Witam od 2 lat obiecuję sobie "tej zimy zaczynam jeździć na nartach"
Jakieś rady dla świeżaka? Na początku tylko wypożyczac sprzet czy kupić używany? Na co zwracać uwagę przy zakupie?
Jakie miejsca polecane są dla początkującym? Opłaca się korzystać z pomocy instruktorów czy wystarczą rady kogoś doświadczonego? Niestety ale w mojej rodzinie nie mam co liczyć na pomoc bo nikt nie jeździ:(
wiem że narciartstwo mi się spodoba, zawsze mnie ciągnęło do sportów extremalnych, w młodości trenowałem hokej, jeździłem wyczynowo na rolkach. Człowiek się starzeje więc czas szukać nowych wyzwań :) W sezonie letnim zamieniłem piłkę nożną na tenis, w zimę też trzeba coś robić
wiem że jest google, założyłem ten temat z tego powodu że nie chcę bywać i czytać innych for a i też miło poczytać rady klubowiczów, zawsze może ktoś napisać coś ciekawego i polecić coś czego google mi nie powie
Niektórzy umieją jeździć na nartach po kilku próbach, inni muszą się uczyć dość długo.
Mam wrażenie, że główną rolę odgrywa koordynacja ruchowa i brak lęku przed prędkością.
Ja naumiałem się zjeżdżać po pół godziny z instruktorem, ale znam wiele osób, które potrzebowały całego dnia, żeby zjechać chociaż raz z niedużego stoku.
Ale raczej ktoś, kto jest ogarnięty sportowo, da sobie radę bez problemów.
Z instruktora warto skorzystać, żeby chociaż pokazał inną technikę zjeżdżania niż "spanikowany pług". Stok chyba nie ma znaczenia. Jak jest duży, to będzie z krzesełkiem - łatwiej wjechać. Te mniejsze mają z reguły orczyki lub talerzyki i trzeba naumieć się wjeżdżać - niby gorzej, ale i tak trzeba ;).
Myślę, że na początek można sobie kupić używane miękkie buty i używane lub nowe narty. Buty pójdą do śmieci po 2-3 sezonach (w miarę postępu umiejętności warto wymienić na twardsze), a narty niekoniecznie (szczególnie jakieś dobre nówki).
Ja jestem zwolennikiem używanych nart, bo jak dotąd dzięki temu częściej mogłem zmieniać je na lepsze niedużym kosztem.
Zgadzam się, że strach jest czynnikiem limitującym, chociaż moim zdaniem na śniegu, przy prędkościach poniżej 30kmh i nieodsłoniętym lodzie, naprawdę trudno zrobić sobie krzywdę - w butach narciarskich kostki i stopy są chronione, wyższe stawy nóg także - narta wypina się na długo zanim wypnie się jakieś ścięgno ;), a dodatkowo człowiek jedzie opatulony w dość grube spodnie i kurtkę.
Natomiast polecam jeździć w kasku. Po tym, jak zderzyłem się głową z kolanami jakiejś paniusi, która ucięła sobie zupełnie pieszą wycieczkę w górę stoku, nie miałem wątpliwości, że więcej bez kasku nie pojadę ;P
Początki zawsze z instruktorem
Sprzęt z wypożyczalni
Jak polubisz śmiganie to na koniec sezonu kupujesz nówki z wysprzedaży lub sprzet
z wypożyczalni na którym Ci się dobrze jeździło.
Polecam Nową Osadę w Wiśle, szczególnie po zmroku.
Przyjemności z jazdy.
Początki zawsze z instruktorem
Sprzęt z wypożyczalni
Jak polubisz śmiganie to na koniec sezonu kupujesz nówki z wysprzedaży lub sprzet
z wypożyczalni na którym Ci się dobrze jeździło.
Polecam Nową Osadę w Wiśle, szczególnie po zmroku.
Przyjemności z jazdy.
dzięki ;)
pierwsza zima od kilku lat gdzie z niecierpliością czekam na śnieg :)
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2388 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-11, 14:21
Jeździłem na nartach od 4-tego roku życia, przez jakieś 20 sezonów. :) Po czym poszedłem po rozum do głowy i przesiadłem się na deskę. :] Znacznie fajniejsza krzywa uczenia ("easy to learn, hard to master"), znacznie większa pokora przez cały czas użytkowania :) , tylko na łorcykach szału nie ma. Także przemyśl, po co masz czas tracić na tramwajarstwo? ;)
Marka: X
Model: X
Silnik: X
Rocznik: 1234
Dołączył: 28 Maj 2011 Posty: 126 Skąd: Xixi
Wysłany: 2011-12-11, 14:28
krakry1 napisał/a:
co rusz widzę mnóstwo ludzi z samymi kijkami - łażą tak w kółko i szukają swoich nart
Ja bym proponował odwrotnie. Nie brać kijków (jak mi to, "panocku...") wytłumaczył instruktor. Wtedy, jak już narty ukradną, to chociaż człowiek ich szuka nie wyglądając jak... nieco dziwnie.... A wy myślicie, że niby CO robią ci wszyscy ludzie BEZ kijków, biegający z obłędem w oczach po Krupówkach?
bebe napisał/a:
czas tracić na tramwajarstwo?
Dobre! Ale to chyba jakby ktoś jeździł na czapce, narty starając się trzymać równolegle W GÓRZE (ech... nie... to mi się z trolejbusiarstwem pomyliło
Marka: X
Model: X
Silnik: X
Rocznik: 1234
Dołączył: 28 Maj 2011 Posty: 126 Skąd: Xixi
Wysłany: 2011-12-11, 15:23
mrówa napisał/a:
Ale to ci, ci co nordic...
No właśnie. Nordycy w Zakopanem. Łatwo ich poznać. Po kijkach i porożu. Ci tam skandynawowie - przez nieznajomość góralskiego nie dostali informacji, żeby kijków nie brać, i teraz - jak im ukradną narty - to muszą cierpieć straszne niewygody.
Jeździłem na nartach od 4-tego roku życia, przez jakieś 20 sezonów. :) Po czym poszedłem po rozum do głowy i przesiadłem się na deskę. :] Znacznie fajniejsza krzywa uczenia ("easy to learn, hard to master"), znacznie większa pokora przez cały czas użytkowania :) , tylko na łorcykach szału nie ma. Także przemyśl, po co masz czas tracić na tramwajarstwo? ;)
Cooooo?! Wbiłem raz na deskę na godzinkę. Udało mi się zjechać stok w seriach tak po 50 metrów. Dojechałem też do połowy orczyka. ;P I znajomi na deskach stwierdzili, że jak na pierwszy raz to świetnie. Dziękuje za takie "easy" :D
Chociaż zgodzę się, że na desce jest więcej do roboty, jak się powoli jeździ. Na nartach nawet jazda tyłem dość szybko przestaje być emocjonująca... Ale tak normalnie to snowboardziści wąchają śnieg spod moich nart... no i to składanie się w zakrętach równolegle do stoku.... ;)
A co do kijków to w ogóle można sobie je odpuścić. Narty carvingowe nie wymagają kijków do jazdy, chyba że ktoś ludzi sobie wysiłkowo pojeździć wąskimi zakrętami, albo jest miłośnikiem zapchanych stoków o 3 po południu.
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2388 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-11, 23:07
Marmach napisał/a:
Cooooo?! Wbiłem raz na deskę na godzinkę. Udało mi się zjechać stok w seriach tak po 50 metrów. Dojechałem też do połowy orczyka. ;P I znajomi na deskach stwierdzili, że jak na pierwszy raz to świetnie. Dziękuje za takie "easy" :D
Co byś umiał po godzince na nartach, startując od zera? ;)
Mi dojście do poziomu "więcej jadę, niż leżę" na normalnym stoku (nie oślej łączce) zajeło trzy dni. Uważam, że to świetny wynik. W przeszłości jeździłem na deskorolce i na windsurfingu (którym pogardzam!), więc może miałem łatwiej. Porównywałem też z nartami klasycznymi, bo karwingów za moich czasów szczęśliwie nie było. :)
Marmach napisał/a:
Chociaż zgodzę się, że na desce jest więcej do roboty, jak się powoli jeździ. Na nartach nawet jazda tyłem dość szybko przestaje być emocjonująca... Ale tak normalnie to snowboardziści wąchają śnieg spod moich nart... no i to składanie się w zakrętach równolegle do stoku.... ;)
Bo na "podpasce" nie chodzi o to, żeby jechać szybko, tylko żeby jechać fajnie (a przez sporą część czasu - by jechać w ogóle :). Jazda na desce jest IMHO bardziej absorbująca, więcej trzeba się nakombinować, przewidywać, itp. Praktycznie nie ma momentów "jadę se i nic się nie dzieje", jak na nartach.
Marmach napisał/a:
A co do kijków to w ogóle można sobie je odpuścić. Narty carvingowe nie wymagają kijków do jazdy, chyba że ktoś ludzi sobie wysiłkowo pojeździć wąskimi zakrętami, albo jest miłośnikiem zapchanych stoków o 3 po południu.
Na zawodników na karwingach mówiliśmy "graciarze", bo co i rusz walili na glebę i wypadały z nich różne "medżik itemy" w rodzaju rękawiczek, gogli, itp. ;) W ogóle przeklinałem w głos wynalezienie karwingów - ktoś ludziom wmówił, że na nich właściwie nie trzeba umieć jeździć, i faktycznie - nie umieli. :/ Robiło się mało zabawnie, kiedy taki zawodnik, albo, nie dajcie starsze bogi, grupa zawodników próbowała zaparkować przed kolejką do wyciągu... Z kijkami miewali jeszcze jakieś szanse... ;)
Co byś umiał po godzince na nartach, startując od zera? ;)
No no, właśnie pisałem, że jak się swojego czasu uczyłem jeździć, to po godzinie już spokojnie zjeżdżałem ;)
bebe napisał/a:
Bo na "podpasce" nie chodzi o to, żeby jechać szybko, tylko żeby jechać fajnie (a przez sporą część czasu - by jechać w ogóle :)
Zgadzam się, dlatego na nartach zajmowałem się niedawno testowaniem GPSu i prędkości zjazdowej ;) Wolna jazda na nartach jest faktycznie raczej nudna, chyba że na stromym stoku, na którym można sobie poskręcać bez konieczności omijania małych dzieci i bez utraty prędkości po drugim skręcie.
bebe napisał/a:
Na zawodników na karwingach mówiliśmy "graciarze", bo co i rusz walili na glebę i wypadały z nich różne "medżik itemy" w rodzaju rękawiczek, gogli, itp. ;)
No cóż, jak zwykle co człowiek, to opinia, ja z kolei mam takie wrażenia ze stoków, że najczęściej do furii doprowadzają mnie ludzie na nartach jeżdżący 5km/h w poprzek całego stoku oraz snowboardziści, którzy siedzą na zadkach (często w grupach) i prowadzą dyskusje.
Mam wrażenie, że jednak lepszy carvingowy nowicjusz bez kijków, niż z kijkami. Większość narciarzy nie dość, że słabo jeździ, to jeszcze nie potrafi zupełnie skorzystać z kijków i efektem tego są np napalone dzieci które trzymają kijki pod pachami, eksponując ostre końce za siebie tak akurat na wysokość cudzych twarzy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum