przypomniał mi wyimek z pamiętnika jakiejś jejmościanki, która w okresie międzywojennym udała się automobilem z Warszawy do Lublina. Ujechali ileś tam kilometrów, ale stan szosy znacznie się pogorszył wskutek opadów deszczu, aż automobil zakopał się w błocie tak bardzo, że musieli wzywać po podwody. Pasażerowie przesiedli się na wozy i dojechali do najbliższego miasteczka, gdzie poczekali (bodajże z noclegiem) aż maszynę odzyskano i doprowadzono do miejscowości, skąd mogli udać się dalej.
400 tys. przez 9 lat ... Ale nie wierzę że bezawaryjnie tzn. wtedy samochód regularnie lądował w warsztacie gdzie zmieniano olej , świece , przerywacz, regulowano aparat zapłonowy czyszczono i regulowano gaźnik i tak co miesiąc czy dwa. Przy okazji wymieniano elementy które mogły się zepsuć. No i naprawy główne silników robiło się co 50 tysięcy kilometrów. Skrzyń biegów i mostów też.
Ostatnio zmieniony przez DrOzda 2019-03-24, 12:20, w całości zmieniany 1 raz
Nie, nie nie było tak źle. Rozmawiałam kiedyś w dawnym Muzeum Techniki w Wa-wie o trwałości wystawianych tam eksponatów, ale gdyby nawet było tak jak piszesz to zauważ, że:
W latach 20. XX wieku cena [Forda T – moje] oscylowała wokół 300 dolarów, przy zarobkach robotnika fabrycznego wynoszących 5 USD, a w latach 20. 7 USD dziennie.
Czyli 100 lat temu samochód taki jak Ford T (prosty model - taki ówczesny Duster) każdy przeciętny robotnik "z taśmy" mógł sobie kupić za mniej niż 2 miesięczną pensję, a od tej pory wydajność pracy ponoć trochę wzrosła - 100 lat postępu :)
_________________ Od f126p do Dustera
Ostatnio zmieniony przez maugu 2019-03-24, 13:32, w całości zmieniany 1 raz
Chciałbym jedynie przypomnieć że prędkość maksymalna tych samochodów wynosiła 60 km/h. Zawieszenie było na resorach, które są trwałe, ale słabo wybierają. Do tego ta bezawaryjność oznacza że auto nie rozkraczyło się na trasie, bo raz na miesiąc te auta miały postój w serwisie na regulację układu napędowego.
Remont silnika polegał na rozebraniu go na stole, wymianie elementów, wyrównaniu pilnikiem i złożeniu. Robiło się to roku.
maugu napisał/a:
100 lat pracy inżynierów - normy ISO, nowoczesne technologie ... efekty?.
Nowy samochód widzi serwis w czasie dorocznego przeglądu. Pali mniej (5 litrów paliły przy prędkościach 20 - 30 km/h), jest trwalszy i wygodniejszy.
maugu napisał/a:
Czyli 100 lat temu samochód taki jak Ford T (prosty model - taki ówczesny Duster)
Myślę, że opinia księcia Sanguszki o samochodzie niekoniecznie musi byc dla dzisiejszego użytkownika adekwatna do oceny auta.
Sądzę, że książe Sanguszko
a) miał powozownię, w której trzymał auto
b) miał kierowcę-mechanika (hint: jeszcze na poczatku lat 70tych jak mój ojciec robił prawo jazdy, to by je dostac, trzeba było na egzaminie wykazać sie podstawowaą wiedza o bydowie silników i napraw prostych usterek)
Zatem prawdopobnie po każdej wycieczce auto przechodziło przez przegląd i było natychmiast wymieniane to, co zużyte - w taki sposób, że książę o tym nawet nie wiedział.
Podobnie opinie jakichś-tam prezesów jakichś-tam firm. jedyny wniosek - dobrze obsługiwane auto nawet 100 lat temu jeździło satysfakcjonująco dla osoby, kóra miała kasę na wszystkie niezbędne części...
Dokładnie tak, przed a także świeżopowojenne samochody posiadały smarowniczki w kilkunastu punktach samochodu które regularnie należało napełniać.
No i taki Jan po powrocie z wojażu po umyciu i wysprzątaniu karawanu biegał z oliwiarką , sprawdzał czy wszystko jest na miejscu no i w razie potrzeby wymieniał albo umawiał się z wizytą w warsztacie.
W zasadzie to niewiele się to różniło od współczesnej obsługi technicznej statków powietrznych które z mocy prawa muszą być serwisowane w ściśle określony sposób.
A samochody stały się tym czym są odkurzacze , czy ktoś planuje obsługę serwisową odkurzacza oprócz wymiany worków i filtrów ?
@laisar – bardzo fajna strona :) ale widać z niej olbrzymie zapóźnienie Europy w stosunku do USA w upowszechnianiu motoryzacji. W Europie, a szczególnie w Polsce (zniszczonej rozbiorami) był to luksus i stan ten trwał wiele wiele lat.
Uwaga! dla chcących czytać dale - chyba zaraziłam się bakcylem jednego z kolegów (ta spiskowa teoria zaraża) i dodatkowo zaraz pewnie naprodukuję trochę kontrowersyjnego tekstu :)
A teraz ad rem. Wrzucając stronkę z francuskie pl. nie chodziło mi o udowodnienie, że 100 lat temu robiono lepsze samochody (nie było np. nawigacji ;))), ale że robione je tylko tak niewiele gorsze, a poza tym pod koniec lat dwudziestych w USA były one naprawdę tanie i do tego popularne (np.Ford T). Sam Ford wyprodukował około 15 mln modelu T ( na ok. 100 mln populacji). Czy były bezobsługowe – no nie, ale projektowane je by były bardzo proste w obsłudze i tanie w eksploatacji. Zwracając uwagę na tekst z francuskie.pl chciałam troszkę sprowokować dyskusję o „rynkowych” cenach współczesnych samochodów, (uwaga spisek) ich części, kosztów serwisu jak i też jakości samego projektowania. Dzisiejsi konsumenci bardzo często nie mają zielonego pojęcia o rzeczywistych kosztach produkcji wielu towarów i nie zauważają istotnego oderwania się cen od kosztów produkcji w wielu branżach. Dlatego też – lekko prowokacyjnie, spróbuję porównać niewątpliwie rynkowe ceny Forda T z lat dwudziestych do czasów nam współczesnych i zobaczyć czy rozwój technologi i organizacji produkcji adekwatnie wpłynął na przemysł motoryzacyjny – tak jak na inne branże, Dla uproszczenia ograniczę się do relacji ceny porównywanego towaru do wynagrodzenia przeciętnego robotnika. I tak jak pisałam za Wiki dla robotnika Forda, cena podstawowego modelu (T) to był koszt równy niecałym 2 m-c pracy (koniec lat dwudziestych). Porównując te wielkość do współczesności narażam się na zarzut, że teraz dodano GPS, elektryczne wycieraczki, kierunkowskazy itp. i właśnie to powoduje wielokrotne podrożenie produktu końcowego :). OK. Porównajmy zatem inne produkty z tamtych lat, by sprawdzić jak po prawie 100 latach rozwoju w innych gałęziach techniki podobny postęp technologiczny wpłynął na jakość oferowanych urządzeń, ale też i spadek cen. Tak metoda pozwala stwierdzić, że niektórych branżach taki równoległy skok jakości i jednoczesnego obniżania ceny nie nastąpił, albo wręcz obserwujemy zjawisko odwrotne. Oczywiście mam na myśli motoryzację.
Żeby móc porównać porównywalne z porównywalnym spróbowałam znaleźć inny wyrób z branży pozamotoryzacyjnej i prześledzić wpływ rozwoju techniki na jego jakość i cenę w ostatnich 100 latach. Troszkę poszperałam i znalazłam dość dużo takich pozycji, które w latach dwudziestych startowały z podobnego stadium rozwoju jak samochody np. pralki automatyczne (de facto mechaniczne), zegarki naręczne, różnego typu narzędzia mechaniczne. Starałam się brać pod uwagę takie wytwory u których nie zastąpiło zjawisko zastosowania zupełnie nowej technologii, a tylko sam proces wytwórczy uległ głębokiej modernizacji – podobnie jak przy samochodach. Uważałam, że na zniżce ceny można będzie prześledzić działanie czynnika wzrostu wydajności pracy. Ostatecznie wzięłam do porównania coś z branży maszynowej (podobne materiały) i z segmentu rynku, którego raczej nie można posądzić o monopolizacje lub zmowę cenową. Do porównania wytypowałam prostą tokarkę (foto poniżej). Jest to wyrób branży metalowej, który ulegał podobnym przemianom modernizacyjnym jak samochód - nie zmieniając jednak samego charakteru działania. Jak widzimy (na foto) w końcu lat dwudziestych (to ogłoszenie znalazłam chyb w gazecie z 1928r) prosty model tokarki kosztował 150$ tj. tyle co połowa Forda T. Dzisiaj ulepszona wersja podobnej tokarki – pewnie z falownikiem i jakimiś elementami CNC kosztuje ok 1000$. Jak widać modernizacja prawdopodobnie w podobnym stopniu dotknęła tokarkę jak i samochód (to do dyskusji). W tokarce cena moim zdaniem adekwatnie odzwierciedla 100 lat postępu . W przeliczeniu na roboczogodziny dla 1928r tj. ok 20 dniówek, a dla tokarki z 2019 r ok 15 dniówek (dla najniższego wynagrodzenia w USA - 7,5$/h). Podobne zależności znajdziecie w bardzo wielu produktach technicznych, ale niestety nie w motoryzacji :)
Postanowiłam drążyć dalej i w dawnych źródłach znaleźć cenę jakiegoś elementu Forda T bardzo zbliżonego do współczesnego odpowiednika, ale niestety nie znalazłam – jak ktoś ma chęć to może poszukać. Mógłby być to np. wał (kolumna) kierownicy (taki z przegubem Cardana na końcu) – pewnie było coś takiego w Fordzie T, a jest też w dzisiejszych konstrukcjach. Ciekawe ile kosztował w fabryce Forda np. w końcu lat 20-tych, a ile kosztuje dzisiaj w ASO np. taki do mojego Dustera. Porównanie byłoby pewnie bardzo pouczające. Nie wyliczam też ile – wg tej metodologii powinien kosztować dzisiaj samochód – (można nawet wprowadzić mnożnik wagowy) by nie stresować szanownych Forumowiczów.
No i na koniec dwie fotki z ulic - lata dwudzieste. Ciekawe, że przy takich ilościach nie widać stojących co kawałek popsutych samochodów, ale też o dziwo i nie widać smogu, pomimo braku Euro 6 :)
Smogu nie widać, bo fotografia była jeszcze w powijakach -- optyka już jako-taka, ale jakość emulsji fotograficznej wołała o pomstę do nieba (chociaż oczywiście najgorzej wypadało odwzorowywanie barwy czerwonej, więc błękitnawa mgiełka powinna być stosunkowo najwyraźniej ukazana
Tak to tylko wygląda przy pobieżnym rzucie oka, ale to po prostu nieprawda - jak koledzy już wyżej napisali: ówczesne samochody wymagały olbrzymich względem dzisiejszych nakładów pracy przy utrzymaniu oraz samym prowadzeniu.
To już współczesne rowery są (technicznie) bardziej skomplikowane od tamtego forda.
maugu napisał/a:
cena podstawowego modelu (T) to był koszt równy niecałym 2 m-c pracy
Nie bierzesz pod uwagę najważniejszego kosztu, czyli ludzkiej pracy (zarówno jako płacy, jak i siły nabywczej oraz wydajności).
maugu napisał/a:
chciałam troszkę sprowokować dyskusję o „rynkowych” cenach współczesnych samochodów
Bo rozwinęła się nie tylko technika, ale także sam kapitalizm - i wygląda na to, że wielokrotnie bardziej, niż wszystkie pozostałe dziedziny ludzkiego życia razem wzięte...
..
Smogu nie widać, bo fotografia była jeszcze w powijakach ...
Na pewno nie było bo gwiazdy Hollywood nie procesowały się o odszkodowania za zanieczyszczone powietrze ;)
O zanieczyszczone powietrze nie (to było jeszcze ileś tam lat przed Great Smog of London), ale odpowiedni makijaż na planie był oczywistą oczywistością (właśnie ze względu na złe "łapanie kolorów" na czarno-białym materiale).
@defunk Masz oczywiście rację z kolorami jak i z przyczynami londyńskiego smogu. Chciałam trochę żartobliwie nawiązać do naszych celebrytek (aktorek?) procesujących się o czyste powietrze w kontekście ówczesnych gwiazd Hollywood.
@kapelusznik zgadzam się j.w. , ale ciemny nalot na piaskowcu (deterioracja) to prawdopodobnie w większości korozja biologiczna (mikroorganizmy, bakterie, porosty, sinice, grzyby ) co nie zmienia faktu, że o czyste powietrze trzeba dbać. Wydaje się jednak, że w ciągu najbliższych lat i tak w 100% przejdziemy na elektryki to dzisiejszy kociokwik o promile zanieczyszczeń w normach Euro w skali do całego ekosystemu to jakaś pomyłka. (tak na marginesie).
@laisar Tu niestety nie zgodzę się z opinią, że przemysł motoryzacyjny jakoś specjalnie bardziej rozwinął się od innych branż co miałoby się przejawić w wielokrotnym powiększeniu kosztów produkcji. Podałam dla przykładu tokarkę bo tutaj też można zaobserwować podobny proces modernizacji, a może i większy jak w samochodzie, a jak widać relacja ceny (związanej przecież z wydajnością pracy) to wręcz skok (cenowy) w stosunku do motoryzacji (in minus). To nie różnica procentów, a wręcz rzędów wielkości. I nie jest to jakiś wyjątkowy produkt wzięty do porównania z samochodami, bo ta zasada odnosi się też do wielu, wielu innych wyrobów technicznych (pralki, zegarki, maszyny budowlane, narzędzia itp.)
Myślę, że ciekawym byłoby porównanie – tak jak wspomniałam wcześniej – kosztów podobnych do siebie części samochodowych, które nie wymagają jakiś specjalnych nakładów dzisiaj, a których to nie ponoszono by 100 lat temu. Podałam przykład wału kolumny kierownicy, ale może być to też tłok, wał korbowy, koło zębate skrzyni biegów, może łożysko. Postaram się – jak będę miała chwilkę czasu znaleźć ówczesne ceny części zamiennych Forda to porównamy.
Rozumiem też, że jak mówimy o wzroście wydajności pracy to rozumiemy, że siła nabywcza konsumenta rośnie wraz ze wzrostem wydajności (umaszynowienie procesów wytwórczych, wynalazki, optymalizacja organizacji pracy, nowe technologie itp. ) tzn. że pracownik 100 lat temu mógł sobie powiedzmy za dniówkę kupić 4 tłoki (strzelam) to dzisiaj – intuicyjnie, pewnie powinien sobie kupić w ASO ich ze 40. Czy tak jest? Wątpię. Jeżeli byśmy te historyczne relacje odnieśli do wałka napędu tokarki to tu byłoby prawdopodobnie 10 razy taniej. Jeżeli ta teza byłaby prawdziwa, to nasuwa sie niepokojące pytanie - co takiego jest w wytoczonym wałku tokarki, że jest on teraz relatywnie tańszy 10 razy od podobnego wałka do samochodu? Ale może się mylę :)
Ale silnik i skrzynia Forda były zrobione z kiepskiej jakości żeliwa. Gdyby teraz robić elementy z takich materiałów, to silnik by się rozleciał przy mocniejszym docisnieciu. Nie te prędkości obrotowe, nie te temperatury. Nie tylko koszta pracy siedzą w częściach, ale przede wszystkim materiały.
OK. poszukam ceny wałka kolumny kierownicy, albo jakiegoś elementu karoserii - bardzo podobne materiały :)
Pamiętaj jednak, że Twoje wątpliwości (ew. wzrostu cen kosztów materiałowych) odnoszą się też do innych historycznych produktów w których jednak relacje cenowe do współczesności są "normalne".
że pracownik 100 lat temu mógł sobie powiedzmy za dniówkę kupić 4 tłoki (strzelam) to dzisiaj – intuicyjnie, pewnie powinien sobie kupić w ASO ich ze 40. Czy tak jest? Wątpię. Jeżeli byśmy te historyczne relacje odnieśli do wałka napędu tokarki to tu byłoby prawdopodobnie 10 razy taniej. Jeżeli ta teza byłaby prawdziwa, to nasuwa sie niepokojące pytanie - co takiego jest w wytoczonym wałku tokarki, że jest on teraz relatywnie tańszy 10 razy od podobnego wałka do samochodu? Ale może się mylę :)
Troszkę z pozoru nie na temat: 30-40 lat temu w Hiszpani różnica między szerowym pracownikiem koncernów w Hiszpanii a zarobkami prezesa była jak 1: 10. Dziś 1:100 nie odpowiada prawdzie.
Skutkiem tego pracownik wytwarzający kiedyś 6 tłoków z czego koszty to 3 tłoki dostawał 1.5 a 1.5 szło na zarząd i prezesów. Teraz wytwarza 60 z czego koszty to 35 a on dostaje pewnie może nie 1.5 a 3....
Godne uwagi jest tez to, co siedzi w aucie. Jako wychownay na trabancie moge porównac je z nowoczesnymi autami . Najtańszy na rynku , majacy tylk oto co niezbędne to np. sandero w wersji open. Odejmijmy od nigo: pasy bezpieczeństwa, poduszki powietrzne, ABS ASR (bo zdaje się to jest neizbedne), czujniki ciśnienia. No kilka tysięcy odchudzimy. aha, zlikwidujmy elektryczny silnik spryskiwania szyby ( w trabancie była ręcznie poruszna pompka) Wyrzućmy zagłowki. Dajmy jeszce słabszy silnik (trabant miał bodajze 26 KM). Jakiś dwucylindrowy.. Z 29.900 zejdziemy na pewno przynajmniej z 5000.
Aha, rezygnujemy z pompy paliwa (podobnie jak w trbancie i fordzie T zbiornik położony powyżej silnika i spływ benzyny do gaźnika grawitacyjny). I wyrzucamy cały układ chłodniczy (trabant był chłodzony powietrzem , co powodowało duże trudności z ogrzewaniem w środku).
Zostanie co najwyżej 25 tysięcy. Odważe siępowiedzieć, ze 20. Ile dziś wynoszą KIEPSKIE pobory? 1800 na rękę? 15 poborów (tak, wiem, mając takie pobory NIE DA SIĘ nic oszczedzić - pytanie, ile mógł oszczędzić pracownik w USA). Dobre zarobki , które można czasem zarobić to 4000 a w Warszawie pewnie więcej. Czyli takie odchudzne sandero by kosztowało od 6 dobrych do 15 kiepskich poborów - gdyby przepisy pozwalały.
Trabant kosztował 66 tysięcy. Kiepskie pobory to było koło 2000. 33 pobory i długie czekanie w kolejce. DOBRE pobory to było już 6 - 7 tysiecy.
Jaki z tego wniosek? Trochę postępu widać. Ile z tego dał postęp techniczny ile z tego zmiana ustroju, ile z tego (na minus) zwiększenie rozwarstwienia - trudno powiedzieć.
Podejrzewam, ze gdyby wolno było robić skłądaki w domu, to Jasiek z Zenkiem by takiego forda T w stodole zrobili za góra 20 tysięcy. tam nie było wycieraczek, skrzynia biegów pewnie
Aha, nie porównujcie poborów w PL z poborami w USA - ostatecznie to z Polski do USA emigrowało się i 100 lat temu więc, tam zarabiano więcej niż u nas. A jak porównujecie - to dla porównania weźcie tez pobory w Górnej Wolcie , Mołdawii, Korei Pólnocnej, Szwajcarii i na wyspach Nauru.
Ciekawe spostrzeżenia - muszę je spokojnie przemyśleć :)
W zasadzie zakładając ten wątek nie miałam zamiaru drążyć tematów ekonomicznych, ale jakoś samo się skręciło. Kiedyś co prawda trochę byłam zdziwiona jak po zgubieniu małej plastikowej zaślepkę w drzwiach samochodu – takiej nakładki maskującej śrubę, zadzwoniłam do ASO z pytaniem o dostępność/cenę i usłyszałam kwotę 25zł (pytałam telefonicznie to może był błąd w dogadaniu). Nie muszę dodawać, że prawdopodobny koszt produkcji to pewnie mniej niż 2gr. Takich cudów można pokazać we współczesnych samochodach dziesiątki. Dotyczą one małych i dużych podzespołów, a widać to szczególnie w tych miejscach gdzie można te elementy porównać do analogicznych nie związanych z motoryzacją. Dla porównania za czasów takiego H. Forda części zamienne do jego modelu T były tak tanie, że często nie opłacało się ich reperować (np. u kowala). To tam występował w praktyce rynkowej tzw. efekt skali (masowej produkcji). Dzisiaj tego efektu nie widać – zwłaszcza w kieszeni konsumenta. Paradoksalnie zdarza się, że domontowywane akcesoria poza fabryką (i to lepszej jakości) są często tańsze niż zamówienie ich wraz z fabrycznym montażem wielkoseryjnym [sic!]. Widać to zwłaszcza w tzw. prestiżowych markach, ale generalnie zjawisko to występuje w całej branży.
Ciekawe natomiast jak rozwiną się ceny elektryków bo teraz są niby drogie z uwagi na baterie, ale wydaje mi się, że nawet bez nich też nie są tanie, a powinny bo odpada problem bardziej pracochłonnych silników spalinowych jak i skrzyni biegów. Silniki elektryczne jak i ich sterowanie pewnie (forumowi automatycy to potwierdzą) to jakiś ułamek kosztów poprzedniej generacji napędów. Przypuszczam, że pewnie będzie podobnie jak teraz z obecnymi elementami samochodowymi, podobny silnik i falownik pracujący w „zwykłym” przemyśle będzie wielokrotnie tańszy niż „samochodowy” montowany w samochodzie, chociaż produkowany będzie w setkach tysięcy (lub milionach). Przepraszam za te kontrowersyjne teksty, pewnie mogące kogoś wprowadzić w lekki dysonans poznawczy, ale na pocieszenie dodam, że – jeżeli oczywiście moje konkluzje są trafne – to kupując Dacie i tak najmniej przepłaciliśmy :)
na pocieszenie dodam, że – jeżeli oczywiście moje konkluzje są trafne – to kupując Dacie i tak najmniej przepłaciliśmy :)
Ufff... dobrze, że doczytałem do końca, bo już chciałem jechać do salonu z mordą ("wyp... z dym Dusterem, dajcie mi Forda T i oddajcie tyle kasy, ile kosztuje najtańszy Duster!"
Marka: Dacia
Model: Logan MCV II
Silnik: 1.0 SCe B4DB400
Rocznik: XII 2017
Wersja: Laureate 5 os.
Dołączył: 26 Sty 2018 Posty: 944 Skąd: EL
Wysłany: 2019-03-26, 18:05
maugu napisał/a:
Ciekawe natomiast jak rozwiną się ceny elektryków bo teraz są niby drogie z uwagi na baterie, ale wydaje mi się, że nawet bez nich też nie są tanie, a powinny bo odpada problem bardziej pracochłonnych silników spalinowych jak i skrzyni biegów. (...)
Myślę że przemysł będzie tak rozwijał myśl technologiczną, żeby utrudnić tanią wymianę zużytych elementów. Kierunek - wymiana w autoryzowanych serwisach na oryginałach. "Musi kosztować", bo przemysł musi zarabiać. Swoją drogą z innymi branżami bywa podobnie. Swego czasu kupowałem wentyle samochodowe w sklepie samochodowym do roweru za ułamek ceny (1/10 chyba) w sklepie rowerowym.
Tu niestety nie zgodzę się z opinią, że przemysł motoryzacyjny jakoś specjalnie bardziej rozwinął się od innych branż co miałoby się przejawić w wielokrotnym powiększeniu kosztów produkcji
Rozwinął się dokładnie tak samo, jak inne branże, gdzie nastąpił wykładniczy skok skomplikowania produktu. To otóż jest właśnie ta zasadnicza różnica, przez którą Twoja analogia z tokarkami jest nieprawidłowa.
Z ilu części składał się bowiem ford T?
Ile i jakiego materiału, czasu i osób wymagało wyprodukowanie każdej z nich?
Jakiej wiedzy wymagało i ile czasu trwało ich zaprojektowanie oraz testowanie?
Jak były wykończone?
Jaka była powtarzalność produkcji elementu i ich tolerancje wymiarowe?
Jakie były w stanie przenieść obciążenia?
Jaką miały wytrzymałość i trwałość?
Czy i w jaki sposób dało się każdą z części naprawić?
Jak i ile czasu zajmowała wymiana i/lub naprawa?
...itd, 1000x...
I teraz: jak to jest w samochodzie współczesnym?
Odpowiedź w skrócie: 10, 100, 1000 i 1 000 000 razy więcej/mniej/dokładniej/bardziej niż w fordzie T.
Do tego wszystkiego to się wcale wprost nie przekłada i nie skaluje na ceny, a jednak ma na nie zasadniczy wpływ.
Tymczasem chociaż część powyższych pytań też oczywiście jest adekwatna, to zwyczajna tokarka w zasadniczej części konstrukcji niemal się nie zmieniła. Natomiast taka, która poszła podobną drogą ewolucji jak samochód, kosztuje podobnie do niego.
...A na koniec wchodzi kapitalizm, cały na biało, i stwierdza, że żadne koszty wytworzenia w ogóle nie są istotne i liczy się tylko ile klient może zapłacić...
...A na koniec wchodzi kapitalizm, cały na biało, i stwierdza, że żadne koszty wytworzenia w ogóle nie są istotne i liczy się tylko ile klient może zapłacić...
....
Zacznę tym cytatem z końca bo prawie w całości się z nim zgadzam. Zgadzam się w 100%, że
„ żadne koszty wytworzenia w ogóle nie są istotne i liczy się tylko ile klient może zapłacić...”
natomiast troszkę nie zgadzam się z tym, że „na koniec wchodzi kapitalizm....”
Dla wielu osób(w tym ekonomistów) kapitalizm to to co definiują/postulują klasycy ekonomi Adam Smith, Ludwig von Mises, Friedrich August von Hayek, czy troszkę nam bardziej współcześni Robert Nozick czy Milton Friedman. Mówiąc kapitalizm automatycznie myślą rynek (rynek w rozumieniu klasycznej szkoły ekonomi – bez barier, ale chroniony przed monopolami, zmowami kartelowymi i z monetarystyczną (ilościową) funkcją pieniądza). To co mamy teraz – to co „weszło całe na biało” pewnie nazwaliby chorobliwa mutacja kapitalizmu. Ale OK moglibyśmy nawet nazwać to co jest teraz kapitalizmem, ale jak w takim razie nazwać to, co było za czasów H. Forda (100 lat temu w USA) :) ?
Odpowiem bardziej dokładnie, ale już nie dzisiaj - późno nie dam rady, a chciałabym troszkę z Tobą popolemizować w innych poruszonych przez Ciebie sprawach - jak mi się uda w miarę sensownie.
_________________ Od f126p do Dustera
Ostatnio zmieniony przez maugu 2019-03-28, 00:30, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum