małym autkiem i zdobywać doświadczenie. I uważam to za normalne że traktuje to jako że to ja jej zakupiłem go.
baba za kółkiem - 2007-10-19, 20:09

No więc dobra, tłumaczę, o co mi chodziło. Ze sformułowania "kupiłem żońci..." wywnioskowałam, że Black Eryk łaskawym gestem uczynił kobiecie prezent. I nałożyło się na to moje "z tyłu głowy", że przecież w małżeństwie kasa jest wspólna (niezależnie od tego, kto ją zarabia i kto wydaje) tak jak i np. dzieci są wspólne (niezależnie od tego, kto urodził i im tyłki podciera) i dom też jest wspólny (niezależnie od tego, kto płaci rachunki i kto lata ze ścierką). Zobaczyłam Black Eryka w roli jedynego dysponenta gotówki. I to mi się nie spodobało. Tymczasem, kiedy przeczytałam wyjaśnienie, odczułam uznanie. Naprawdę, Black Eryk, szacunek. Bo tu przecież w rzeczywistości nie było "kupiłem", tylko "znalazłem, poświęciłem swój czas i wyrychtowałem".
ZeneC - 2007-10-20, 21:26

Oj powiało feminizmem tutaj, powiało...
baba za kółkiem - 2007-10-21, 16:23

ZeneC napisał/a:
Oj powiało feminizmem tutaj, powiało...


Jeżeli to o mnie, to doprawdy mi schlebiasz. Sądziłam, że ledwie zdrowym rozsądkiem.

Andrzej - 2007-10-22, 07:22

Dobra,
To może teraz rozwiniemy wątek tej kobiety, która bazczelnie przywłaszczyła sobie pralkę, którą kupili razem z mężem... :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :lol: :-D :-| :-/

baba za kółkiem - 2007-10-22, 07:35

I jeszcze, bydlaczka, nieodpowiedzialnie sypie do niej proszek i prąd marnuje.

Ja też się najeździłam maluszkiem i nic mi nie jest, i nic mi nie jest, i nic mi nie jest

Andrzej - 2007-10-22, 08:09

Nie przesadzaj, przecież żartuję.

Chodziło mi tylko o to, że bardzo łatwo oceniamy postępowanie innych widząc jedynie niewielki fragment/wycinek żeczywistości. Często dodajemy od siebie resztę na podstawie własnych doświadczeń - najczęściej negatywnych.

A tak wogóle to spodobało mi się jak "w pojedynkę" stanęłaś w obronie kobiet.

Druga strona medalu jest chyba taka, że decydującą rolę przy podejmowaniu decyzji o zkupie konkretnego auta odgrywają najczęściej faceci nie ze względu na to, że to oni trzymają forsę w garsci a "głupia baba im tu się nie będzie wpier...", tylko dla tego, że mężczyźni lepiej od kobiet znają się na mechanice/technice [oczywiście jest to uogólnienie - sam widziałem jak sąsiad przez godzinę wymieniał w maluchu koło, a potem okazało się, że coś nie pasuje bo przykręcił je odwrotnie!!]. Poza tym stwierdzenia facetów "kupiłem żonie samochód" - może faktycznie trochę niefortunne - w większości przypadków należy rozumieć nie jako "akt łaski" dla ich żon, ale to, że faktycznie to oni przeszukiwani sieć w poszukiwaniu konkretnych informacji, to oni jeździli i oglądali samochody, to oni wybrali kilka modeli/egzemplarzy, godnych uwagi, a potem zabrali ze sobą swoje żony i pokazali im co znaleźli i albo razem wybrali konkretny model albo żony stwierdziły, że skoro nie znają się na samochodach to lepiej niech facet podejmie tu decyzję.

Ufff....

No, to idę pralkę żonie kupić, bo od tego prania na tarze to kobita takiej pary w łapach nabrała, że jak zamyka drzwi to klamka jej w ręku zostaje...

baba za kółkiem - 2007-10-22, 17:44

Andrzej napisał/a:
Nie przesadzaj, przecież żartuję.

Ja też.
Andrzej napisał/a:
Chodziło mi tylko o to, że bardzo łatwo oceniamy postępowanie innych widząc jedynie niewielki fragment/wycinek żeczywistości. Często dodajemy od siebie resztę na podstawie własnych doświadczeń - najczęściej negatywnych.

Święte słowa: dlatego też uznałam, że muszę się wytłumaczyć przed Erykiem, na którego co nieco napadłam.
Sporo korzystam z wypowiedzi obznajomionych z motoryzacją kolegów, a że w tej materii nie bardzo mogę się odwdzięczyć, chciałam "zrewanżować się" inaczej, wtrącając swoje trzy grosze na tematy okołomotoryzacyjne.
Andrzej napisał/a:
stwierdzenia facetów "kupiłem żonie samochód" - może faktycznie trochę niefortunne

W istocie niezbyt fortunne, jednak odzwierciedlające pewien sposób myślenia. Nie wiem, czy zły czy dobry. Jakiś. Myślenie znajduje wyraz w języku, a język wpływa na to, jak myślimy. Może nasza maleńka dyskusja sprawi, że coś się zmieni? Może ja nauczę się pisać tak, żeby nikt nie poczuł się dotknięty. Może któryś z kolegów ugryzie się w język i przeformułuje myśl, by nie zostać posądzonym o protekcjonalność wobec własnej żony.
Andrzej napisał/a:
No, to idę pralkę żonie kupić, bo od tego prania na tarze to kobita takiej pary w łapach nabrała, że jak zamyka drzwi to klamka jej w ręku zostaje...

Tylko co ona, bidna, z bezużyteczną tarą zrobi? W przedszkolu pieśń śpiewałam, co szła: "I tym wałkiem, kiedy chciała, swego męża, krasnoludka, wałkowała". Nie daj Boże.

jan ostrzyca - 2007-11-09, 14:45

No, moje Słońce wreszcie jeździ MCV! A ja pomykam jej fiacikiem punto. To już nie wiem czy mogę pisać no to forum czy muszę szukać klubu fiacistów? Moge? Napiszcie, że mogę...
Pablo78 - 2007-11-09, 14:57

jan ostrzyca napisał/a:
No, moje Słońce wreszcie jeździ MCV! A ja pomykam jej fiacikiem punto. To już nie wiem czy mogę pisać no to forum czy muszę szukać klubu fiacistów? Moge? Napiszcie, że mogę...


absolutnie, "My" wiemy jak pozbywać się wrogich reakcyjnych wichrzycieli. :mrgreen:

bedziesz nam tu wprowadzał wrogą zachodnią, burżuazyjną markę :lol:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group