Miałem problem wymagający pilnej interwencji i padło właśnie na Konstancin, bo na Puławską w Warszawie w owy poniedziałek za cholerę nie udało mi się dodzwonić - to znaczy raz nawet odebrała recepcjonistka i przełączyła do serwisu, ale bez skutku. Serwis w Alejach Jerozolimskich zaoferował mi najbliższe spotkanie dopiero za tydzień, a sprawa, jako rzekłem, była bardzo pilna. Nie bez znaczenia przy wyborze tego serwisu był fakt licznych pozytywnych opinii kolegów z Klubu Renault.
Dlaczego sprawa była bardzo pilna?
Ano zachowałem się niczym blondynka z dowcipu i zamiast oleju dolałem do silnika... płynu do spryskiwaczy. Był niedzielny wieczór, około 21.30. Miałem zamienić się w rodzinie na samochody i oddać MCV-kę na wyprawę w Tatry. Postanowiłem więc, jak przystało na dobrego gospodarza, sprawdzić płyny. Po wyjęciu bagnetu stwierdziłem, że warto trochę dolać. Dolałem. Zadzwonił jakiś klient, rozmawiałem kilka minut. Odłożyłem komórkę i poszedłem po lejek i płyn do spryskiwaczy. Akurat pojawił się na balkonie sąsiad i zagadał do mnie. Zaaferowany tematem rozmowy włożyłem lejek do otworu olejowego i leję płyn i gadam. I po dłuższej chwili jakoś tak podświadomie przebudzony ocknąłem się - co tak dużo wchodzi? Spojrzałem trzeźwym wzrokiem w dół i zimny pot mnie oblał...
Taka jest geneza tej historii. Silnika już nie uruchamiałem. Przyjechała laweta od Dyszkiewicza i pojechaliśmy do serwisu. Opowiedziałem swoja historię. Przy tej okazji porozmawiałem o wymianie rozrządu oraz końcówek drążka kierowniczego. Z letniej promocji Renault przeglądy bez vat nie mogłem skorzystać, ale za to zaoferowano mi obniżoną stawkę robocizny ze 160,00 zł do 120,00 zł za godzinę. Wszedłem więc w ten temat.
W sumie, za całość operacji zapłaciłem ok. 2300.00 zł brutto. A było trochę pracy: spuszczenie oleju z płynem na zimno bez odpalania, zalanie świeżym olejem i spuszczenie po lekkim podgrzaniu oraz ponowne zalanie Elfem wraz z wymianą filtra i użyciem środka czyszczącego. Ponadto wymiana końcówek (sztuka 216,00 zł x 2), wymiana rozrządu oraz holowanie (200.00 zł + vat).
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie zdarzenie drugiego dnia wieczorem po odbiorze. Słyszę jakiś dziwny szelest pod maską. Tak jak po przejechaniu przez błoto, gdy potem, już na asfalcie, odrywa się wszystko od opon. Otwieram maskę i widzę pasek klinowy rwący się na wąskie strzępy a la nitki. Zostało go mniej niż połowa szerokości. Dzwonię po lawetę, ta sama, zabieram graty i wracam pociągiem z Warszawy. Jest po 19.00, więc po samochód zastępczy muszę podjechać autobusami dopiero następnego dnia.
Dodać tu muszę, że tego pierwszego dnia po odbiorze gdy silnik schodził do wolnych obrotów na biegu jałowym od silnika przechodziły na kabinę wyraźne drgania, takie jakby bicie – może od źle ustawionego koła pasowego? Ale stwierdziłem, że może to minie. No i dzień nie minął, a w konsekwencji mam poszarpany pasek.
Znowu samochód zastępczy na dwa dni. Pasek wymieniono na nowy – koszt bodaj 254.00 zł. Wyraziłem zdziwienie, że mam za niego płacić, skoro wymianę paska zlecałem przy którymś wcześniejszym przeglądzie. Jak przedstawię fakturę za niego lub wpis do książki serwisowej, wtedy z tytułu reklamacji będzie zwrot kasy za pasek. Zapytałem, dlaczego nie wymieniono paska klinowego przy wymianie rozrządu – ponoć nie można ocenić stopnia zużycia paska klinowego... Niech się koledzy uczeni czy doświadczeni w tym temacie wypowiedzą. Ja powiem tylko, że ostatecznie zapłaciłem tylko za pasek – nie płaciłem robocizny, kosztów lawety i samochodu zastępczego.
Minęły trzy tygodnie. Tak z ciekawości postanowiłem, że sprawdzę poziom oleju – po ostatniej wymianie zalano uczciwie po krawędź maksimum. Oczom nie wierzę – na bagnecie poziom na krawędzi minimum. Patrzę na silnik, a tu cały alternator od strony silnika zabryzgany olejem, cieknie gdzieś spod uszczelniacza aż do dołu. Kupiłem litr oleju i dolałem – po wlaniu litra poziom na bagnecie ustalił się ponownie na krawędzi maksimum. Dodam tylko, że przejechałem 3 000 km.
No i szlag mnie trafił. Serwis niby z dobra opinią, a ja mam pecha i spartaczoną robotę. Robię więc zdjęcia zacieków i składam niebawem pisemną reklamację wprost na ręce Kierownika serwisu. Tym bardziej, że znowu – od czasu do czasu – czuję to bicie i drgania przenoszone na nogi na biegu jałowym, czego nigdy wcześniej przez 120 000 km nie było..
Reasumując – za wcześnie na ostateczną moją opinię o tym serwisie, ale przestrzegam – bądźcie ostrożni! Starannością obsługi mechanicznej panowie nie grzeszą.
P.S. Gdyby ktoś był ciekaw, jak miesza się olej silnikowy z płynem do spryskiwaczy, to informuję, iż bardzo kiepsko. Zrobiłem doświadczenie - wlałem do słoika trochę oleju, a potem dolałem płynu. Płyn spływa na dół i tworzy zupełnie odrębną, czystą warstwę.
_________________
Ostatnio zmieniony przez laisar 2010-02-20, 21:05, w całości zmieniany 5 razy
ehhh... czyli problem jednak leży po stronie jako takiego ASO, a nie konkretnych warsztatów. Ale w sumie z założenia tak musi być. Przecież jeśli jest dobry mechanik, otwiera swój warsztat i jeśli jest dobry to zarabia krocie (i tak jak mechanik z mojej ulicy) ma kolejkę na kilka dni i robi max 8h dziennie.
A ASO jak każda szanująca się firma to taka, w której zatrudnia się ludzi za jak najmniejsze pieniądze. Taka anegdota, w Urzędzie Miasta w DG jest rzeczoznawca wyłoniony w przetargu (czyli najtańszy). Ten że rzeczoznawczyni (w końcu mamy parytety) jest największym ekspertem w sprawie wyceny działek oraz nieruchomości w Dąbrowie.
i jak działa to że zatrudnia się najtańszych - Pani na pytanie "Czy jeśli podzielę działkę o powierzchni 2000m^2 na pół, sprzedam jedną połowę, to wartość tej połowy która mi została będzie większa niż całej działki przed podziałem?" Zupełnie na poważnie odpowiedziała "Tak".
Ostrzegam to nie była pomyłka, bo właśnie w podobnej sprawie była rozprawa lokalna :)
Marka: Renault
Model: Twingo I
Silnik: 1.2
Rocznik: 1997 Pomógł: 6 razy Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 370 Skąd: Celestynów/Warszawa
Wysłany: 2010-05-17, 17:26
Jakoś mi przeszło. Aż do czasu...
Ostatnio zadzwoniono z tegoż serwisu, że jest już zamówiona poduszka silnikowa, mogę przyjechać na wymianę. No to jadę. Po drodze przypomniałem sobie, że spaliła mi się żarówka w przedniej lewej lampie, więc kupiłem po drodze Philipsa (żeby nie przepłacać) i poprosiłęm o wymianę. Oczywiście, nie ma problemu.
Po trzech godzinach odbieram samochód. Niby wszystko ok. Żarówkę jednak dali swoją, duuużo droższą. Ale wieczorem widzę, że światło z lewej lampy pada mi jakoś tuż przed maską, a nigdy tak nie było. Coś jest nie tak.
Dwa dni później przyjeżdżam znów do Renault Dyszkiewicz w Konstancinie Jeziornej - tym razem do stacji kontroli pojazdów na przegląd po 3 latach. Z przeglądem wszystko ok. Poprosiłęm pana diagnostę, aby sprawdził ustawienie lewego śwatła, bo coś jest chyba nie tak. Nadmieniam, że żarówkę wymieniał mi tutejszy elektryk serwisowy dwa dni temu. Diagnosta podszedł, sporzał i od razu zawyrokował, że żarówka jest odwrotnie włożona. I poprawił jak powinno być.
W domu spoglądam na fakturę, a na niej oprócz ceny przeglądu mam doliczone 14,00 zł za regulację świateł...
No szlag jasny człowieka może trafić! Jeden partaczy, drugi po nim poprawia i obaj biorą za to samo kasę.
Panu Markowi Lewandowskiemu, szefowi tego serwisu gratuluję fachowców. Już pióro ostrzę, aby do niego napisać list miłosny. Bąźcie ostrożni, jako i ja już jestem!
czaju napisał:
A ASO jak każda szanująca się firma to taka, w której zatrudnia się ludzi za jak najmniejsze pieniądze
Wypisz, wymaluj - jak w Konstancinie!
_________________
Ostatnio zmieniony przez ZeneC 2010-05-17, 17:32, w całości zmieniany 5 razy
No ale potem się kończy jak z lubelskim Nazarukiem, w temacie obok - ASO rżnie klientów, a ci psioczą, ale... ciągle dają złodziejom zarobić. Niepojęte...
Marka: Renault
Model: Twingo I
Silnik: 1.2
Rocznik: 1997 Pomógł: 6 razy Dołączył: 16 Wrz 2007 Posty: 370 Skąd: Celestynów/Warszawa
Wysłany: 2010-05-20, 11:13
Takie ptrzypadki, jak mój, Laisar, można pojąć przy odrobinie wysiłku. Powiedzmy, że działam w myśl zasady do trzech razy sztuka. Dam więc im trzecią szansę.
Żadna sztuka wypiąć się na serwis dotychczasowy, który zawiódł i zmienić na inny. Sztuką jest wyegzekwować należny poziom usług, jeśli ktoś godzi się świadomie na odrobinę komfortu i płaci za to określoną cenę. Jeśłi nie wyjkorzystają trzeciej szansy stracą mnie jako klienta, ale nie omieszkam złożyć szczegółowej, całościowej skargi do RP.
Wilanowiak - masz rację, że do stacji na Puławską nie daleko. Robiłem tam kilka przeglądów. Tylko, że najwygodniej mi jednak w Konstancinie, gdy jadę od Góry Kalwarii, a na osiedlu Park Wilanowski II mam biuro. Po co pchcać się w zakorkowaną Puławską?
Na puławskiej ponadto trudniej zwykle o dogodny termin, bo obłożenie większe.
Powiem więcej, serwis na Puławskiej też ma u mnie krechę - zwróciłem uwagę w trakcie przeglądu w okresie gwarancyjnym na korozję ramienia wycieraczek. Zadysponowano wymianę w ramach gwarancji. Nie było jednak w magazynie, więc zamówiono i miałem być poinformowany, jak dotrze... Do dziś nikt nie zadzwonił, nie napisał....
Tak więc "męczennicy" kiepskich serwisów - łączmy siły i nie odpuszczajmy. A niech mówią, że psioczymy... Być może komuś pomożemy odkryć nową drogę zawodową w jego życiu?
@ZeneC: No i komentowałem co prawda tutaj, ale właśnie specjalnie przywołałem Lublin - bo chodziło mi właśnie o to, że po którejś tam kolejnej próbie następne nie wydają się mieć krztyny sensu.
Trzy zazwyczaj rzeczywiście wydają się rozsądną wartością - wszak tak naprawdę w większości zależy to od konkretnych pracowników, którzy pracują na zmiany - ale czasem już po pierwszej można mieć niemal pewność, że przyszłość nic lepszego nie przyniesie.
Natomiast egzekwowanie też nie jest żadną sztuka, bo koniec końców należałoby dokonać sprawdzenie efektów z kolejnym fachowcem - i tak ad mortem defecatem... To czasem lepiej od razu po prostu zmienić owego fachowca.
No chyba że masz na myśli sztukę negocjacji, w rodzaju tego żartu: "Kto to jest dyplomata?" (; - tyle że wydaje mi się, że do tego trzeba mieć choćby odrobinę talentu, sporo doświadczenia oraz masę czasu... A gwarancji i tak rzecz jasna brak, więc kółeczko się zamyka /:
Gość
Wysłany: 2014-05-15, 09:33
byłem, zobaczyłem i wcale sie nie przeraziłem. Serwis jak każdy inny :)
Dla mnie niepojęte jak można brać tyle pieniędzy za spuszczenie płynu z miski olejowej i podmianę na olej silnikowy , a poza tym jak to możliwe że wymiana paska klinowego to 256pln ?
Przecież on kosztuje ok.50pln CONTITECH czy też BOSCHa, a wymiana to prosta naprawdę sprawa nawet na lewarku .
Kol. corrado, czy kolega prowadzi jakiś prywatny interes, zatrudnia pracowników, płaci koszty pracy? Łatwo jest pisać i liczyc czyjeś pieniądze. Jeżeli ktoś potrafi wymienić olej, to warto zrobić samemu nie licząc czasu na tę wymianę i ile kosztuje mnie ten czas. Zawsze jest wybór, albo zrobię to sam i nic mnie to nie kosztuję, co jest złudne bo w tym samym czasie mogę zarobić na tylę, że stać mnie zapłacić za usługę i zostaje mi parę drobnych na waciki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum