Pilsum nadal przebywa w basenie Morza Egejskiego. Tym razem zatrzyma się w porcie niedaleko Salonik.
Póki co, jak informuje Łukasz, w Turcji nie było szans na internet w porcie ani poza nim. Wyładowywali statek całą dobę, nad ranem skończyli i później Pilsum wyszedł na redę portu na kotwicę, czekając na dalsze dyspozycje.
Łukasz próbował wysłać pliki tekstowe jako załączniki do mmsa, ale sieć skasowała go na 60 PLN, a i tak nic nie doszło Może z Grecji się uda.
Poniżej obrazek, jak załoga wypoczywa, gdy akurat nie trzeba latać, jak kot z pęcherzem (to akurat inny statek, na którym kiedyś pływał Łukasz, stojący na kotwicy przed Pasajes w kraju Basków, w Hiszpanii).
Jak podsumował Łukasz:
Cytat:
- radyjko
- wędki
- bosman ciągnący makrele
- i piękny widok na Hiszpanii...
Jeśli chodzi o warunki bytowe marynarza na pokładzie, to każdy ma kajutę jednoosobową, przestronną, z własnym prysznicem i wc:
Cytat:
Na statku mamy też talerz do analoga i tv analogowe, ale nikomu nie chce się ustawiać talerza na czuja i to jeszcze z dwoma ukf-kami. Ja mam swoją tv analogowo-cyfrową na usb do laptoka i się nie przejmuję
"Mandżur" Łukasza, czyli wór marynarski, jak sam mówi jest olbrzymi, łącznie z głośnikami 2+1 sub
Miejsce startu kontraktu (zaokrętowania) wcale nie musi być w Polsce:
Cytat:
Startujemy z różnych miejsc, akurat takich, gdzie jest statek i kiedy kończy się czas kontraktu naszych poprzedników.
Np. kiedyś startowałem z Wenecji, a wracałem kiedyś z Liverpoolu, zazwyczaj polskimi busami.
Zbiórka jest zawsze w Szczecinie, chyba że jest awaryjna sytuacja, to wtedy lecimy samolotem.
Geograficznie Łukasz najbardziej lubi porty Półwyspu Iberyjskiego :
Cytat:
Najbardziej cenię Hiszpanię i Portugalię, za ich spokój, sjestę i ogólnie pojęty chill... Wyspy (UK) to taka stara dama, pamiętająca dawne czasy świetności. W Anglii dużo portów, gdzie stoją ogromne żelazne nitowane dźwigi portowe z 1920r. Francja, Benelux i Niemcy to są szybkie porty - ogromne szybkie Gottwaldy rozwalają nas w przeciągu godzin. Najgorzej jest na wschodzie. No i północna Afryka, inny świat...
Łukaszowi udało się z Grecji wysłać info mmsem, z opisem minionych dni rejsowych.
Będę je wrzucał sukcesywnie w najbliższych dniach.
Cytat:
12.08
Nie ma to jak spokojny weekend na statku, luuzik pełen, cały dzień wolny, nic się nie dzieje. Jedni oglądają cały dzień filmy, drudzy grają w gry pc, inni zażywają słońca na pokładzie. U mnie muzyczka w podkładzie i piszę relację.
Czasami przy dobrej pogodzie można nawet zrobić kolację z grilla, a my akurat mamy chyba ze trzy grille na pokładzie, tylko materiału palnego brakuje, bo na kantówkach karkówka kiepsko smakuje. Jesteśmy na wysokości południowego Biskaju, a od północy goni nas niż i 8-9 w skali. Oby nam sie udało czmychnąć. Na szczęście nad Portugalią stoi wyż, więc może nie puści niża na południe. Zajedziemy jeszcze na Giblartar po paliwko. Może cena lepsza jak w Turcji. Nie wiem jeszcze, czy będziemy stawali na kotwicy i brali paliwo z bunkierki czy wejdziemy do portu. Wolałbym wbić się do kei, bo można by złapać jakiegoś interneta. Jeszcze przed portem w Norwegii operator poprosił abyśmy postawili dwa bulkhead-y.
Bulkhead czyli balched, jest to stalowa ściana, 15-tonowa gródź w ładowni, którą można postawić na dowolnej pozycji, czyniąc z jednej przestrzeni ładownianej dwie lub w przypadku dwóch balchedów trzy osobne ładownie, do trzech rodzajów ładunku.
Roboty przy postawieniu jednego balcheda to około 4 h pracy całej załogi...
Plan jest taki, że weźmiemy 2000t ładunku w Norwegii i po drodze do Turcji wyhaczymy jeszcze ze 200t w jakimś porcie.
14.08
Dziś problem w maszynie, jeden z wtryskiwaczy paliwa doznał nieszczelności około uszczelki i wali spalinami na siłownię. Robota niemożliwa do wykonania w czasie jazdy, będziemy próbowali na Gibraltarze. Trzeba będzie wyciągnąć wtryskiwacz i obadać sytuację, jak kobyła ostygnie. Doraźnie mechanik zastosował watę szklaną, która i tak mało daje.
Niż z Biskajów został zatrzymany przez portugalski wyż, woda gładka, 0-1 w skali. Co za fart! Dla naszej jednostki 7-ka już jest nieciekawa, a gdzie jeszcze do 12... Tfu, lepiej nie mówić. Raz na którymś kontrakcie było 10-11 z dziobu, przechyły wzdłużne, a jak się statek ułoży tak pod fale, to wystepują tąpnięcia, nieprzyjemne zjawisko.
Dziób uderza w falę, ale nie przechodzi przez nią, tylko tak jakby powolnie ślamazarnie walczy z nią. W tym samym momencie pod rufą jest dolina fali, brak wody pod rufą, śruba w powietrzu, turbina w maszynie strzela a nawet huczy - to regulator obrotów ją odstawia, coby się kobyła nie rozbiegła.
Wracając do tąpniecia, rufa momentalnie spada na wodę, a człowiek stojący na rufie czuje się, jakby podskoczył - robi się nagle 15 cm niżej pokład.
Morskich opowieści jest masa i można by zbiór opowiadań napisać, w trzech tomach. A dla historii o rybakach i statkach rybackich osobny tom. Ehhh... życie...
Bardzo interesująca relacja, dzięki za pośrednictwo w kontaktach z Łukaszem i zaangażowanie w temacie!
Z racji moich zainteresowań w miarę możliwości chciałbym zapytać o kilka kwestii związanych z szeroko rozumianą łącznością podczas rejsu.
1. Czy na statkach towarowych tego typu, lub większych, stosowane są rozwiązania typu pokładowa sieć GSM (obsługuje to kilka firm np. MCP, Vodafone Malta, GSM-on-the-ships, Siminn Iceland)? Jak rozumiem na aktualnym statku Łukasza nie ma sieci pokładowej. Jest to powszechne rozwiązanie na promach pasażerskich.
2. Czy powszechne pośród członków załogi (obecnej lub wcześniejszych) jest korzystanie z telefonów satelitarnych (jeśli tak to jaki operator: Thuraya, Globalstar, Iridium, Inmarsat)?
3. Zakładając że nie ma sieci pokładowej ani telefonu satelitarnego, a kurs wypada zdala od brzegu poza zasięgiem naziemnych sieci komórkowych - czy podczas rejsu jest możliwość awaryjnego kontaktu np. z rodziną z pokładu statku, bądź też jakiegoś odbioru wiadomości np. od rodziny?
4. Czy zdarzało się mijać platformy wiertnicze i wykryć obecność sieci komórkowej, której stacje bazowe czasami właśnie montowane są na takich platformach (np. norweska sieć Telenor 200km od wybrzeża Norwegii na Morzu Norweskim / Północnym, polska sieć Orange na platformie Petro Bałtyk)?
5. Jak bardzo sztywne są trasy, po których wolno/należy się poruszać? Czy dopuszczalne jest wspomniane w jednym w wcześniejszych postów zmodyfikowanie kursu tak, aby znaleźć się dostatecznie blisko wybrzeża, by skorzystać z zasięgu naziemnych sieci komórkowych?
Z góry dziękuję za odpowiedź i proszę o przekazanie pozdrowień dla Łukasza!
Ostatnio zmieniony przez Lukasz_B 2012-09-04, 19:45, w całości zmieniany 1 raz
Bardzo interesująca relacja, dzięki za pośrednictwo w kontaktach z Łukaszem i zaangażowanie w temacie!
Z racji moich zainteresowań w miarę możliwości chciałbym zapytać o kilka kwestii związanych z szeroko rozumianą łącznością podczas rejsu.
1. Czy na statkach towarowych tego typu, lub większych, stosowane są rozwiązania typu pokładowa sieć GSM (obsługuje to kilka firm np. MCP, Vodafone Malta, GSM-on-the-ships, Siminn Iceland)? Jak rozumiem na aktualnym statku Łukasza nie ma sieci pokładowej. Jest to powszechne rozwiązanie na promach pasażerskich.
2. Czy powszechne pośród członków załogi (obecnej lub wcześniejszych) jest korzystanie z telefonów satelitarnych (jeśli tak to jaki operator: Thuraya, Globalstar, Iridium, Inmarsat)?
3. Zakładając że nie ma sieci pokładowej ani telefonu satelitarnego, a kurs wypada zdala od brzegu poza zasięgiem naziemnych sieci komórkowych - czy podczas rejsu jest możliwość awaryjnego kontaktu np. z rodziną z pokładu statku, bądź też jakiegoś odbioru wiadomości np. od rodziny?
4. Czy zdarzało się mijać platformy wiertnicze i wykryć obecność sieci komórkowej, której stacje bazowe czasami właśnie montowane są na takich platformach (np. norweska sieć Telenor 200km od wybrzeża Norwegii na Morzu Norweskim / Północnym, polska sieć Orange na platformie Petro Bałtyk)?
5. Jak bardzo sztywne są trasy, po których wolno/należy się poruszać? Czy dopuszczalne jest wspomniane w jednym w wcześniejszych postów zmodyfikowanie kursu tak, aby znaleźć się dostatecznie blisko wybrzeża, by skorzystać z zasięgu naziemnych sieci komórkowych?
Z góry dziękuję za odpowiedź i proszę o przekazanie pozdrowień dla Łukasza!
Dzięki za dobre słowo. Staram się, jak mogę (jak nie mogę, to też)
Info i pozdrowienia przekażę Łukaszowi przy najbliższym kontakcie. Na pewno się ucieszy.
Na bazie moich biednych informacji dodam na razie tylko, że:
ad.1. MV Pilsum nie ma zapewne takiej sieci, bo Łukasz zawsze musi gdzieś złapać zasięg, żebyśmy mieli kontakt.
ad.2. Nic mi o tym nie wiadomo. Z racji cen takich usług i zarobków marynarzy może to nie być powszechne.
ad.3 Przypuszczam, że awaryjna możliwość być musi. Szczegóły będzie znał Łukasz.
ad.4 Wcale niewykluczone - Łukasz będzie wiedział.
ad.5 Wg mnie priorytetem jest dotarcie na określony czas do portu z cargo (zawsze określana jest przewidywana data i godzina przybycia). Z tego, co mówił Łukasz, jeśli jest dobra wola kapitana, to zdarza się zbaczać z kursu w rozsądnych granicach, aby znaleźć się bliżej wybrzeża i złapać zasięg.
Więcej powie stary wilk morski
2. Czy powszechne pośród członków załogi (obecnej lub wcześniejszych) jest korzystanie z telefonów satelitarnych (jeśli tak to jaki operator: Thuraya, Globalstar, Iridium, Inmarsat)?
dystrykt9 napisał/a:
ad.2. Nic mi o tym nie wiadomo. Z racji cen takich usług i zarobków marynarzy może to nie być powszechne.
Wbrew pozorom ceny wcale nie są takie zabójcze, szczególnie jak na możliwość kontaktu ze światem ze środka kilkusetkilometrowego bezmiaru morza czy oceanu. Przykładowo sieć satelitarna Thuraya zapewnia zasięg w Europie, północnej i środkowej Afryce i większości Azji, włączając w to morza. Używany telefon starszej generacji (np. Hughes 7101) można kupić za cenę poniżej 1000zł. Do tego karta startowa za ok. 200zł (zawiera już trochę środków do wykorzystania) i można wysyłać sms za ok. 1zł lub dzwonić na numery stacjonarne za ok. 3zł, a odbierać rozmowy za darmo (dzwoniący płaci ok. 5zł/min).
Wielkim plusem sieci Thuraya jest fakt, iż mają podpisane umowy o roamingu z większością "zwykłych" operatorów GSM, możemy zatem umieścić naszą zwykłą kartę sim (Plus, T-Mobile, Orange, Play) w telefonie satelitarnym Thuraya i korzystać z roamingu w ich sieci satelitarnej. Wóczas ceny są nieco mniej przyjazne (sms ok. 4zł, połączenie wychodzące ok. 15zł, przychodzące ok. 8zł, odbieranie sms bezpłatne, ceny zależne od naszego operatora i konkretnej oferty, podałem wartości uśrednione) ale moim zdaniem fajnie mieć świadomość bycia osiągalnym pod naszym zwykłym polskim numerem telefonu nawet na środku oceanu.
Ostatnio zmieniony przez Lukasz_B 2012-09-04, 20:44, w całości zmieniany 3 razy
fajnie mieć świadomość bycia osiągalnym pod naszym zwykłym polskim numerem telefonu nawet na środku oceanu.
Fakt Ale nie doprecyzowałem swojej odpowiedzi. Już spieszę wyjaśnić, że miałem na myśli żeglugę trampową, którą uprawia Łukasz. Ten typ kursów prowadzi zawsze w pobliżu (lub względnym pobliżu) wybrzeża, więc za długo poza zasięgiem nie są (3-4 dni i przeważnie coś się "łapie").
Przy rejsach oceanicznych ma to o wiele większe znaczenie i tam pewnie tel. satelitarny jest w powszechniejszym użyciu.
I tak jednak trzeba na zejmana poczekać, bo ja tej wiedzy nie mam
[kurs NEA MOUDANIA (Grecja) - PORTO MARGHERA (Włochy)]
Pilsum płynie w rejon Wenecji.
Poniżej dalsza część zaległej relacji:
Cytat:
16.08
Niektórzy mówią szukajcie a znajdziecie. Ja nie znalazłem. Poleciałem dziś na mostek ze swoim laptokiem i zewnętrzną anteną wifi, co by złapać sieć i plik wysłać, a tu nima... To znaczy jest, ale poblokowane wszystko... Rrrr... 15 sieci i ani jednej dostępnej... No cóż...
Bunkrowaliśmy paliwo przy kei, port ładny, czysty i zadbany, miasto "za rogiem", ale jak to zwykle bywa - nie ma na nic czasu. A żeby tak choć wyskoczyć do miasta...
Ale trzeba pilnować, żeby paliwo się ładnie nalewało, balasty zmierzyć, bo przechył na lewo 1-2 st., a to zanurzenie sprawdzić, jeszcze aktualne poprawki map sciągnąć z neta...
Płyniemy właśnie około 5h od portu i mamy stanąć w dryfie, żeby ten wtryskiwacz zrobić. Zostałem delegowany jako trzecia i czwarta ręka do pomocy mechanikowi... W kabinie mam 28 st., a nie chcę myśleć, co będzie tam przy silniku na dole, w lucyferni...
A z bardziej pokładowych rzeczy dziś spotkałem na pokładzie 4 sztuki ryb latających. Biedaczki pewnie były zdziwione, jak wylądowały na twardym zamiast w wodzie Uwieczniłem je i zwróciłem Neptunowi, bo zaczną śmierdzieć. Podobno smaczne, choć ja nie miałem tej przyjemności.
No nic, idę do piwnicy, napiszę potem, jak postępy z wymianą owej uszczelki...
Miało być 20 min.,a wyszło do 19.30... Po rozmontowaniu wtryskiwacza okazało się, że nieszczelność zaczęła się od nagromadzonego nagaru i uszczelki, która odmówiła współpracy...
Nie jestem mechaniczny tylko nawigacyjny, więc mój opis nie byłby zbyt profesjonalny - o rurce, która wchodzi tu koło wtryskiwacza i tam w tej komorze i ... Daruj... W nagrodę po robocie dostaliśmy od kucharza porcję lodów waniliowych z owocami, bitą śmietaną i kakao. Mmm....
Dostałem cynk, że na marinetraffic Pilsuma różnie widać, z różną ETĄ (ETA – estimated time of arrival – przypuszczalny czas gotowości statku do wejścia do portu) i w dziwnych miejscach. Spieszę wyjaśnić, iż w dniu mojego zaokrętowania byli na statku nasze firmowe inspektory i jednego z naszych GPSów zabrali, wstawiając na to miejsce nowy.
Zapewne chłopaki w firmie teraz go naprawiają i testują lub też używają do celów treningowych, nie zmieniwszy podpisu MMSI.
Tak więc dementuję swój "rejs do Szczecina na ul. Narzędziową" oraz ETĘ do Plymouth.
Wszelkie inne info, które pojawi się na marinetraffic należy rozumieć dwojako - albo ETA jest prawidłowa albo chłopaki w firmie się bawią Szczegółowe info, gdzie i na kiedy przypływam, zazwyczaj wysyłam smsem do Dystrykta9. Peace
Pilsum właśnie zacumował w "bella Italia", a ja wrzucam nową garść faktów:
Cytat:
19.08
Kolejna niedziela, kolejny rosół i kura na obiad. Kolejny dzień wolny, na podwórku 3-4 w skali z dziobu, jedziemy planowo. Słoneczko zapodaje ciepłem już trzeci dzień, w kabinie 30+ st. C, dwa wiatraki i nadmuch i nic to nie daje. W nocy trudno zasnąć, a rano opuchnięta twarz. Duchota i spiekota, na pokładzie pracujemy w krótkich spodenkach i laczkach. Dobrze, że wziąłem z domu bandankę.
Jest jeszcze taki sposób na skwar w kabinie: w przypadku dobrej pogody można otworzyć bulaj, a w nim umocować zwykły karton wygięty w półkole. Wystaje on za burtę statku, "czerpiąc" pęd powietrza z zewnątrz. Wyjdę cyknąć zdjęcia, jak to wygląda. Nazywa się to "rekin" - "dolny pokład wystawił rekiny"...
Z powodu wysokich temperatur mechanik wyłączył kocioł wody, a mimo to z kranu leci gorąca woda, ponieważ zbiornik wody pitnej jest koło maszynowni
Po obiadku trzeba wyjść na podwórko, kości przewietrzyć i trochę słońca złapać
Cytat:
20.08
Dziś malowaliśmy na słoneczku burtę statku, ale tą część nie nad samą wodą, tylko jakby ścianę ładowni.
Bezchmurne niebo, na słońcu 43 st. C, w kabinie 35 st., bezwietrznie, rekiny nie pomagają... Na plecach będzie schodzić skóra
Po kolacji, w czasie wolnym, zajmowałem się tworzeniem szablonów. Są to napisy, które potem namaluje się w różnych miejscach, jak np. klapy wszelkich wentylatorów lub wywietrzników - co należy zamknąć w razie (tfu) pożaru.
Dłubanina nożykiem, ręki nie czuję. 4 h zleciały, pora na filmy, no bo coś trzeba robić
Dziś dostaliśmy zmianę ETA, nie Aliaga tylko niżej - Nemrut.
Jak pisze Łukasz, Dacie w Europie widać
Natknął się na nie w Norwegii, Turcji, Grecji i we Włoszech. Aktualnie koło portu ma nawet dealera Dacii.
Relacja- c.d.:
Cytat:
29.08
Jesteśmy juz prawie tydzień na kotwicy. W porcie obiecali, że rozładują nas w 6h, ale zajęło im to 36h. Na koniec wyładunku postanowiliśmy u lokalnego dostawcy zamówić sobie wodę mineralną (z gazem i bez) oraz jakąś colę w puszkach. Okazało się, że woda i owszem przyjechała, ale z colą jest problem. Wiedzieliśmy już, że idziemy na kotwicę, więc lokalny sprzedawca marzeń z radością obwieścił nam, że z miłą chęcią w poniedziałek dowiezie nam colę na statek motorówką. Ucieszyliśmy się i wyszliśmy na kotwicowisko.
W poniedziałek okazało się, że cola jest, uśmiechnięty dostawca jest, ale motorówka... kosztuje 100 euro.. Tak więc wspomnieliśmy smak wypitej kiedyś coli i wróciliśmy do codzienności.
Stoimy sobie spokojnie, czekając na ładunek, życie wróciło do normy statkowej, dłubiemy sobie na naszym małym podwórku, opalając się codziennie. Peace
Cytat:
31.08
Stoimy na kotwicy niedaleko Salonik w Grecji. Weekend mamy spokojny, wchodzimy do portu dopiero w pn., potem jedziemy do Wenecji. Mamy tam być 10 września. Wieziemy 4 gatunki kamulców, dalej dwa bulkheady...
Marka: Cytryna i Helmut
Model: inny
Silnik: benzyna i ropniak
Rocznik: inny
Dołączył: 25 Sie 2012 Posty: 437 Skąd: Wawa
Wysłany: 2012-09-11, 19:27
chcialem bardzo, ale to bardzo podziekowac za super pomysl i za relacje Lukasza. Fajna sprawa, poczytac o czyms totalnie odmiennym
co do tel. sat: pamietam, jak otwieralismy biuro handlowe w Iraku, odpowiadalem za neta , tel. i sprzet...
Stare czasy... Potem zaczeto porywac i mordowac ludzi, mieslimy ewakuacje i zamykanie przybytku
chcialem bardzo, ale to bardzo podziekowac za super pomysl i za relacje Lukasza. Fajna sprawa, poczytac o czyms totalnie odmiennym
co do tel. sat: pamietam, jak otwieralismy biuro handlowe w Iraku, odpowiadalem za neta , tel. i sprzet...
Stare czasy... Potem zaczeto porywac i mordowac ludzi, mieslimy ewakuacje i zamykanie przybytku
Tez mi sie wydawalo, ze moze kogos ewentualnie zainteresuje taki temat. No bo auta autami, ale nie samym bolidem czlowiek zyje
Taka mala odskocznia.
Ale skoro byles w Iraku,to tez masz pewnie pare ciekawych historii do opowiedzenia
Mam nadzieje,ze na wieczor marynarski po powrocie Łukasza sie piszesz? bedzie okazja do pogadania. Albo nawet wczesniej - www.daciaklub.pl/forum/viewtopic.php?t=7619 ?
Wczesniejsze pytania o tel. od Lukasza_B przekazalem na statek Zejman opracuje je w wolnym czasie.
[kurs WENECJA/PORTO MARGHERA - BARI (Włochy)]
Pilsum pruje wody Adriatyku.
Cytat:
3.09
Grecja, region Chalkidiki, port Nea Moudania. Miejscowosc wyjatkowo turystyczna, port to jedynie mala kejka na dwa statki oraz maly bazarek w czesci rybackiego portu. Miasteczko piekne, klimatyczne i nieduze. Coz... Bedac najmlodszym w zalodze, w kazdym porcie zostaje delegowany na poszukiwanie internetu, celem zdobycia poprawek nawigacyjnych z internetowej strony admiralicji brytyjskiej.
Tak tez bylo w tym porcie. Po zakupieniu pamiatek i innych szpargalow w supermarkecie, wybralem sie w turystyczna alejke nadmorska, szukajac neta. Znalazem przyjemna kawiarnie z zadaszonym strzecha ogrodkiem i magiczna tabliczka wifi. Nie baczac na koszta zasiadlem. Po chwili moj entuzjazm wzrosl jeszcze bardziej, poniewaz ze swojego miejsca przy stoliczku widzialem nie tylko ulice, palmy, plaze (i morze ), ale rowniez moj stateczek w porcie i przebieg jego zaladunku Heh, wysoki poziom entuzjazmu nie trwal dlugo. Uswiadomilem sobie, ze nie zabralem ze soba laptopa... Wiec po co mi wifi...
Ale nie moglem wrocic na statek bez owych notice-ow... Zamowilem sobie kawke (fonetycznie - frape) - pyszna, mrozona...
Pani barmanka okazala sie byc Rosjanka mieszkajaca w Grecji. Tak cos miala w rysach twarzy slowianskiego, pomimo opalenizny. Przeszlismy na rosyjski i zapoznalismy sie serdecznie. Kiedy tak sobie siedzialem, wpadlem na pomysl, ze skoro jest net, to zobacze jakby to bylo polaczyc sie (wszytkomajacym ) telefonem.
Owszem - polaczenie nawiazane, stronke otworzylem, ale jak tu palcyma wybrac interesujacy mnie link z listy. Wrrrr...
5 albo wiecej razy otworzylem nie to co trzeba. Rysik na nic, bo ekran "pojemnosciowy". No karwasz twasz. 40 min. i dwie frape pozniej, mialem juz sciagniete 6 potrzebnych plikow nawigacyjnych.
W pewnym momencie podchodzi pani Karolina (barmanka) i mowi, ze przyszli turysci, a ona po angielsku nie bardzo i czy moglbym przelozyc z ros. na ang... Niechetnie podszedlem do zadania. Barmanka opowiedziala mi sprawe po rosyjsku, a ja poszedlem do letnikow, tlumaczac co ta pani chciala powiedziec. Mission completed. Dostalem za to kufelek holenderskiego amstela.
Moglbym siedziec tam godzinami, ale widok zanurzonego juz statku sugerowal bliski koniec zaladunku. Ze smutkiem zostawilem Karoline i udalem sie do "domu". Faktycznie byla to juz koncowka zaladunku, wiec myknalem w roboczy ciuch. Delektujac sie wspomnieniami minionych chwil, wrocilem do szarej rzeczywistosci.
Cytat:
8.09
W Wenecji bedzie na nas czekal wewnetrzny inspektor z firmy.
Ale teraz mamy sobote, spijam kawke... Jestesmy na Adriatyku, mijamy "wloski obcas". Jakis mizerny zasieg telefoniczny w bulaju, sztormicho klepie w dziob. W Wenecji zobacze, jak sie uda z netem. Jesli nie bedzie, to wysylam ten txt mmsem okolo pn lub wt. Peace.
Od Łukasza dla Łukasza - poniżej odpowiedzi na nurtujące Cię pytania i wątpliwości:
Cytat:
12.09
Środek nocy, dopiero co skończyliśmy przestawiać te bulkhead-y. Spieszę napisać plik, żeby rano, a nie o 2 w nocy go wysyłać... W odpowiedzi na pytania:
Ad.1
Na statkach "mojego rozmiaru" nie stosuje się sieci pokładowej GSM. Na większych statkach lub na tych "jebitnych", które mają 400+ m. długości, być może są takowe systemy - nie wiem, nie orientuję się, nie znam się Zacząłem pływać zaraz po maturze, więc moje doświadczenie jest, można powiedzieć, znikome.
My stosujemy ukf-ki, takie jak zabralem na Twój pierwszy zlot terenowy (WOT-spot). Operujemy zazwyczaj kanałem 15 lub 17. Są to częstotliwości o mocy 1W - małego zasięgu, a to dlatego, że kanał 16 jest kanałem awaryjnym o zwiększonej mocy - chyba 25W - do nadawania distressa (radiowy sygnał wzywania pomocy), stąd moc naszych kanałów roboczych sięga ok. 1NM (nautical mile - mila morska), aby nie zakłócać kanału 16.
U nas używamy ukf-ki do: manewrów czyli cumowanie i odcumowanie, rzucanie i wybieranie kotwicy oraz w czasie ćwiczebnych alarmów.
Ad.2
Nikt ze spotkanych przeze mnie marynarzy, ani tych z morskich opowieści nie posiadał telefonu satelitarnego. Iryda i inmarsat są na mostku owszem, ale jedynie do łączności alarmowej, porady medycznej bądź innego rodzaju wezwania pomocy lub komunikacji służbowej.
Można użyć irydy, żeby zadzwonić do domu i zapytać "no co tam", lecz to kosztuje już w dolarach. To samo tyczy się inmarsatu - można wysłać maila, ale to kosztuje wedle wagi maila w KB... Tzn. - nieopłacalne i za duże przedsięwzięcie.
Ad.3
Podczas rejsu z dala od brzegu, bez zasięgu GSM, można otrzymać wiadomość od rodziny o sytuacji pilnej, za pośrednictwem naszej firmy. Idzie to przez system inmarsat, iryde lub na radio o częstotliwości MF (Medium Frequency - fale średnie) lub HF (High Frequency - fale krótkie). Dotąd jednak się to nie zdarza.
Ad.4
Z doświadczenia wiem, że kiedy tylko widzę platformę wiertniczą większych rozmiarów, to chwytam za telefon i czekam na zasięg, ponieważ często zdarza się, że na platformach są maszty telefonii GSM.
Ale choć jestem teraz na Adriatyku, to żadna z licznych platform wiertniczych nie posiadała dotychczas masztu z publiczną siecią.
Ad.5
Jeśli chodzi o zmianę kursu w trakcie rejsu celem pozyskania zasięgu tel., są dwie możliwości:
1 - jeżeli akwen jest otwarty, tzn. nie posiada stref separacyjnych (czyli autostrad), można nieznacznie zmienić kurs statku na odległość około 15 NM, co pozwala na satysfakcjonującą rozmowę telefoniczną GSM.
Np. płynąc z Niemiec do Kaliningradu można podpłynąć pod polski zasięg.
Ale płynąc z Anglii do Portugalii przez Biskaj to już nie ma zmiłuj, nie możemy pływać wzdłuż brzegu.
2 - druga opcja jest taka, że są owe autostrady statkowe i zabronione jest wychodzenie poza nie, chyba że tak nakazuje kurs prowadzący do portu.
Przykładem jest Kanal La Manche. Są ściśle wyznaczone strefy separacyjne, do tego promy latające nagminnie w poprzek naszego kursu, plus statki rybackie, a nawet prąd morski, który w Kanale jest bardzo silny.
Nie daj Bóg pogoda osiągnie status piździelu czyli sztormicho...
Raz to przeżyłem, kiedy to nasz statek, jadąc całą naprzód, stał w miejscu wedle GPS-u. Prąd morski plus wiatr (i co za tym idzie fala), niwelowaly wysiłki naszej maszyny. Po 10h takiej naszej walki z warunkami atmo, promy kursujące z Francji do Anglii omijały nas niczym oświetloną bojkę w odległości 0.5 NM
Ale o tym i innych przypadkach można długo i namiętnie się rozpisywać. Peace.
Serdecznie dziękuję Tobie Dystrykt9 i Łukaszowi za odpowiedź. Z uwagą będę śledził ciąg dalszy relacji.
Łukaszowi życzę spokojnego rejsu, stopy wody pod kilem i wszystkiego czego tam jeszcze żeglarzom życzyć wypada :).
[kurs BARI (Włochy) - ALEKSANDRIA (Egipt)]
Pora na zmianę kontynentu
Pilsum znajduje się na M.Jońskim i zbliża się do Krety. Jego celem jest aktualnie największy port Egiptu i jedno z największych miast Afryki - Aleksandria.
Wcześniej, na Adriatyku, Łukasz miał okazję zaobserwować ciekawe, lecz groźne zjawisko - tornado.
Fotka poniżej:
Marka: Cytryna i Helmut
Model: inny
Silnik: benzyna i ropniak
Rocznik: inny
Dołączył: 25 Sie 2012 Posty: 437 Skąd: Wawa
Wysłany: 2012-09-18, 20:37
czesc,
przepraszam za zwloke w odpowiedzi - sporo roboty bylo i czlowiek na twarz padal wieczorami (dzieci tez nie daja wytchnienia).
Co do Iraku, to chyba nieco skrotowo sie wyrazilem, a przez to niefortunnie. Sa rejony swiata, gdzie odmawiam wyjazdu, w rachube wchodzi wylacznie praca zdalna . Zbyt wiele do stracenia. Jesli mozna zalatwic wiekszosc zdalnie, to niech jedzie kto inny. Ja mam zycie, kochajaca zone, super dzieci i nie mam ochoty pojawiac sie w rejonie, gdzie kule lataja. 90% takich spraw mozna zalatwic zdalnie. Pozostale 10% zalezy od goscia, ktorego szkole i ktory moje zabawki bedzie obslugiwal... Wiecej powiedziec nie moge.
Jednej roboty za to po czesci zaluje. Stacja badawcza na biegunie. Wymagali kontraktu na 2 lata, ja zas powiedzialem, ze na rok podpisze. Na 2 lata to za duzo...
Bardzo dobre i zdrowe podejście Dyziek
Ale widzę, że i tak masz wiele ciekawego do opowiedzenia. Tym bardziej mam nadzieję, że pojawisz się na naszych spotkaniach na żywo
Pilsum zacumował w Aleksandrii.
Trochę kręcili się dzisiaj w kółko po Śródziemnym, więc zapytałem Łukasza, czy coś się działo niestandardowego. Okazuje się, że i owszem - musieli zrobić kilka pętli dla zabicia czasu
Po prostu są już pod wpływem Czarnego Lądu, gdzie najpierw kazano im przybyć na 4.00 rano, później czekać do 6.00, a ostatecznie pilot wyszedł im na spotkanie dopiero o 9.00
Poniżej relacja z ostatnich dni rejsu:
Cytat:
15.09
Jedziemy z Bari do Aleksandrii, następnie gdzieś opodal Kanału Sueskiego, a potem do Albanii. To tak z grubsza zarysowane plany nasze.
Zdaje się, że pominąłem jeszcze jedno zapytanie, odnośnie wieku marynarza pływającego i jak to wygląda.
Sprawa wygląda tak, że część marynarzy ma już pomostówkę za pracę na "rybakach". Pływają teraz, żeby sobie dorobić i dlatego, że nie wysiedzą w domu. Inni opłacają sobie sami filar itp.
Co do wieku marynarzy, to raczej "no limits", jak Bozia da. Póki jeszcze może się schylić i coś zrobić, to pływa...
A z rzeczy aktualnych na pokładzie, to po ostatnich kamieniach nie możemy statku domyć i czeka nas sukcesywne malowanie. Na razie wieziemy 12 skrzyń do Egiptu.
Następnie będziemy brali fosfaty do Albanii (dwa gatunki) i znowu będzie bulkhead...
Fosfatu nie wiozłem jeszcze, ale to chyba nawóz. Tyle z naszych nowości.
Nie wiem, jak z mmsem będzie i z kosztami, no ale spróbujemy Peace.
Bardzo ładna ilustracja przyjaźni polsko-libijskiej
Niestety, tam cały czas takie zabawki są w użyciu.
Z tyłu całkiem fajny MG na pace toyotki.
[kurs ALEKSANDRIA (Egipt) - DAMIETTA (Egipt)]
MV Pilsum cumuje w kolejnym porcie egipskim. Po pobraniu ładunku popłynie przez grecki Pireus i Kanał Koryncki do Albanii.
Ahoy!
Postanowiłem opisać w osobnym rozdziale moje wizyty w krajach arabskich, a dokładnie tamtejszych tubylców, poniewaz opowieści i wrażeń na ich temat starcza na parę kufli złotego napoju.
Mam już za sobą cztery wizyty w krajach arabskich, a jutro piąta... Bez różnicy, czy to jest Maroko, Algieria czy Egipt, wszędzie spotkałem podobną mentalość autochtonów. Przynajmniej tych, którzy pojawiają się w porcie i na pokładzie. Może to ta skrajna grupa społeczna...
I tak... Mam dość, mam dość.
Peace.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum