Rzadko robię jakieś dłuższe trasy, wiec opiszę ostatni wyjazd w Bieszczady. W sumie w pięć dni zrobiłem ponad 700 km. Kwaterę miałem w Bóbrce (koło Soliny). Dojazd tam z Krasnegostawu (przez Stary Zamość, Nielisz, Zwierzyniec, Biłgoraj, Tarnogród, Sieniawę, Przeworsk, Dynów, Birczę, Załóż, Lesko - 265 km) dał spalanie średnie 6 l/ 100 km. Przed górami trzymało się około 5,5 l, ale tak od Birczy, na serpentynach wyraźnie zaczęło rosnąć. Kręciłem często do tych 5000 obr/min, a chwilami prawie 6000 obr/min. Ten silnik nic sobie z tych obrotów nie robi, całkiem ładnie wtedy idzie pod górę, a i z góry, przy redukcjach do dwójki na patelniach, szeroki zakres obrotów się przydaje. Jechałem na wielosezonowych oponach Nokian Seasonroof, z wyłączonymi niańkami (bezpiecznikiem 50A) i z prowadzeniem nie było problemu. Oczywiście układ kierowniczy jest trochę mdły i daje słabe czucie kół, gaz działa nieprecyzyjnie i z często z opóźnieniem (co utrudnia płynne redukcje na wysokich obrotach), ale nawet jakieś gwałtowniejsze ruchy kierownicą, wraz z dohamowaniem w zakrętach nie wyprowadzają auta z równowagi. Oczywiście jeśli się jeździło 30 lat samochodami bez systemów ABS, ESP czy ASR, ma się duży respekt przed materią, warunkami drogowymi i prawami fizyki, człowiek podświadomie pewnych ruchów nie wykona, bo ma głęboko zakodowane w głowie reakcje samochodu. Dla mnie samochód saute (bez nianiek) daje dużo lepszy feedback i daje się bezpiecznie i przewidywalnie prowadzić, jeśli się zachowuje odrobinę zdrowego rozsądku. W ubiegłym roku jechałem tą samą trasę z bezpiecznikiem i na serpentynach kontrolka systemów co chwilę błyskała, a teraz nawet koła za bardzo nie piszczały, więc albo systemy są nadgorliwe, albo ja nauczyłem się tym jeździć w granicach przyczepności lub tylko nieznacznie je przekraczając. W tym miejscu oczywiście spodziewam się "hejtu", więc zapraszam, pofolgujcie sobie.
Na miejscu były jeszcze dwie trasy: Bóbrka - Komańcza -Bóbrka (6,7 l/100 km) i Bobrka - Wetlina - Bóbrka (6,5 l/100 km). Wyraźnie widać, że w górach silnik musi się nieco bardziej wysilać i spalanie rośnie. Ale muszę przyznać, że w granicach takich prędkości jakie można osiągac na takich drogach (no, trochę przekraczając dopuszczalne) silnik ten daje nieco radości z jazdy i jest dosyć zrywny na wyższych obrotach, a na niższych też pracuje dość płynnie. Obecnie nawet te 70 km/h na piątce, gdy tylko chodzi o podtrzymanie prędkości i nie próbujemy mocno przyspieszać, wydaje mi się bezpieczne dla silnika, a spalanie wtedy jest niskie i tak przejechane kilometry wyraźnie obniżają średnie zużycie. Przyciśnięcie pod górę na dwójce i trójce do ponad 5000 obr/min i od razu cyferka po przecinku w średnim spalaniu skacze do góry. Ale trudno się powstrzymać.
Zawieszeniu Sandero daleko do ideału i sportowej precyzji prowadzenia, ale właściwie samo trzymanie w zakrętach nie jest złe, a jakichś reakcji typu zarzucanie tyłem, nawet specjalnie prowokowane, nie zauważyłem. Peugeot 306 miał wyraźnie bardziej "merdający" tył, co mi nawet odpowiadało. Dacia jest poprawna i nie zaskakuje jakimiś gwałtownymi reakcjami, ale szybka jazda po zakrętach wymaga dużego skupienia i na dłuższą metę męczy, bo to trochę bardziej przypina "trafianie w czarne" niż precyzyjne prowadzenie. Gdy droga robi się nierówna, są dziury i łaty, samochód zaczyna mocno podskakiwać i galopować i odruchowo zmniejsza się prędkość. Ale trzeba przyznać, że zawieszenie dość cicho pokonuje takie złe drogi i nie tłucze, choć komfortowo miękkim bym go nie nazwał. Z opisów w testach spodziewałem się bardziej kanapowego komfortu. Ale na równej nawierzchni samochód fajnie się toczy, a silnik pracuje dość gładko i cicho (przy średnich obrotach) i ma się wrażenie całkiem komfortowej jazdy. Fotel mógłby mieć lepsze trzymanie boczne i bardziej pochylone do tyłu siedzisko, ale po pięciu godzinach za kierownicą (tyle zajęła podróż, bo po drodze sporo remontów dróg, świateł i jazdy jednym pasem) wysiadłem z samochodu bez bólu kręgosłupa i pośladków.
Trasa powrotna (280 km, bo przez Myczków) dała spalenie 5,9 l/100 km. Klimatyzacji prawie nie włączałem, bo upału nie było. Dosłownie na kilkanaście minut, jak stałem na światłach na tych remontowanych odcinkach. Samochód był obciążony tylko kierowcą, bagażami i rowerem w środku. Ciśnienie w oponach nieco wyższe od zalecanego (2,4 przód, 2,4 tył).
Spalanie wyliczone na podstawie wlanego paliwa (metodą od rezerwy do rezerwy) z całego wyjazdu łącznie (czyli nieco ponad 700 km) dało wynik 6,04 l/100 km.
Sandero trudno pokochać, ale da się lubić i na jakiś mój szacunek ten samochód już zasłużył. Wciąż nie mogę jednak zaakceptować tej słabej widoczności do tyłu (szeroki słupek, mała szyba), ale i do przodu, na serpentynach w lewo, lewy słupek bardzo dużo zasłania i trzeba odchylać głowę mocno w prawo, by poprawić sobie pole widzenia. Jadąc pod słońce deska rozdzielcza odbija się mocno w szybie i też trochę rozprasza.
No i ten elektroniczny pedał gazu, wciąż go nie lubię i chyba już nie polubię. Nawet po rozgrzaniu komunikacja między stopą a silnikiem jest mało przewidywalna i już nawet przestałem się łudzić, że da się do tego przyzwyczaić. Po prostu czasem szarpnie, przydławi się - można sobie na głowie stawać, a nie da się do tego dostosować operowania pedałem. Chociaż nie. Jest pewien niezawodny sposób na ruszenie bez przydławienia - po prostu częściej ruszam z piskiem opon (po wyjęciu bezpiecznika żadna kontrola trakcji się nie włącza). Zgromadzona energia kinetyczna układu korbowo-tłokowego, jaką uzyskamy przy ruszaniu z wyższych obrotów jest barierą nie do pokonania dla komputera sterującego silnikiem (w dodatku pozbawionego wsparcia hamulców pod zarządem ASR) - nie jest on w stanie zatrzymać takiej masy w ułamku sekundy, choćby się nie wiem jak starał. Więc jak się doda sporo gazu, to rusza się może mało dyskretnie, ale za to dynamicznie i płynnie. A dynamicznie i płynnie to w wielu sytuacjach drogowych bezpieczniej. Nawet buksujące nieco koła napędzają samochód lepiej niż zdławiony silnik. Już mnie parę razy ta spółka elektroniczny pedał i ASR niemiło zaskoczyły przy włączaniu się do ruchu, jak próbowałem grzecznie i po dobroci, więc trzeba z Dacią podstępem.
A opony i sprzęgło rzecz wymienna i w tanim samochodzie nie jest to coś, co zrujnuje kieszeń. Wcale mi ich nie szkoda. Kupiłem żeby zużywać, więc zużywam.
Ostatnio zmieniony przez velomar 2021-09-09, 01:36, w całości zmieniany 1 raz
Marka: Dacia
Model: Logan MCV II
Silnik: 1.0 SCe B4DB400
Rocznik: XII 2017
Wersja: Laureate 5 os. Pomógł: 24 razy Dołączył: 26 Sty 2018 Posty: 895 Skąd: EL
Wysłany: 2021-09-10, 20:26
Kiedy chcę szybko włączyć się do ruchu i wpasować w małą lukę, wcześniej stojąc w miejscu dwukrotnie krótko przygazuję na wyciśniętym sprzęgle. Jak obroty chwilę później opadną, puszczam sprzęgło i ruszam na pierwszym biegu. Żwawo. Niezawodnie. Silnik nie dławi i mam satysfakcję z natychmiastowej reakcji. Nie jest to najzdrowsze dka silnika, ale skuteczne.
Kiedy chcę szybko włączyć się do ruchu i wpasować w małą lukę, wcześniej stojąc w miejscu dwukrotnie krótko przygazuję na wyciśniętym sprzęgle. Jak obroty chwilę później opadną, puszczam sprzęgło i ruszam na pierwszym biegu. Żwawo. Niezawodnie. Silnik nie dławi i mam satysfakcję z natychmiastowej reakcji. Nie jest to najzdrowsze dka silnika, ale skuteczne.
Mam podobną zasadę jak w przypadku jak odjeżdża autobus lub tramwaj....nie biegnę przyjedzie następny....Z wjeżdżaniem w luki mam podobnie....muszę mieć pewność lub czekam na lukę większa i pewną....Zazwyczaj w 90% ten co myśli, że zdąży w lukę i tak powoduje hamulcowanie tego co mu auto wjeżdża przed maskę....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum