Piłka krótka- nagrywający zachowuje się w sposób prawidłowy i brak jakichkolwiek zarzutów. Bmw zachowuje się jakby miało poczekać bo zwalnia aż ktoś go wpuści na pas, a następnie widzę próbę wyłudzenia ubezpieczeniowego poprzez próbę wjechania w bok auta mimo, że ma miejsce na poboczu do poruszania czy tych manewrów które wyprawia.
Swoje zdanie o policjantach podtrzymuję. Dużo papierkowej roboty o w sumie pierdołę to woleli spławić natręta. A najlepiej się spławia jak mu się wmówi, że jego wina i dostanie mandat. Bo zdecydowana większość jest mentalnie w sytuacji uniżonej do władzy.
Kolega "ekspert od analizy wypadkowej" bredzi. Bo gdyby miał rację to powinniśmy wpuszczać każdego wyjeżdżającego np z bramy, skręcającego z naprzeciwka na lewoskręcie, wjeżdżającego na nasz pas skrętu na rondzie w pasa jazdy na wprost etc. Powstała by na drogach sytuacja jak z kawału "że kierowca nie jedzie na zielonym bo mu szwagier wyjedzie".
No cóż Jeśli kolega nauczy się precyzować swoje myśli w logiczny ciąg zdań, to być może dalsza dyskusja nabierze sensu. Póki co Waści własne wyobrażenie o przepisach ruchu drogowego, nie stanowi podstawy do dalszych rozważań, a nazywanie rzeczowych argumentów bredniami jest zwykle przejawem tzw. nienachalnej, bądź też bezobjawowej inteligencji.
Miłego dnia.
_________________ specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych
Czytam i ... zaczynam się bać.
Jak będę przejeżdżał na zielonym przez skrzyżowane i ktoś kto wpadnie na nie na czerwonym i uderzy we mnie, to mogę zostać uznanym winnym, bo mogłem to przewidzieć.
Trzeba zwalniać na drodze z pierwszeństwem, bo a nuż ktoś wyskoczy z podporządkowanej i ja będę winny, bo mogłem zahamować i go wpuścić.... itd. itp
Jedzie karetka na sygnale, omija korek przejeżdżając przez ciągłe linie, drogę dla rowerów, obszary wyłączone z ruchu, środek wysepki ronda i tyle ją widziałeś.
Proszę mnie poprawić jeśli się mylę, że w takim przypadku, jeżeli kierowca karetki spowoduje kolizję, to on jest wnny?
Jedzie karetka na sygnale, omija korek przejeżdżając przez ciągłe linie, drogę dla rowerów, obszary wyłączone z ruchu, środek wysepki ronda i tyle ją widziałeś.
Proszę mnie poprawić jeśli się mylę, że w takim przypadku, jeżeli kierowca karetki spowoduje kolizję, to on jest wnny?
Tak, mylisz się :) jedyny obowiązek kierującego pojazdem uprzywilejowanym to:
- zachować szczególną ostrożność (czyli musi brać pod uwagę, że jednak mogą mu nie ustąpić miejsca),
- słuchać się osoby kierującej ruchem.
Poza tym może "nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych", oczywiście pod warunkiem, że bierze udział w akcji ratowniczej.
traks napisał/a:
Czytam i ... zaczynam się bać.
Jak będę przejeżdżał na zielonym przez skrzyżowane i ktoś kto wpadnie na nie na czerwonym i uderzy we mnie, to mogę zostać uznanym winnym, bo mogłem to przewidzieć.
Trzeba zwalniać na drodze z pierwszeństwem, bo a nuż ktoś wyskoczy z podporządkowanej i ja będę winny, bo mogłem zahamować i go wpuścić.... itd. itp
Jak czytam takie komentarze... zaczynam się bać. Bo albo nie znasz przepisów, albo co gorsza nie czytasz ze zrozumieniem nawet teraz, kiedy temat jest podany kawa-na-ławę:
- nie trzeba zwalniać na drodze z pierwszeństwem przejazdu,
- bo jasne, że na podporządkowanej czasem ktoś jedzie,
- ale jeśli widzisz człowieka, który ewidentnie sobie nie radzi na drodze -- musisz reagować (analogicznie jak nie wolno Tobie rozjechać babuleńki, która sobie przechodzi przez jezdnię w miejscu niedozwolonym).
Mnie uczyli tego jeszcze na kursie prawa jazdy (1991 r.):
- babka jechała autem,
- przed nią jechał facet na rowerze, pijany w sztok (zygzakiem od lewej do prawej, i da capo al fine),
- babka 3 minuty jechała za facetem, po czym -- korzystając, że amplituda mu się wypłaszczyła -- postanowiła go wyprzedzić,
- a on akurat znów do lewej -- pod koła -- wypadek,
- wyrok: winna -- BO SKORO WIDZIAŁA, ŻE JEDZIE NAWALONY, TO MA UWAŻAĆ, A NIE ZAKŁADAĆ, ŻE AKURAT WYTRZEŹWIAŁ i BĘDZIE JUŻ JECHAŁ PROSTO.
Ostatnio zmieniony przez defunk 2020-08-09, 18:51, w całości zmieniany 1 raz
defunkTak, mylisz się :) jedyny obowiązek kierującego pojazdem uprzywilejowanym to:
- zachować szczególną ostrożność (czyli musi brać pod uwagę, że jednak mogą mu nie ustąpić miejsca),
- słuchać się osoby kierującej ruchem.
Poza tym może "nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych", oczywiście pod warunkiem, że bierze udział w akcji ratowniczej.
- oraz właśnie zachowuje szczególną ostrożność . czyli może wjechać na czerwonym , ale najpierw ma upewnić się , że inni mu ustępują ; może jechać po chodniku , ale nie może rozjeżdżać , przepędzać pieszych itp.
"Jak czytam takie komentarze... zaczynam się bać."
A czego? Że ktoś będzie zachowywał szczególną ostrożność na skrzyżowaniach?
Co do pijaka, wyrok winna, rozumiem że pijanego z błogosławeństwem odesłano do domu?
Ja wprawdzie prawo jazdy robiłem w latach osiemdzesiątych, ale nie od dziś wiadomo że winny wypadku, kolizji jest zawsze kierujący pod wpływem nie zależnie od okoliczności
defunkTak, mylisz się :) jedyny obowiązek kierującego pojazdem uprzywilejowanym to:
- zachować szczególną ostrożność (czyli musi brać pod uwagę, że jednak mogą mu nie ustąpić miejsca),
- słuchać się osoby kierującej ruchem.
Poza tym może "nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych", oczywiście pod warunkiem, że bierze udział w akcji ratowniczej.
- oraz właśnie zachowuje szczególną ostrożność . czyli może wjechać na czerwonym , ale najpierw ma upewnić się , że inni mu ustępują ; może jechać po chodniku , ale nie może rozjeżdżać , przepędzać pieszych itp.
To właśnie zakładałem, że jeżeli karetka wjeżdża na czerwonym, i dochodzi do kolizji, to znaczy że kierowca karetki nie upewnił się że inni użytkownicy usłyszeli i zobaczyli sygnał dźwiękowy i świetlny i zastosowali się do nich.
Zakładam że nikt z premedytacją i rozmysłemn niie wjeżdża pod koła karetki.
Co do pijaka, wyrok winna, rozumiem że pijanego z błogosławeństwem odesłano do domu?
Ja wprawdzie prawo jazdy robiłem w latach osiemdzesiątych
Po tych rewelacjach dziwi mnie że je posiadasz! Co do pijaka, to zapewne dostał wyrok za jazdę w stanie nietrzeźwości, a za spowodowanie wypadku już niekoniecznie.
traks napisał/a:
nie od dziś wiadomo że winny wypadku, kolizji jest zawsze kierujący pod wpływem nie zależnie od okoliczności
Niezależnie od okoliczności winny może być tylko ocet! A na obalenie twojej tezy taka ciekawostka.
Jedzie sobie pijaczyna swoim autkiem, trzyma się właściwego pasa ruchu i widzi że na przejeździe kolejowym zaczyna mrugać czerwone światło, choć szlabany jeszcze się nie opuszczają. Pijaczyna hamuje i zatrzymuje się przed przejazdem, a jadący za nim trzeźwy kierowca dostawczaka nie... Dochodzi do wypadku. Znajdź mi proszę "geniuszu" podstawę prawną do przedstawienia zarzutu za spowodowanie wypadku kierującemu pijaczynie.
_________________ specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych
Skąd ja to znam. U mnie w pracy kolega przecinał tramwajem ulicę Bożego Ciała. wyjeżdżał ze strefy. Było pusto, nagle pojawił się samochód z pijaczkiem za kierownicą. Dochodzi do kolizji. winny oczywiście motorniczy, bo nie zdążył. ewentualnie współwina. Tyle tego, że nie pamiętam
Było pusto, nagle pojawił się samochód z pijaczkiem za kierownicą.
Znaczy, nagle wylądował na drodze, bo wcześniej go nie było...
Zrozumcie ludzie, że siadanie za kierownicę w stanie nietrzeźwości jest naganne i karalne, ale sam fakt kierowania po pijaku, nie daje podstaw do wskazania winy za spowodowanie wypadku.
nowy napisał/a:
Skąd ja to znam.
Jesteś podobno zawodowym kierowcą, podam ci zatem taki przykład:
Kierowca ciężarówki po weekendzie wsiadł w auto i wyjechał w trasę. Pół godziny później, na prostej drodze kierujący motocyklem najprawdopodobniej postanowił zakończyć swój żywot na masce ciężarówki (najprawdopodobniej, bo nie zostawił listu pożegnalnego, ale tęż nikt nie zasypia za kierownica motocykla). Kierujący motocyklem na prostym odcinku drogi zjechał na przeciwległy pas ruchu i czołowo zderzył się z samochodem ciężarowym. U kierującego ciężarowym stwierdzono obecność alkoholu w wydychanym powietrzu 0,28 promila (chłop nie zdążył do końca wytrzeźwieć, a godzinę później już by się mieścił w normie). No nie był trzeźwy, ale postawcie mu teraz jeden z drugim zarzut spowodowania wypadku i zamknijcie w pudle na 8, czy 12 lat.
Nie jest moim zamiarem bronienie pijaków, ale każdy odpowiada za swój czyn. Jeden, za to że prowadził pijany; drugi, za spowodowanie wypadku.
_________________ specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych
Zrozumcie ludzie, że siadanie za kierownicę w stanie nietrzeźwości jest naganne i karalne, ale sam fakt kierowania po pijaku, nie daje podstaw do wskazania winy za spowodowanie wypadku.
zgadzam się w 100%, choć wcześniej sądziłem inaczej jeśli chodzi o wskazanie winy
hak64 napisał/a:
nowy napisał/a:
Było pusto, nagle pojawił się samochód z pijaczkiem za kierownicą.
Znaczy, nagle wylądował na drodze, bo wcześniej go nie było...
Nie, to nie tak. Ta ulica nie jest długa, ma może 200 m, ale jest prawie pod kątem prostym i pole obserwacji do 50 m, dlatego napisałem, że pojawił się nagle
hak64 napisał/a:
Jesteś podobno zawodowym kierowcą,
Nie byłem, nie jestem i chyba nie będę. Posiadanie uprawnień na pojazd szynowy nie czyni ze mnie zawodowego kierowcy. Po 12 latach pracy w MPK są sytuacje, które potrafią mnie jeszcze zaskoczyć i które ciężko przewidzieć. Przyznam szczerze, że ta praca nauczyła mnie przewidywania sytuacji kolizyjnych z dużym wyprzedzeniem. Kazdego dnia nazbierało by sie 3-4
Ostatnio zmieniony przez nowy 2020-08-10, 06:52, w całości zmieniany 1 raz
To wszystko co piszecie trochę nie mieści mi się w głowie (chociaż nie wykluczam, że macie rację) bo mając wybitnie cwanego "współuczestnika" kolizji i jego znajomego w drogówce można zrobić niemal z każdego zdarzenia zrobić "możliwość uniknięcia kolizji". Ten cały przepis opiera się na uznaniowości policji i nawet jeśli sprawa trafi do sądu, to na 99% notatka służbowa jest tak naprawdę uzasadnieniem, że Ty mogłeś uniknąć tej kolizji ale tego nie zrobiłeś.
Wjechał Ci na rondo? Jak byś obserwował wjazdy to widział byś, że się nie zatrzymuje i powinieneś jechać z taką prędkością, żeby wyhamować.
Wymusił z podporządkowanej? Jak byś obserwował pobocze to widział byś, że się nie zatrzymuje i powinieneś jechać z taką prędkością, żeby wyhamować.
Wyjechał z prywatnej posesji? Jak byś obserwował to widział byś, że brama jest otwarta i ktoś może z niej wyjechać. Poza tym powinieneś jechać z taką prędkością, żeby wyhamować.
Mam nadziej, że niektórzy koledzy się nie obrażą za poniższy lekko sarkastyczny tekst (nie odnoszący się do kol Fruxo), a nawiązujący przede wszystkim do przypadków zaniechania tj. nie podjęcia działania np. awaryjnego hamowania w warunkach „ bycia w prawie” i o sytuacjach gdzie kierujący mógł uniknąć kolizji, ale ze znanych sobie powodów tego nie zrobił.
Może się mylę, ale odniosłam wrażenie, że w niektórych wypowiedziach pobrzmiewają trochę nutki smutku za brakiem przyzwolenia legislacyjnego dającego możliwość tzw. szeryfowania, tj. osobistego egzekwowania sprawiedliwości wynikających z własnej interpretacji Prawa o Ruchu Drogowym. Bo dlaczego by takie zachowania penalizować? Jak byłoby fajnie gdyby ustawodawca nie karał zaniechań konieczności powzięcia ekstremalnego wysiłku w celu uniknięcia kolizji. Przecież jakaś część kierowcy z własnej woli i z dużą chęcią pełniłaby funkcję społecznych wychowawców, którzy to szybko i empirycznie nauczyli by reszty szacunku do Prawa Drogowego, a to zapewne zmniejszyłoby ilość wypadków w dłuższym okresie. Co prawda, pewnie z czasem racjonalnie myślący szeryfowie doszli by do wniosku, że po co mają np. obcierać sobie własny zderzak o drzwi jakiegoś cwaniaka, lepiej dogonić dziada na światłach i specjalnie na takie przypadki przygotowanym kijem bejsbolowym stuknąć go w te drzwi powodując mniej więcej takie szkody jakiego dokonałby zderzak podczas kolizji (której przecież tylko dzięki ich dobrej woli uniknęli). Przy większych prędkościach pojawiłby się pewnie problem bo trzeba by było nabyć umiejętności adekwatnego łamania kości niedoszłym sprawcom kolizji. Tu oczywiście można by się posłużyć prawem do substytucji i zlecać to specjalistom, ale to spowodowałby konieczność opracowania nowych i skomplikowanych aktów prawnych – specjalnych tabel dozwolonych adekwatnych uszkodzeń itp. I pewnie tu jest pies pogrzebany bo zapewne tym leniwym posłom nie chce się tego robić i dlatego poszli na łatwiznę uchwalając konieczność unikania kolizji nawet jak jesteśmy „na prawie”. Po prostu lenie!
_________________ Od f126p do Dustera
Ostatnio zmieniony przez maugu 2020-08-10, 08:00, w całości zmieniany 1 raz
Nie chodzi o szeryfyfowanie, a dziwny symrtryzm w prawie. Bo oto mamy taką sytuację, gdzie dochodzi do kolizji kierowcy poruszającego się zgodnie z przepisami, a takiego, który ewidentnie je łamie. A skutkuje to obopólną winą.
To wszystko co piszecie trochę nie mieści mi się w głowie (chociaż nie wykluczam, że macie rację) bo mając wybitnie cwanego "współuczestnika" kolizji i jego znajomego w drogówce można zrobić niemal z każdego zdarzenia zrobić "możliwość uniknięcia kolizji". Ten cały przepis opiera się na uznaniowości policji i nawet jeśli sprawa trafi do sądu, to na 99% notatka służbowa jest tak naprawdę uzasadnieniem, że Ty mogłeś uniknąć tej kolizji ale tego nie zrobiłeś.
Wjechał Ci na rondo? Jak byś obserwował wjazdy to widział byś, że się nie zatrzymuje i powinieneś jechać z taką prędkością, żeby wyhamować.
Wymusił z podporządkowanej? Jak byś obserwował pobocze to widział byś, że się nie zatrzymuje i powinieneś jechać z taką prędkością, żeby wyhamować.
Wyjechał z prywatnej posesji? Jak byś obserwował to widział byś, że brama jest otwarta i ktoś może z niej wyjechać. Poza tym powinieneś jechać z taką prędkością, żeby wyhamować.
Postanowiłem nieco wyprostować twoje myśli. Mając do czynienia z cwaniakiem, istotnie należy się przygotować na kłopoty, ale nie mieszaj do tego policji. Żaden normalny policjant (nienormalnych też niestety można spotkać) nie będzie ryzykował utraty pracy i wolności (policjant odpowiada karnie za niedopełnienie obowiązków służbowych, lub przekroczenie uprawnień), w obronie kumpla, czy innego znajomego. Notatka służbowa nie jest wiążącym dokumentem, to zapis spostrzeżeń i ustaleń policjanta, który nie widział zdarzenia, ani okoliczności jego zaistnienia. Ważniejsze są więc protokoły przesłuchań. Gdy sprawa trafia do sądu, strony postępowania mają prawo do składania wniosków dowodowych, takim dowodem może być filmik z rejestratora, czy monitoringu miejskiego. W celu rozwiania wątpliwości sąd może powołać biegłego, który dysponując materiałami sprawy wyda swoją opinię (bywa że sprzeczną z ustaleniami policji).
Co do dalszej treści twojego postu i rozważań, co by było gdyby, To skwituję to tak: "mógł przecież zostać w domu".
_________________ specjalista z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i odszkodowań powypadkowych
"Jak czytam takie komentarze... zaczynam się bać."
A czego? Że ktoś będzie zachowywał szczególną ostrożność na skrzyżowaniach?
Co do pijaka, wyrok winna, rozumiem że pijanego z błogosławeństwem odesłano do domu?
Ja wprawdzie prawo jazdy robiłem w latach osiemdzesiątych, ale nie od dziś wiadomo że winny wypadku, kolizji jest zawsze kierujący pod wpływem nie zależnie od okoliczności
Czyli jeśli zasnę na środki skrzyżowania, pijany jak bela, i we mnie ktoś rypnie, to winny zderzenia ja?
HWfreak napisał/a:
To wszystko co piszecie trochę nie mieści mi się w głowie (chociaż nie wykluczam, że macie rację) bo mając wybitnie cwanego "współuczestnika" kolizji i jego znajomego w drogówce można zrobić niemal z każdego zdarzenia zrobić "możliwość uniknięcia kolizji". Ten cały przepis opiera się na uznaniowości policji i nawet jeśli sprawa trafi do sądu, to na 99% notatka służbowa jest tak naprawdę uzasadnieniem, że Ty mogłeś uniknąć tej kolizji ale tego nie zrobiłeś.
Nie, notatka policjanta jest jednym z dowodów, do tego są czasem świadkowie, no i słowa obu uczestników ruchu. Mandatu można nie przyjąć, sprawa idzie wówczas do sądu, będzie biegły, który próbuje ustalić stan faktyczny -- kto hamował? kto nie hamował? z jak daleka było widać przedpole? (nb. "50 metrów" to w świetle wypadku w mieście strasznie dużo) czy można było podjąć inne manewry obronne? czy obwiniony mógł spróbować coś innego, by uniknąć zderzenia.
Dlatego dodam, że z tego mojego czytania wychodzi, że ca. 95% potencjalnie korzystnych rezultatów kończy się gorzej dla obwinionego/oskarżonego, bo: KOMBINOWAŁ ZAMIAST HAMOWAĆ. Stąd też tak ważne jest posiadanie sprawnego auta, zaś jeśli jest ono wyposażone w taką nowalijkę jak ABS -- cisnąć aż do skutku (cisnąć i omijać, nie próbować omijać bez hamowania).
Ostatnio zmieniony przez defunk 2020-08-10, 09:20, w całości zmieniany 1 raz
Czyli jak jadę pijany rowerem od krawężniku do krawężniku, to w przypadku wypadku nie jestem nawet współ innym bo w żaden sposób nie przyczyniły się do wypadku swoim stanem i zachowaniem na drodze?
Myślę, że niektórym forumowiczom chodzi o tzw. zasady ogólne, pojęcia nieostre, „hasła wytrychy” takie jak zasada ograniczonego zaufania, prędkość bezpieczna, szczególna ostrożność, a są one w prawie stosowane i powoduję tzw. elastyczność prawną co może oczywiście skutkować nadużyciami, ale sądy (sprawiedliwe) dzięki takim „wytrychom” mogą kierując się swobodną oceną faktów w tym tzw. doświadczeniem życiowym ferować sprawiedliwsze wyroki.
I może cytat z:
http://iusetadministratio...17_3_Kunert.pdf
"Niedopuszczalna w realizacji zasady jest postawa sądu charakteryzująca się automatyzmem i stosowaniem schematów, choć zasada sama w sobie zawiera schemat postępowania. Kryterium zasad: logiki, doświadczenia życiowego i wiedzy stawia wyraźne wymaganie w działaniu sądu na podstawie tzw. „ otwartego umysłu” poprzez stałe doskonalenie procesów myślowych, spostrzeżeń oraz poszerzanie wiedzy ogólnej. "
Jeżeli nie jesteś „statystycznie” (wg oceny sądu) w stanie przewidzieć jakiegoś zdarzenia drogowego to tu kończy się stosowanie np. zasady ograniczonego zaufania bo sąd od nikogo takich zdolności nie będzie się domagał, a przynajmniej nie powinien.
Czyli jak jadę pijany rowerem od krawężniku do krawężniku, to w przypadku wypadku nie jestem nawet współ innym bo w żaden sposób nie przyczyniły się do wypadku swoim stanem i zachowaniem na drodze?
To zależy od wypadku, od sytuacji (stanu faktycznego) -- od tego czy przyczyniłeś się czy nie. Jeśli na głowę nawalonego rowerzysty spadnie drzewo, to raczej alkohol nie miał z tym związku. Jeśli uderzy w niego inny rowerzysta -- sąd będzie oceniał jaki jest związek pijaństwa z wypadkiem.
Więc znów się zdziwisz, ale w przypadku odpowiedzialności cywilnej wobec rodziny ofiary, która nie miała zapiętych pasów (dla uproszczenia: zmarła) też nie ma prostego rozumowania "brak pasów = odpowiedzialność za skutek". Za każdym razem analizuje się czy zapięcie pasów by coś zmieniło -- jeśli by zmieniło, to się ocenia, na ile by zmieniło (w 10%? w 50%? 90%?).
traks napisał/a:
A co do przypadku zaśnięcia na środku skrzyżowania, rozumiem że uważasz że takim zachowaniem nie stwarzasz żadnego zagrożenia w ruchu?
Uważam, że oczywiście, ale spowodowanie wypadku wymaga czegoś więcej niż pozostawienia auta w określonym miejscu (taki pojazd mógł się przyczynić do wypadku, ale nie spowodował go).
Co do drzewa spadającego na rowerzystę zgoda, co do tego że jechał pijany już nie koniecznie. Gdyby jechał trzeźwy, trzymał się prawej krawędzi jezdni i zachowywał by się przewidywalne dla innych użytkowników ruchu, do opisanego wypadku by nie doszło.
Co do pasów, to raczej nie wpływają one na bezpieczeństwo ruchu, a jedynie na obrażenia w przypadku kolizji.
Co do drzewa spadającego na rowerzystę zgoda, co do tego że jechał pijany już nie koniecznie. Gdyby jechał trzeźwy, trzymał się prawej krawędzi jezdni i zachowywał by się przewidywalne dla innych użytkowników ruchu, do opisanego wypadku by nie doszło.
Więc jeśli to jego nieprzewidywalne zdarzenie spowodowało wypadek, on będzie obciążony skutkami.
Podchodząc do sprawy inaczej: jadę pijany jak zetor, ale jadę prawidłowo, bo daję radę -- ale na skrzyżowaniu uderza we mnie całkowicie trzeźwy kierowca, który w nosie miał wszystkie przepisy (powiedzmy: prędkość i pierwszeństwo). Kto jest winny dojścia do wypadku?
Natomiast przykład z pasami odnosił się do tego, że odpowiedzialność wychodzi od zasad prawnych, ale nie wystarczy sama znajomość przepisów, żeby rozstrzygnąć co i jak (to robi sędzia, względnie policjant w mandatowym) -- trzeba jeszcze przeanalizować sekwencję zdarzeń (to robi biegły w sądzie -- no i policjant w mandatowym).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum