Wysłany: 2011-05-07, 13:51 Sprawa z lubelską policją.
Przydarzyła mi się dość kuriozalna przygoda i nie do końca wiem, co powinienem zrobić, więc podzielę się nią z Wami i poproszę o poradę.
Dostałem wezwanie na policję, w sprawie stłuczki. Nie wiedziałem o co chodzi, więc zadzwoniłem do policjantki prowadzącej sprawę i okazało się, że chodzi nie o mnie, a o moją żonę, która kierując moim autem miała rzekomo puknąć w inne auto i uszkodzić mu zderzak.
Żona z kolei powiedziała, że pamięta o co chodzi, cofając na parkingu przy żłobku źle obliczyła odległość i dotknęła auta tyłu stojącego za nią. Z tego co mi powiedziała wysiadła i dokładnie obejrzała oba zderzaki, ponieważ na żadnym nie było nawet śladu, pojechała sobie.
Przed kilkoma dniami byliśmy z żoną na północnej, gdzie okazało się, że był ponoć jakiś świadek, który widział całe zdarzenie. No i rzekomo poszkodowany/poszkodowana zgłosiła sprawę na policję, żeby dostać odszkodowanie.
I teraz zaczynają się cuda.
Na podstawie zeznania świadka policjantka zajmująca się sprawą stwierdziła, że moja żona uszkodziła drugie auto (ponoć chodzi o niewielką rysę, ale nie chce mi się wierzyć, że ktoś sobie zadał tyle trudu z powodu takiej dupereli), za nic biorąc oświadczenie mojej żony, złożone także pod przysięgą, że tego nie zrobiła... Jednocześnie stwierdziła, że świadek na pewno jest wiarygodny, bo... zeznawał pod przysięgą.
Oględziny samochodu nie wykazały jakichkolwiek śladów, które mogłyby sugerować, że samochód, którym jechała żona uderzył drugi na tyle mocni, by na tamtym była rysa (a ze zderzaka naszego autka nie wystaje NIC, czym mogłoby się inne auto zarysować...). Na moją sugestię, że być może uszkodzenie drugiego auta nie ma z moją żoną nic wspólnego, policjanta odpowiedziała sugerują, że od zdarzenia minęło wiele czasu i mogłem na przykład coś ze zderzakiem zrobić...
A teraz najlepsze ! Policjantka stwierdziła, że sprawcą szkody była moja żona, ale odmówiła wystawienia mandatu, przez co nie mogliśmy odmówić jego przyjęcia i skierować tym samym sprawę do sądu. Powiedziała także, że od jej decyzji w tej sprawie nie ma żadnego odwołania, nie ma "wyższej instancji" jest ona ostateczna i kończy sprawę.
Z jej punktu widzenia więc zapłacimy z naszego OC człowiekowi, którego nie znamy, za uszkodzenie, którego nie wyrządziliśmy i o którym niemal nic nie wiemy. Cała sytuacja jest mocno kafkowska, dlatego zdecydowałem, że sprawy tak nie pozostawię.
W poniedziałek skieruję do przełożonego tej policjantki skargę na nią, za nierzetelne, w mojej i mojej żony opinii, zajęcie się sprawą i zignorowanie jednego zeznania pod przysięgą na rzecz innego.
Zastanawiam się także nad poinformowaniem o całej sprawie mediów lokalnych i motoryzacyjnych, a w ostateczności także wniesieniem powództwa cywilnego przeciwko lubelskiej policji (wiem, jestem zawziętym skurczybykiem).
Będę bardzo wdzięczny za wszelkie rady i pomysły.
Ostatnio zmieniony przez Mikele 2011-05-07, 13:53, w całości zmieniany 1 raz
Mnie zastanawia jedno. Zarówno Ty, jak i Małżonka nie przyznajecie się do winy ( i słusznie jeśli do uszkodzenia nie doszło) Małżonka, jako rzekoma sprawczyni szkody (prowadziłą w chwili "kolizji") nie została uznana za winną "kolizji" w postępowaniu mandatowym ani też sądowym. Więc moje pytanie - do jakiej cholery masz płacić ze swojej polisy OC. W Rzymie kilka tysięcy lat temu był taki koleś który mawiał "nullum crime sine lege" - nie ma przestępstwa(wykroczenia) bez ustawy.
W opisanej przez Ciebie sytuacji Małżonka nie została uznana winną jak już wspomniałem. Chętnie poczytam jak się sprawa zakończy...
no ale powiedziała co zrobi jak nie załatwicie sprawy tak jak ona chce? bo jak dla mnie, póki nie ma mandatu wystawionego to może Was pocałować w dupę, a jak ma ochotę to może niech z jej OC wypłacą typowi 7 złotych na tubkę "tempa"
Powiedziała, że uznaje żonę za sprawcę szkody w tym drugim aucie i przekaże dane z naszej polisy OC osobie "poszkodowanej", żeby ta mogła otrzymać odszkodowanie.
Ubezpieczyciel twierdzi zaś, że jeśli otrzyma pismo z policji to nic nie może zrobić poza wypłatą odszkodowania, bo nie może podważać decyzji policji...
Spytałem także policjantki, czy przekaże mi dane osoby, która zgłosiła na policji szkodę, bym mógł złożyć w prokuraturze doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa próby wyłudzenia odszkodowania. Powiedziała że tego nie zrobi. Spytałem więc, czy mogę u niej złożyć takie doniesienie, bowiem ona zna personalia tej osoby. Odpowiedziała, że również nie. Czyli generalnie w teorii jesteśmy w czarnej d... i nic nie możemy zrobić...
Żadnej podstawy prawnej. W dodatku ja w tej sprawie jako właściciel samochodu ponoć jestem także poszkodowanym i dostanę tylko pocztą pisemko z moimi prawami. Jakby nie mógł go sobie ściągnąć ze strony policji...
zwróć się do Komendanta Miejskiego Policji (na Północnej mieści się chyba KM Policji - sprawdź) na piśmie o przedstawienie zarzutów, podstawy prawnej i o wszystkiego co Cię interesuje a ma z tą sprawą związek... przy czym przedstaw swoje stanowisko - opis sytuacji... jednocześnie możesz zlecić rzeczoznawcy biegłemu z zakresu motoryzacji sporządzenie ekspertyzy na okoliczność stanu technicznego (napraw-lakierowania) zderzaka...
Po pierwsze, czy w pojeździe poszkodowanego znajdowała się jakaś osoba? Kolizja, to określenie potoczne. Policjantka chce nałożyć mandat za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Jeśli nikogo nie było w pojazdach poza twoją żoną, to jakie tu zagrożenie i komu? To zwykłe uszkodzenie mienia. Nie kolizja. Uszkodzenie mienia nie umyślne jest ścigane z oskarżenia prywatnego, wiec gościu może cię prywatnie przed sądem skarżyć za uszkodzenie zderzaka prywatnie przed sądem. Jak sad uzna cię winnym, wtedy zapłacisz ze swojego OC za szkody. po to właśnie jest ubezpieczenie. Co do Zeznań pod przysięgą, twoja żona rozumiem że była przesłuchiwana w charakterze sprawcy wykroczenia. Kolizja, czy umyślne uszkodzenie mienia są ścigane z urzędu. Więc nie rozumiem podstawy prawnej do przedstawienia zarzutów twojej żonie. Mandatu nie przyjmuj. Żądaj skierowania sprawy do sądu. Tam jak nawet uznają winę twojej żony, że nie umyślnie uszkodziła zderzak w drugim aucie, to zostanie co najwyżej ukarana kosztami - ok. 100 zł, oraz obowiązkiem pokrycia szkody. Nie dostanie żadnych punktów karnych. Występując przed sądem będziecie mieli w końcu tez szanse wykazać swoją wersje wydarzeń. Tak więc spokojnie z tymi kolizjami. Policja idzie na łatwiznę i wali mandaty na lewo i prawo mając do tego podstawy, lub nie. W tym przypadku nie było zagrożenia dla osób trzecich, wiec i nie ma kolizji.
Policjantka chce nałożyć mandat za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym.
Mikele napisał/a:
Policjantka stwierdziła, że sprawcą szkody była moja żona, ale odmówiła wystawienia mandatu, przez co nie mogliśmy odmówić jego przyjęcia i skierować tym samym sprawę do sądu.
Za wikipedią:
Kolizja drogowa – zdarzenie drogowe, w wyniku którego osoby w nim uczestniczące nie ponoszą śmierci ani nie doznają urazów a szkodzie ulega jedynie mienie (np. samochód).
Ostatnio zmieniony przez mrówa 2011-05-07, 15:49, w całości zmieniany 1 raz
Nie płać, nie dawaj danych polisy - niech Cię prywatnie sądzi (jeśli jesteś pewny swoich racji). Jeśli naprawa szkody to kwestia zaprawki, którą wykona lakiernik za (strzelam) 100zł, to nie wiem czy warto dotykać OC
Jeśli dobrze zrozumiałem to teraz policjantka poda dane z mojej polisy OC osobie "poszkodowanej", a ta dostanie odszkodowanie, bo ubezpieczyciel po prostu musi je wypłacić.
A my niczego się w tej sprawie nie dowiemy ponad to, co napisałem wyżej.
Dla mnie to jest jakaś paranoja totalna.
Nie płać, nie dawaj danych polisy - niech Cię prywatnie sądzi (jeśli jesteś pewny swoich racji). Jeśli naprawa szkody to kwestia zaprawki, którą wykona lakiernik za (strzelam) 100zł, to nie wiem czy warto dotykać OC
Dzisiaj podpowiedziano mi, że jeśli osoba "poszkodowana" znajdzie dobrego rzeczoznawcę, który napisze co trzeba, to wtedy nie będzie zaprawki i malowania, tylko nowy fabrycznie zderzak za pieniądze z mojej polisy...
Marka: Była Dacia
Model: Logan
Silnik: .
Dołączył: 25 Cze 2010 Posty: 819 Skąd: Polska
Wysłany: 2011-05-07, 16:13
Co to za bzdury plecie kolega, że jak uszkodzi mi typ samochód na parkingu, w którym mnie nie ma to mam go z oskarżenia prywatnego ścigać. Jeżeli nie chce podpisać oświadczenia to wzywam policje i tyle. Siostrze na parkingu pod blokiem uszkodził przy cofaniu koleś samochód i normalnie odszkodowanie z oc dostała. Poza tym jeżeli ktoś cofał i dotknął zderzakiem auto to mała rysa musi być albo na poszkodowanym albo na sprawcy nie ma wacka we wsi. Jeżeli ktoś to widział to spisał twoje numery i tyle. Zgłosił na policję i tyle. Poza tym ktoś tam pisał o tubce tempa, ciekawe jakby tej osobie porysowali zderzak to też chciałby 7zł na tempo dostać. Taka szkoda to minimum 300-400zł na malowanie zderzaka.
Taxi, sugerujesz że moja żona uszkodziła zderzak i uciekła z miejsca kolizji, czy mówiąc, że dokładnie obejrzała oba samochody, tak na prawdę miała na myśli, że nie obejrzała ?
Nie mam najmniejszego powodu, by nie wierzyć w to, co mówi moja żona, potrafię spojrzeć na sprawę obiektywnie i gdybym usłyszał od niej, że być może to jej wina, że nie jest pewna, albo że niedokładnie obejrzała zderzak tamtego auta, to pierwszy bym powiedział, że niestety, ale musimy płacić.
Moja żona jest pewna, że nie spowodowała tej szkody, a ja jestem pewien, że mówi prawdę.
No to teraz ubezpieczyciel wezwie Cię byś potwierdził, że zdarzenie miało miejsca, powiesz że nie miało miejsca uszkodzenie mienie (cały czas jeśli na pewno, bo jeśli nie to takiego ch*** który kłamie u ubezpieczyciela bym zabił) i ubezpieczyciel nie wypłaci odszkodowania.
Panowie to jest odpowiedzialność cywilna, spór dwóch stron - to chyba normalne że każdy broni swoich interesów i niech rozstrzygnie to sąd, a nie Pani na komisariacie.
Na komendzie nie może ani wystawić notatki ze zdarzenia (bo jej tam nie było!), także niech sąd na podstawie zeznań świadka, poszkodowanego i pozwanego oraz faktów (np. brak uszkodzeń i naprawy w ostatnim czasie samochodu) wyda wyrok. Jeśli sprawa zostanie umorzona (np. ze względu na brak dowodów) to masz to w nosie, jeśli uznają Cię winnym, to OC, albo ugoda (tak jak piszę - to nie klient wybiera rzeczoznawce, a Twój ubezpieczyciel - naprawę bezgotówkową również musi zaakceptować Twój ubezpieczyciel, w przypadku OC). A to raczej na pewno będzie lakierowanie elementu - także z dwóch rozwiązań na miejscu "poszkodowanego" (lakierowanie elementu w ASO albo 100zł w kieszeń), prywatnie wybrałbym 100zł.
No ale... zrobisz jak uważasz, policjanci często mijają się z prawdą (czasami przyciśnięci sami nagle doznają olśnienia że nie ma czegoś takiego jak brak prawa do odwołania (BUHAHAHA)).
W końcu zawsze możesz twierdzić że klient który zaparkował obok Ciebie uszkodził Twój samochód - i nie wmawiajcie mi że jak pójdę na policję i powiem że taki i taki uszkodził mój samochód, to policjant wezwie tego drugiego i nakaże mu naprawę!
TAXI_AIRPORT - ja miałem sytuację że facet Astrą I najechał na mnie przez zwężką i jedyne uszkodzenie to była ramka tablicy, także nie gadaj że dotknięcie samochodu zostawia ślad, bo może zostawić ślad nie większy niż zwykły kamyk, czy chociażby oparcie się człowieka o samochód...
Ostatnio zmieniony przez czaju 2011-05-07, 16:50, w całości zmieniany 1 raz
No to teraz ubezpieczyciel wezwie Cię byś potwierdził, że zdarzenie miało miejsca, powiesz że nie miało miejsca uszkodzenie mienie (cały czas jeśli na pewno, bo jeśli nie to takiego ch*** który kłamie u ubezpieczyciela bym zabił) i ubezpieczyciel nie wypłaci odszkodowania.
Nie do końca. Jeśli "sprawca" złoży oświadczenie u ubezpieczyciela, że nie spowodował uszkodzenia, ten skieruje sprawę do sądu w celu rozstrzygnięcia. Firma ubezpieczająca nie ma prawa rozstrzygać takich sporów.
Wysłany: 2011-05-07, 16:56 Re: Sprawa z lubelską policją.
Mikele napisał/a:
dokładnie obejrzała oba zderzaki, ponieważ na żadnym nie było nawet śladu, pojechała sobie.
Jedyna kwestia odnośnie której można mieć wątpliwości - bo piszesz o małej rysie - że jednak coś przeoczyła.
Zakładając, że jednak przeoczyła, a "poszkodowany" jest wyjątkowo wrażliwym człowiekiem to najlepszym wyjściem byłoby spotkać się z nim i poinformować go o zapłacie z własnej kieszeni i nie ruszaniu polisy OC.
Jeśli nie będzie chciał się dogadać, to faktycznie może być to kwestia wyłudzenia odszkodowania (dostanie kilka stów, a z rysą nic nie będzie robił; co najwyżej naprawi sam kredką lub zaprawką).
Tak jak piszecie jest w przypadku gdybyśmy spisali protokół na miejscu zdarzenia.
Teraz, kiedy policja wyda pismo, w którym jest napisane, że to moje auto uszkodziło to drugie auto, to ubezpieczyciel najpierw wypłaci odszkodowanie, a dopiero po fakcie powiadomi mnie listownie, że w takiej i takiej sprawie z mojego OC poszło tyle i tyle pieniędzy.
Nie będę mógł zanegować przebiegu zdarzenia, bo o tym, że ktoś zgłaszał roszczenie z mojego OC dowiem się długo po tym, jak "poszkodowany" wyda już wszystkie pieniądze z odszkodowania. I wtedy guzik mu prawdopodobnie będę mógł zrobić.
Wysłany: 2011-05-07, 17:20 Re: Sprawa z lubelską policją.
wox napisał/a:
Jedyna kwestia odnośnie której można mieć wątpliwości - bo piszesz o małej rysie - że jednak coś przeoczyła.
Policjantka nie miała żadnych wątpliwości, że moja żona uszkodziła tamto auto.
To jest dla mnie niezrozumiałe, bo nie miała żadnego dowodu, poza zeznaniem świadka, który jeśli dobrze zrozumiałem policjantkę nie widział jak wyglądał zderzak przed tym, jak moja żona na niego najechała.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum