Marka: Fiat
Model: TIPO SW
Silnik: 1.4
Rocznik: 2020
Wersja: Laureate
Dołączył: 07 Kwi 2019 Posty: 297 Skąd: Bielsko Biała
Wysłany: 2020-08-11, 18:52
Oj tam gadanie, nie te czasy, stare niebezpiecznie konstrukcje już nie wrócą.
Sam zezłomowałem Jette MKII bo już się rdza za nią sypała, ale drugiej nowej (MKII) bym nie kupił.
W nowych samochodach największym wrogiem jest użytkownik i jego zaniedbania.
Macie przykład w DE VW Transporter robił 800 km tygodniowo i nalatał 1,4 mkm w 2 lata. Najlepsze, że jeszcze pewnie będzie wystawiony w PL z przebiegiem 198 kkm
Ostatnio zmieniony przez Killer King 2020-08-11, 18:56, w całości zmieniany 4 razy
Tak sobie czytam i dochodzę do chyba słusznego wniosku, że jesteście strasznie powściągliwi w swoich opiniach. Rozważając wszelkie za i przeciw należałoby skupić się na wadach i zaletach nowoczesnych pojazdów. Z tym mam niestety problem, bo praktycznie każda zaleta, w praktyce okazuje się wadą. Weźmy na przykład asystenta parkowania. fajnie że auto samo parkuje, ale czy (a już tego doświadczałem) kierowca nie powie: "no uderzyłem w zaparkowane auto, bo mój system parkowania odmówił posłuszeństwa". Pomijając fakt, że odkąd motoryzacją zaczęli rządzić księgowi, a nie inżynierowie, mamy problemy z głupią wymiana żarówki, czy filtra powietrza, bo konieczne jest zdemontowanie osłony silnika (do czego potrzebujemy trzech zestawów kluczy), zdjęcie zderzaka, wymontowanie zbiorniczka płynu, a wszystko po to by pan Kowalski nie robił tego u siebie w garażu, ale skorzystał z serwisu. Jeśli do tego dołożymy konieczność aktualizacji oprogramowania i wpisania w nim wymiany świec płynów, olejów, filtrów, to faktycznie bez pomocy serwis jesteśmy bezradni. Najlepsze jednak przed nami. Producenci pojazdów pod pozorem poprawy bezpieczeństwa faszerują nasze auta nikomu niepotrzebnymi, a czasem wręcz niebezpiecznymi systemami. Wiele już powiedziano o pojazdach autonomicznych, ale nikt nie mówi o niebezpieczeństwach, jakie taka autonomia niesie. Skoro hakerzy już w końcówce XX wieku potrafili się włamać do systemów kontroli samolotów (w tym air force 1), to kto nam zagwarantuję, że o wiele prostsze systemy w naszych autach nie zostaną przestrojone i ktoś nie życzący nam dobrze, zablokuje tempomat przy 120/h na przełęczy Salmopolskiej. Infinity Q50 wprowadziło ostatnio rewolucję eliminując ,mechaniczne połączenie kierownicy z kołami (potencjometr odbierający impulsy z czujnika wychylenia kierownicy skręca kołami). Rewelacja, prawda! Do czasu gdy złapiemy gumę, bo wtedy nie będziemy odczuwać normalnych drgań kierownicy. W najlepszym razie zniszczymy felgę i oponę, o poważniejszych konsekwencjach nie wspomnę.
Kolega jeździ Teslą. Opowiedział mi pewną historyjkę: Jedzie sobie autostradą, na liczniku blisko 200, a tu ni stąd ni zowąd auto gwałtownie hamuje (mówił, że gdyby nie pasy bezpieczeństwa to pewnie by wyleciał przez przednią szybę). Co się stało? Ano foliowa reklamówka niesiona wiatrem została przez system zinterpretowana, jako przeszkoda na drodze...
Na koniec powiem wam tyle; Mam kilka samochodów (Mercedes, Fiat i Plymouth) ale każdy jeszcze z ubiegłego wieku. Na co dzień użytkuję Fiata (Marea kombi 2,0 147 KM z 97 roku). Po jej zakupie (7 lat temu) zrobiłem konserwację (podłoga nie jest najmocniejszą strona tego modelu Fiata). Koszt zakupu 7200 zł. W tym samym czasie szwagier kupił nowe wozidło m-ki Renault z silnikiem 1,6 vvt za kwotę 71000 zł. Po pięciu latach użytkowania zrobiliśmy podsumowanie wydatków. U mnie rozrząd, dwa komplety opon, filtry, oleje. klocki, tarcze i przekładnia kierownicza (kupiłem używaną) - razem 9 tys zł, przy czym auto straciło połowę swojej wartości. Szwagier również rozrząd, oleje filtry. klocki, tarcze, opony, i moduł komfortu (bo wilgoć zrobiła swoje i szyby oraz lusterka się nie otwierały). Niestety on wszystko w serwisie, bo auto na gwarancji. Jego koszt 17 tys zł, ale to jeszcze nic. Renault po pięciu latach był wart także połowę swoje wartości. Zapewne potraficie liczyć!?
_________________ specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych
Ostatnio zmieniony przez hak64 2020-08-11, 22:49, w całości zmieniany 2 razy
Według mnie chodzi raczej o stadium dojrzałości. Każde rozwiązanie techniczne ma swój czas raczkowania, nauki chodzenia, a w końcu udaje się osiągnąć dojrzałość, albo dane rozwiązanie jest zarzucane. Niestety obecny cykl technologiczny raczej można by nazwać cyrkiem technologicznym pod dyktando marketingowców. Zanim jakieś rozwiązanie dojdzie do dojrzałości, jest zastępowane nowszym, "bo klienci tak chcą" albo "bo takie są trendy w motoryzacji". Ja nie mam nic do elektroniki w aucie, nie jestem bezwzględnym wielbicielem rozwiązań mechanicznych, ale faktem jest, że mechanika miała ponad 100 lat, żeby dojrzeć, a elektronika ciągle raczkuje.
Problem nie w zaufaniu, a forsowanych na siłę rozwiązaniach technologicznych. Producenci starając się wyeliminować tzw. błąd ludzki, zapominają, że technologia też jest zawodna, a bywa, że staje się główną przyczyną tragedii. Przykłady można mnożyć, ale wystarczy trochę wyobraźni...
Coraz częściej w samochodach montuje się klemy pirotechniczne -urządzenie niszczy kabel zasilający, eliminując ryzyko pożaru po kolizji - pięknie, prawda?! No to wyobraźmy sobie mało uczęszczaną drogę na odludziu, jest zima, a na dworze -25 stopni. Auto wpadło w poślizg i wjechało w zmrożoną zaspę. Klema zadziałała, nie mamy ogrzewania, bo silnika nie da rady odpalić. Ile nam zostało czasu? Parę "zdrowasiek"? Ta sama klema w sytuacji, gdy we mgle najedziemy na przeszkodę wyłączy nam prąd w aucie i nie będzie swiateł stopu, mrugania awaryjnymi. Czekamy cierpliwie, aż kolejny wóz z zrobi z naszego harmonijkę.
Ja rozumiem, że trzeba iść z postępem, ale wprowadzając go w życie należy uwzględnić wszelkie za i przeciw, bo ten postęp nie może stanowić dla nas zagrożenia!
_________________ specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych
Ostatnio zmieniony przez hak64 2020-08-12, 10:18, w całości zmieniany 1 raz
Oczywiście. Dlatego próby wyeliminowania błędów ludzkich ostatecznie prowadzą do coraz większego skomplikowania technicznego przy jednoczesnym coraz większym ogłupieniu użytkowników.
Tam, gdzie to zrozumiano, nie rezygnuje się z postępu technicznego, przy jednoczesnym wymaganiu odpowiedniej kompetencji i uwagi od użytkownika. Pierwszy z brzegu przykład to lokomotywy, gdzie coraz nowocześniejsze rozwiązania bezpieczeństwa współgrają z pracą maszynisty, który co chwilę musi udowadniać, że żyje (czuwakiem).
A jeśli chodzi o poprzedni przykład z modułem komfortu, sam to przerabiałem. Mechanik chyba z 5 razy rozgrzebywał mój poprzedni samochód, próbując dojść, gdzie jest wilgoć, która sprawia, że raz to działało, raz nie. W końcu sprzedałem auto (uświadamiając kupca o problemie), więc nie wiem, czy w końcu udało się to ostatecznie doprowadzić do porządku.
A jeśli chodzi o poprzedni przykład z modułem komfortu, sam to przerabiałem. Mechanik chyba z 5 razy rozgrzebywał mój poprzedni samochód, próbując dojść, gdzie jest wilgoć, która sprawia, że raz to działało, raz nie.
W moim mietku ("S" klasa z 87 roku) nastąpiła niespodziewana awaria systemu wentylacji (spalił się bezpiecznik i przełącznik otwierania szyb). Naprawiłem samodzielnie, a niezbędne części nabyłem za 40 zł. U kolegi w nowszym modelu pojawił się ten sam problem (zużyta uszczelka szyby w drzwiach puszczała wodę, przez co zalało kostkę i padł moduł komfortu). Naprawa kosztowała 9 tys zł. Warty podkreślenia jest także fakt, że moim autem z taką usterką dało się jeździć, jego wozidło musiało korzystać z lawety...
_________________ specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych
Warty podkreślenia jest także fakt, że moim autem z taką usterką dało się jeździć, jego wozidło musiało korzystać z lawety...
Aczkolwiek wiesz, że w wozie drabiniastym z 1908 roku dałoby się jeździć nie z taką usterką, grunt, żeby korniki nie żarły Sęk w tym, że każda epoka ma swoje dobre i złe strony -- w średniowieczu np. większość epidemii miała charakter lokalny, bo ludzie mało się przemieszczali, a nawet jeśli, to zwykle nie dożył podróży między Padwą a Gandawą. Podobnie z samochodami -- na pewno te kochane stare gruchoty-klekoty są tańsze w serwisie, ale biorąc pod uwagę ich bezpieczeństwo, żeby się nie okazało, że zaoszczędzone na naprawach pieniądze wydasz później...
na pewno te kochane stare gruchoty-klekoty są tańsze w serwisie, ale biorąc pod uwagę ich bezpieczeństwo, żeby się nie okazało, że zaoszczędzone na naprawach pieniądze wydasz później...
Kolego, ja nie mówię o zabytkach motoryzacji z czasów, gdy plastiku używano wyłącznie do wysadzania mostów. To samochody z najlepszych lat motoryzacji, które prócz nietuzinkowego wyglądu, mają jeszcze charakter. Nie lubię biednych samochodów i zarówno Marea, jak i "S"klasa mają wszystko co jest mi potrzebne w aucie. Jest wspomaganie, ABS, klimatyzacja, elektryczne szyby, poduszki powietrzne, a i mocy nie muszę się wstydzić, bo nawet skromniejsza Marea (silnik 2,0 r5) generuje 147 KM. Starsza "S"klasa służy wyłącznie do okazjonalnych wyjazdów, ale Marysia (kombi) wozi psa w bagażniku, jeździ na grzyby, ryby i polowania, a jeśli w jakiś niespodziewany sposób dokona żywota, to kupię drugą, albo Volvo V70 w wersji Cross cuontry, za kwotę, którą niektórzy wydają na komplet nowych wtrysków...
_________________ specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych
Ostatnio zmieniony przez hak64 2020-08-12, 15:43, w całości zmieniany 1 raz
Marka: Fiat
Model: TIPO SW
Silnik: 1.4
Rocznik: 2020
Wersja: Laureate
Dołączył: 07 Kwi 2019 Posty: 297 Skąd: Bielsko Biała
Wysłany: 2020-08-12, 20:11
Swojego czasu świata nie widziałem poza 20-to letnim VW wyśmiewając nowe plastikowe cudeńka.
Pewnego czasu a było to ponad 10-sieć lat temu popełniłem największy błąd życia i kupiłem nowy z salonu. Wtedy odkryłem, że sklep z częściami oraz mechanik, to nie rodzina i nie trzeba tam co chwilę jeździć.
Tak już jakoś pozostało, sklep się gdzieś przeniósł a mechanik przebranżowił. Po znajomościach jak i po starej motoryzacji pozostały wspomnienia.
Czasami kusi mnie zakup jakiegoś rocznika 10+ ale to tylko żeby wyjechać w piękny słoneczny weekend na przejażdżkę, ale może już nie za daleko.
Marka: renault
Model: captur
Silnik: 1.3 mild
Rocznik: 2024
Dołączył: 20 Mar 2016 Posty: 466 Skąd: Częstochowa
Wysłany: 2020-08-21, 08:34
Macminer- z tego co piszesz wynika że masz bogatych braci.
Pogadaj z nimi czy nie zechcieliby dołożyć niepełnosprawnemu kierowcy trochę kasy za którą mógłby kupić niedrogie auto z automatem na przykład Clio za 64000 złotych.
Ktoś tu pisał że za komuny było lepiej.
To nieprawda za komuny niepełnosprawny człowiek umiejący prowadzić samochód nie mógł się doprosić zaświadczenia od lekarza potrzebnego do prawa jazdy.a teraz za demokracji ja dostałem już chyba szóste terminowy zaświadczenie kilka dni temu. Uważam że współczesne proste samochody takie jak moja Sandero Access są lepsze niż dawniejsze proste auta takie jak na przykład Tico. silnik sterowany elektroniką nie wyje wysokimi obrotami uruchamiany na zimno. Jest elektryczne wspomaganie kierownicy ABS i ESP.
_________________ Sandero dla bratanka a dla mnie Captur
Ostatnio zmieniony przez wlodarek1 2020-08-21, 08:37, w całości zmieniany 2 razy
Macminer- z tego co piszesz wynika że masz bogatych braci.
No, cóż, nawet swoją Dacię musiałem kupować za swoje, bracia się nie dokładali. Jeden i drugi działa w biznesie. Ich samochody formalnie były kupowane na firmę. Nie sądzę, żeby stać ich było na finansowanie tego, co leży w gestii państwa, opieki społecznej itp. W końcu na coś idą ich (i moje, i twoje) podatki?
Jeśli chodzi o starą i nową motoryzację oraz potrzeby niepełnosprawnych - zawsze sobie jakoś radzono, chociaż rozwiązania potrafiły być bardzo toporne. Mój teść jeździł Velorexem. Ciekawe, kto jeszcze pamięta ten dziwny, trójkołowy pojazd? Będąc przed laty w Odessie, skorzystałem z taksówki, którą prowadził kierowca bez nóg. Auto to był stary Zaporożec, zaadaptowany do jego potrzeb (dziwny system przekładni, które obsługiwał rękami). Mam też znajomego we Wrocławiu, który ma zupełnie niesprawne nogi, jeździ na wózku, ale prowadzi auto. Sam dostosował stary Renault Espace (trzyma w rękach coś, co wygląda jak podwójna rurka z uchwytami, którą obsługuje pedały gazu i hamulca; skrzynia oczywiście automatyczna). Dzięki temu jest w stanie prowadzić firmę i zarabiać na rodzinę. Nie przelewa mu się, ale stara się, jak może.
Jeśli chodzi o mnie, pomimo bardzo poważnych problemów zdrowotnych, nie poddaję się i pracuję. Takie mam wzorce rodzinne - od dziadków, poprzez rodziców, że dopóki człowiek ma choćby odrobinę siły, nie ma narzekać, tylko wstawać z łóżka i zapierniczać do roboty. Rozumiem potrzeby niepełnosprawnych, ale raczej bezpośrednio nie jestem w stanie pomagać finansowo innym.
Marka: Opel
Model: Zafira Family
Silnik: 1,8
Rocznik: 2014
Dołączył: 15 Lip 2010 Posty: 1591 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2020-08-21, 13:53
Ja kupiłem w 2014 nową Zafirę ale w wersji Family - samochód konstruowany jeszcze według starszych zasad, kończy właśnie 6 lat bezawaryjnej jazdy, mam nadzieję że dojeżdżę nim do do końca życia - Lagunę z 1998 bez większych problemów eksploatowałem przez 20 lat. Jak masz samochód od nowości i go traktujesz odpowiednio to większe awarie nie powinny występować - wiadomo że przynajmniej raz trzeba będzie regenerować alternator czy rozrusznik, wymieniać części zużywające się ale silnik, sprzęgło czy skrzynia biegów powinny te 300 - 400 tyś wytrzymać.
Pierwszym samochodem, którym miałem okazję jeździć po zrobieniu prawa jazdy była Toyota Cressida DX Diesel (2.2L, rocznik chyba 1980, https://i.ebayimg.com/images/g/S8UAAOSwQGteIbWJ/s-l1600.jpg ). Taką miał mój ojciec. Był to rok 1989 i benzyna była jeszcze na kartki, więc musiał być diesel. Miało to 66 KM, 5-biegowy manual, tylny napęd (sztywny most na sprężynach spiralnych), w polskich warunkach bardzo szybko rdzewiała, ale jaki to był piękny samochód. A komfort na tylnej kanapie był niezrównany. Ta stylistyka japońskich samochodów z lat 80. to coś, co zawsze powoduje u mnie, że łezka w oku się kręci. Toyota Cressida i Crown, Nissan Laurel, Honda Accord i Legend, Mazda 929, MItsubishi Gallant, takie klasyczne sedany, z niezliczoną ilością chromowanych ramek, dopieszczonych stylistycznie szczegółów, masywne, wystające zderzaki. Piękne.
W Polsce widziałem na własne oczy zaledwie kilka egzemplarzy Cressidy (w Pewexie tego modelu nie sprzedawali), ale w USA czy w Australii wciąż trochę tego się zachowało.
Poniżej ładna sztuka z rzędową szóstką pod maską.
https://www.youtube.com/watch?v=xNiD_dUjL2U
Wyobrażam sobie, że za 40 lat velomar junior na forum DACIA klub Polska+ zamieści fotkę Sandero 1.0 SCE z wpisem -".... dawniej to były samochody, miały kierownicę, pedały, przełączniki i można było jechać, skręcać i hamować kiedy się tylko chciało... eh to były piękne czasy prawdziwej motoryzacji..." :)
Wyobrażam sobie, że za 40 lat velomar junior na forum DACIA klub Polska+ zamieści fotkę Sandero 1.0 SCE z wpisem -".... dawniej to były samochody, miały kierownicę, pedały, przełączniki i można było jechać, skręcać i hamować kiedy się tylko chciało... eh to były piękne czasy prawdziwej motoryzacji..." :)
"...takiego miał mój ojciec. Był rok 2020, samochody były jeszcze na benzynę (dieslami zaczynali już straszyć ludzi), kupowało się je w salonach. Ta stylistyka europejskich samochodów z końca drugiej dekady XXI wieku -- Dacia Sandero, Peugeot 108, Toyota Aygo, Renault Clio -- zawsze powoduje u mnie, że łezka w oku się zakręci. Takie klasyczne hatchbacki, z dużą ilością plastików, zniekształcającymi obraz szybami, krzywo ustawioną kierownicą..."
A auto, to samo stare już nie takie fajne i bezawaryjne, jak kiedyś
bawię się retrokomputerami z końcówki lat 90 i początku 2000. I nie raz słyszałem w życiu teksty typu "bo XP to był system", "bo za czasów Dooma2 to gry były lepsze"...
G... prawda wysoki sądzie. Systemy wymagały instalacji 3000 sterowników, gry jak chodziły w 20fps to było dobrze a sprzęt potrafił być niekompatybilny ze sobą bo tak a zresztą to i tak bez znaczenia bo po dwóch latach komputer za grubą kasę nadawał się do starych gier i pracy.
Auta, komputery i inne rzeczy dzieciństwa wspominamy dobrze bo to w większości nie my je naprawialiśmy a ojcowie, a jeśli robiliśmy to my to nie wspominamy tego, że przez zalany gaźnik spóźniliśmy się do pracy a przy odpalaniu na pych albo z kabli odmarzły nam ręce bo znowu padł akumulator na mrozie. Z czasem umysł wypiera to co złe i "wygładza" wspomnienia. Dlatego traumatyczne trasy maluchem w 30 stopniach gdy zrywał się pasek i trzeba było rzeźbić wspominamy jako przygodę a nie realne zagrożenie dla rodziny, że dostaną udaru.
Do tego wspomina się tu auta które jeździły 10-20 lat temu więc każdy z nas był 10-20 lat młodszy. Ja mając 18 lat miałem w dupie takie dyrdymał jak droga hamowania... Ba nawet cieszyłem się, że mam większy schowek kosztem poduszki pasażera a brak ABS pozwalał lepiej ślizgać mi się na parkingu w zimie.
A dla tych co nie lubią ABS i twierdzą, że im tylko przeszkadza. To znaczy, że jeździcie na tyle zachowawczo, że nie musieliście zatrzymać się natychmiast (i chwała wam za to) albo skasowaliście już kilka aut. I nie, to że Ci facet wyjechał i miałeś możliwość zahamować bez ABS to nie jest sytuacja graniczna, najzwyczajniej miałeś kupę miejsca a wbicie pedału w podłogę pozwoliło by Ci zatrzymać się kilka metrów wcześniej niż to zrobiłeś.
Jeśli Ci kierownica chodzi za lekko a układ jest za mało bezpośredni to proszę wrzuć do swojego 30 letniego klasyka oponę 215 zamiast 165 i wykręć tym na zapchanym do granic możliwości parkingu a potem jadąc 50-60km/h wjedź w kałużę... Ciekawe czy dalej będziesz tęsknił za starymi autami.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum