Ależ to bardzo proste, drogi Watsonie (; - "pakietowanie": do każdej lukratywnej trasy dodajemy połączenie nierentowne, z gwarantowanym minimami obsługi... Szczegóły techniczne, i tyle.
Sposób dobry, ale nie zawsze możliwy do zastosowania. Np. w moim mieście jedna z niezbyt rentownych linii obsługuje dzielnicę położoną zupełnie w innej części miasta niż te linie, które przynoszą całkiem sensowny dochód. Nie mam nic przeciwko wycieczkom krajoiznawczym, ale nie podczas codziennych dojazdów do/z pracy
czy ztego też trzeba rezygnować w imię nie do końca dobrze rozumianych zasad wolnego rynku?
Zasady wolengo rynku są jasne. Właśność ma być prywatna i tyle, państwo łapy precz. No więc, gdzie tu nie zrozumienie zasad?
benny86 napisał/a:
Czy ktoś, mieszkający poza centrum miałby możliwość dojazdu na zakupy/do pracy/lekarza it?
Chcesz powiedzieć, że teraz każdy mieszkający poza centrum ma możliwość dojazdu na zakupy/do pracy/lekarza dzięki transportowi miejskiemu? Gminy też organizują transport tylko tam, gdzie jest iluś mieszkańców. Dlaczego kryterium ilościowe jest lepsze od ekonomicznego?
benny86 napisał/a:
pozwolę sobie zabrać głos jako mgr administracji
Widzisz, jesteś częścią systemu. Jeżeli jeszcze aktywnie pracujesz w administracji to dla Ciebie im jej więcej tym lepiej. Dlatego sama myśl o tym, że coś może być całkowicie prywatne łączysz z tym, że to się zawali. A na szczęście jest tak, że to co prywatne jest lepsze. Jakoś pomimo prywatnego w pełni rynku produkcji chleba jego rodzajów jest tyle, że trudno zliczyć. Każdy ma do niego dostęp i pieczywo jest tanie. A kiedyś, jak wszystko zarządzane przez administrację centralną to było pewnie dobrze?
ps. dyskusja o wyższości systemu wolnorynkowego nad socjalny nie ma końca, proponuję od razu nowy wątek
Rzecz jedynie w tym, że nie-prywatne nie muszą działać gorzej
Możesz podać przykład działania podobnej firmy prywatnej i nie-prywatnej gdzie ta druga na takich samych zasadach działa lepiej lub tak samo dobrze jak prywatna?
Ostatnio zmieniony przez jacusb 2011-03-10, 12:52, w całości zmieniany 1 raz
@jacusb: Najpierw, to byśmy musieli ustalić kryteria owej "lepszości" - "czysto" finansowo to niewiele się w życiu opłaca, a zbiorkom równie dobrze można traktować jak biblioteki, przedszkola czy parki. Rachunek ekonomiczny jest oczywiście zawsze ważny, ale jednak czasem nawet ważniejsze są jakieś inne zyski - i np zaprzysięgły anarchokapitalista nigdy nie dogada się więc z kimś, kto ceni sobie istnienie parków narodowych. W takim przypadku po prostu brak punktów stycznych...
Zasady wolengo rynku są jasne. Właśność ma być prywatna i tyle, państwo łapy precz. No więc, gdzie tu nie zrozumienie zasad?
Wszystko pięknie, ładnie tyle tylko że stan gospodarki wolno rynkowej w stu% nie istnieje nigdzie. Poza tym wolny rynek nie oznacza własności tylko prywatnej, lecz konkurencję na takich samych zasach różnych podmiotów, po szczegóły zapraszam do literatury z zakresu makroekonomii.
jacusb napisał/a:
Chcesz powiedzieć, że teraz każdy mieszkający poza centrum ma możliwość dojazdu na zakupy/do pracy/lekarza dzięki transportowi miejskiemu? Gminy też organizują transport tylko tam, gdzie jest iluś mieszkańców. Dlaczego kryterium ilościowe jest lepsze od ekonomicznego?
Jeśli oczekujesz jednolkitej precyzyjnej odpowiedzi na pytanie o charakterze ogólnym to niestety jej nie otrzymasz. Na przykłądzie swojego miasta mogę stwierdzić jedynie, że mieszkaniec każdej dzielnicy ma dostęp do komunikacji publicznej, choć ilość kursów faktycznie jest różna. Do każdej dzielnicy miasta można dojechać/wrócić w godzinach porannego i popołudniowego szczytu + minimum kilka kursów pomiędzy tymi godzinami więc całkiem niezle. Rozkład jazdy jest aktualizowany raz na 6m-c zawsze, a jeśli ejst potrzeba to częściej (np. budowa nowego osiedla, otwarcie filii szkoły wyższej - znalazły swoje odzwierciedlenie w rozkładach jazdy tak, aby mieszkańcy mogli skorzystać z dojazdu).
jacusb napisał/a:
Widzisz, jesteś częścią systemu. Jeżeli jeszcze aktywnie pracujesz w administracji to dla Ciebie im jej więcej tym lepiej
Stwierdzasz fakty, nie mając o nich żadnej wiedzy. Otóż zmartwie Cię - nie pracuje w administracji, bo nie podobało mi się w zawodzie parę rzeczy - zarobki, dziwni ludzie na kierowniczych stanowiskach, pracowanie na pożytek naczelnika a nie na własną pozycję dużo by wymieniać Teksty typu "jesteś częścią systemu" sobie daruj bo są żałosne, jak widzę nie rozróżniasz niczego - samorządu od administracji rządowej, aktualnego ustroju od poprzedniego,
przykład który podajesz z pieczywem tylko wskazuje na to, że nie czytałeś do końca moich poprzednich postów. Poza tym owszem, produkcja chleba odbywa się poprzez włąsność prywtaną (chwała bogu i swobodzie działalności gospodarczej za to!) ale czy sądzisz, że rynek produkcji rolnej czy innej żywności jest oparty na własności prywtanej? Otóż nie. Wiesz ile Ty, ja i wszyscy inny podatnicy dopłącamy do KRUSU, wspólnej polityki rolnej czy też innych form pomocy publicznej skierowanej do przedsiębiorców sektora żywnościowego? Cholera mnie bierze jak o tym myślę, to nie ma zbyt wiele wspólnego z wolnym rynkiem.
Dopiero teraz, w obliczu kryzysu rynku żywności mądre głowy UE ZACZYNAJĄ MYŚLEĆ, aby polityka rolna chroniła nas, konsumentów a nie producentów - jeśli już w ogóle podmiot publiczne mają ingerować (czemu ejstem przeciwny) to wolę aby parasol ochronny otwirzyć nad konsumentem a nie producentami jakichkolwiek dóbr i/lub usług - wszakże to my, obywatele jesteśmy suwerenem a nie różnego rodzaju podmioty gospodarcze (niezależnie od formy własności)
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-03-10, 13:32
jacusb napisał/a:
No nie, rozbroiłeś mnie z tymi obwodnicami. W Warszawie nie ma żadnej ukończonej obwodnicy miasta, są najwyżej obwodnice dzielnic. Cały tranzyt musi przejechać miasto.
Czekam z utęsknieniem na koronny argument o tirach z Lizbony do Władywostoku. :) A serio - "cały tranzyt" to w Warszawie 3-5% ruchu. I nie przytaczam tu pobożnych życzeń czy teorii wyssanych z brudnego palucha, tylko dane z badań (patrz: Siskom). Cały ciężki ruch tranzytowy od paru już ładnych lat omija Warszawę DK50 (oczywiście, żeby tradycji stało się zadość, nawet ta obwodnica nie jest domknięta :). Niestety, niemal wszystkie tiry na warszawskich ulicach to ruch do/z Warszawy, a ponieważ czipsy z Bangladeszu muszą podjechać tirem pod samo Tesco, jest jak jest.
To czego najbardziej brakuje, to właśnie wewnątrz-miejskie ringi do obsługi ruchu międzydzielnicowego.
@jacusb: Najpierw, to byśmy musieli ustalić kryteria owej "lepszości" - "czysto" finansowo to niewiele się w życiu opłaca
Ale za wszystko trzeba zapłacić. Rachunek musi wyjść kiedyś na +. Jeżeli cały czas będzie się dokładać to system kiedyś runie, nie teraz to za 20 lat.
benny86 napisał/a:
Wszystko pięknie, ładnie tyle tylko że stan gospodarki wolno rynkowej w stu% nie istnieje nigdzie. Poza tym wolny rynek nie oznacza własności tylko prywatnej, lecz konkurencję na takich samych zasach różnych podmiotów, po szczegóły zapraszam do literatury z zakresu makroekonomii.
Można jeszcze dokładać do definicji gospodarki wolnorynkowej, ale pisałeś o "nie do końca dobrze rozumianych zasad wolnego rynku", czyli o czym?
benny86 napisał/a:
Stwierdzasz fakty, nie mając o nich żadnej wiedzy.
Przeczytaj jeszcze raz spokojnie mój post a później swój:
1. "Widzisz, jesteś częścią systemu". - jeżeli skończyłeś studia związane z administracją "pozwolę sobie zabrać głos jako mgr administracji " to co byś nie robił jesteś częścią systemu administracyjno-urzędniczego. To, że nie wykonujesz takiej pracy nie ma znaczenia.
2. "Jeżeli jeszcze aktywnie pracujesz w administracji" - nie jest to stwierdzenie, jet to tryb przypusczający
pisałeś o "nie do końca dobrze rozumianych zasad wolnego rynku", czyli o czym?
Dokładnie o tym o czym już wspomniałem - jeżeli dla Ciebie wolny rynek= istnienie TYLKO własności prywatnej, to właśnie taki stan rzeczy nazywam złym rozumieniem zasad wolnego rynku. Gdybyś czytał już istniejące posty, nie pytałbyś o to co już została napisane...
jacusb napisał/a:
1. "Widzisz, jesteś częścią systemu". - jeżeli skończyłeś studia związane z administracją "pozwolę sobie zabrać głos jako mgr administracji " to co byś nie robił jesteś częścią systemu administracyjno-urzędniczego. To, że nie wykonujesz takiej pracy nie ma znaczenia.
Naprawdę sądzisz, że jedynym miejscem zatrudnienia absolwentów administracji są urzędy administracji publicznej? Poczytaj na stronach internetowych uczelni jakie mają specjalności, porozmawiaj z absolwentami tego kierunku młodego pokolenia (powiedzmy max 10 lat po studiach) gdzie i jaką prace dostali, dlaczego odeszli z budżetówki itp a zobaczysz że sprawa nie jest tak jednoznaczna jak ją oceniasz. Uwzględniając powyższe to że nie pracuję w zawodzie jenak MA znaczenie. Jak widać wolisz tworzyć archaiczne, chore podziały na "my" (tzn. przeciętnych kowalskich) i "oni" (ludzie którzy w jakikolwiek sposób są związani zawodowo z podmiotami publicznymi). Rozumię, że tak sprawę można było pojmować 20 lat temu, względnie w pierwszej połowie lat 90tych, ale od tego zcasu "troche" się pozmieniało - jak widać wszystko oprócz mentalności części społeczeństwa.
Dokładnie o tym o czym już wspomniałem - jeżeli dla Ciebie wolny rynek= istnienie TYLKO własności prywatnej, to właśnie taki stan rzeczy nazywam złym rozumieniem zasad wolnego rynku. Gdybyś czytał już istniejące posty, nie pytałbyś o to co już została napisane...
Na temat wolnego rynku napisano wiele książek i zapisany tysiące stron. Własność prywatna jest jedną z podstaw wolnego rynku. W przypadku takich dyskusji jak ta, zwłaszcza na forum ciężko jest za każdym razem cytować definicje. Nigdzie nie napisałem, że wolny rynek to tylko własość prywatna. Ale bez określonego prawa własności nie może być wolengo rynku.
benny86 napisał/a:
Rozumię, że tak sprawę można było pojmować 20 lat temu, względnie w pierwszej połowie lat 90tych, ale od tego zcasu "troche" się pozmieniało
Tak, administracja rozrasta się coraz bardziej. Urzędników jest więcej niż za czasów komuny (nawet Kazik o tym śpiewa)
benny86 napisał/a:
Naprawdę sądzisz, że jedynym miejscem zatrudnienia absolwentów administracji są urzędy administracji publicznej
Zmyślasz, nigdzie tak nie napisałem.
benny86 napisał/a:
Uwzględniając powyższe to że nie pracuję w zawodzie jenak MA znaczenie.
Jakieś tam ma. Ale człowiek na studiach jest kształtowany przez kolegów ze studiów, wykładowców, praktyki, setki książek i podręczników które przeczytał. To wszystko wpływa i kształtuje w pewien sposób umysł. Te min. 5 lat obcowania i przebywania w pewnych kręgach sprawia, że kończąc studia przynależysz do pewnej grupy (w większym bądź mniejszym stopniu). Jeżeli skończyłeś studia, które przygotowują do pracy w systemie administracyjno-urzędniczym to niezależnie czy chcesz tego czy nie sprawia, że jesteś częścią tego systemu.
Piszesz, że źle czytam Twoje posty, ale zastanów się, jak to wygląda u Ciebie. Dokładasz małe wyrazy w stylu "tylko", "jedynym" do moich wypowiedzi przez co zmienia się ich znaczenie i przez samego siebie się denerwujesz. Czy gdziekolwiek napisałem, że:
benny86 napisał/a:
jedynym miejscem zatrudnienia absolwentów administracji są urzędy administracji publicznej?
Zasady wolengo rynku są jasne. Właśność ma być prywatna i tyle, państwo łapy precz
jacusb napisał/a:
Nigdzie nie napisałem, że wolny rynek to tylko własość prywatna
Nie uważasz że te dwie opinie wzajemnie się wykluczają? Jeśli mówisz "państwo łąpy precz" rozumię że precz od wszystkiego - bo żadnych wyjątków nie podałeś.
jacusb napisał/a:
Tak, administracja rozrasta się coraz bardziej. Urzędników jest więcej niż za czasów komuny
Owszem, zatrudnia się rzesze niewykwalifikowanych osób mających co najwyżej maturę i płaci im się 1,5-2 tys. zł. Kiedyś Fundacja Batorego policzyła, że pracę trzech pseudo-urzędników mogłaby wykonywać jedna wykwalifikwoana osoba - nawet płacąc jej wyższą stawkę żeby nie odeszła do sektora prywatnego podatnik zyskuje dwojako: niższe koszty+sprawniejsza obsługa. Niestety, kręgi polityczne patrzą przede wszytskim na wyniki wyborów i sondaże poparcia niż realne problemy do rozwiązania.
jacusb napisał/a:
Zmyślasz, nigdzie tak nie napisałem
Chcesz cytować, cytuj również znaki interpunkcyjne stawiane na końcu zdania. Znak zapytania ma tutaj dość istotne znaczenie
jacusb napisał/a:
Ale człowiek na studiach jest kształtowany przez kolegów ze studiów, wykładowców, praktyki, setki książek i podręczników które przeczytał. To wszystko wpływa i kształtuje w pewien sposób umysł. Te min. 5 lat obcowania i przebywania w pewnych kręgach sprawia, że kończąc studia przynależysz do pewnej grupy (w większym bądź mniejszym stopniu). Jeżeli skończyłeś studia, które przygotowują do pracy w systemie administracyjno-urzędniczym to niezależnie czy chcesz tego czy nie sprawia, że jesteś częścią tego systemu.
Żałosne bzdury. Tak się składa że ukończyłem specjalizację gospodarczą gdzie sporo część przedmiotów dotyczyła szeroko pojętej gospodarki i podmiotów w niej funkcjonujących, po szczegóły zapraszam do programu studiów dostępnych na stronie internetowej wydziału prawa i administracji każdego uniwersytetu. Jeśli nie masz o czymś pojęcia, po prostu o tym nie pisz.
jacusb napisał/a:
Dokładasz małe wyrazy w stylu "tylko", "jedynym" do moich wypowiedzi przez co zmienia się ich znaczenie i przez samego siebie się denerwujesz.
Może tego nie dostrzegasz, ale czasami ten "mały wyraz" ma znaczenie
jacusb napisał/a:
Czy gdziekolwiek napisałem, że:benny86 napisał/a:
jedynym miejscem zatrudnienia absolwentów administracji są urzędy administracji publicznej?
Już wyżej wyjaśniłem - to było PYTANIE a nie zdanie oznajmujące - mała, lecz istotna różnica.
A tak sensu largo: Wyjaśniłem Ci dlaczego obecnie komunikacja publiczna ma taką a nie inną formę własności. Ty odpowiedziałeś żałosnymi, personalnymi uwagami typu "jesteś częścią systemu" które nie mają żadnego związku z poruszanym tematem. Nie wiem dlaczego zdecydowałeś się na taki styl rozmowy, ale na pewno nie świadczy on o kulturze zbyt dobrze. Wiesz po czym poznawałem klientów-przedsiębiorców pracując niedługi czas w zawodzie? Otóż właśnie po kulturze osobistej i wzajemnym szacunku - Twoje uwagi względem mojej skromnej osoby nie mają kompletnie żadnej podstawy. Nie lubię się chwalić, ale niech będzie że zrobię wyjątek: otóż propozycję zmiany pracy dostałem właśnie od przedsiębiorcy którego obsługiwałem w samorządzie. Wobec powyższego pozwolę sobie stwierdzić że jednak "nie jestem częścią systemu"
Marka: Hyundai/Daihatsu
Model: ix35 4WD/Cuore VIII
Silnik: 2.0benz/1.0benz.
Dołączył: 20 Maj 2010 Posty: 172 Skąd: PL
Wysłany: 2011-03-10, 17:09
Przynudzacie panowie miało być o przepuszczaniu rowerzystów na ścieżkach rowerowych a jest o wolnym rynku,może pora odświeżyć Smoleńsk i shizę po krzyżem
Marka: Hyundai/Daihatsu
Model: ix35 4WD/Cuore VIII
Silnik: 2.0benz/1.0benz.
Dołączył: 20 Maj 2010 Posty: 172 Skąd: PL
Wysłany: 2011-03-10, 20:31
48piotr to miłego bujania w obłokach i lądowania na "pysiorku"w błotku Start!!!Tylko nie zgłaszaj w razie komplikacji z lądowaniem-"Houston mamy problem" Pora wrócić do przepuszczania rowerzystów.
Marka: Hyundai/Daihatsu
Model: ix35 4WD/Cuore VIII
Silnik: 2.0benz/1.0benz.
Dołączył: 20 Maj 2010 Posty: 172 Skąd: PL
Wysłany: 2011-03-10, 20:51
48piotr,niestety bujam za trochę ale ZUZĄ do Melku w ojczyźnie Adolfa H. Smoleńsk mi nie leży w żadnej formie i pliss wróćcie do omawiania właściwego tematu bo się bełkot zrobił
....Zajeżdżanie drogi w korkach i podjeżdżanie pod krawężnik, żeby szybki rowerzysta nie miał za lekko.....
O kurka to ja nie tylko dziki ale i cham jestem.
A ten szybki rowerzysta nie mógłby przyjechać przede mną. To by rozwiązało sprawę, a i ja od razu poczuł bym się lepiej.
Ostatnio poprosiłem takiego jednego który wlazł przede mną do lekarza, no sami wiecie o co poprosiłem. I teraz myslę że to źle, bo może on był rowerzysta.
I jeszcze prośbę mam, mag jeśli Ty to czytasz to proszę, nie pisz o tych choragiewkach , bo ja mam potem koszmary.
Ostatnio zmieniony przez stempik 2011-03-11, 13:18, w całości zmieniany 7 razy
Ale człowiek na studiach jest kształtowany przez kolegów ze studiów, wykładowców, praktyki, setki książek i podręczników które przeczytał. To wszystko wpływa i kształtuje w pewien sposób umysł. Te min. 5 lat obcowania i przebywania w pewnych kręgach sprawia, że kończąc studia przynależysz do pewnej grupy (w większym bądź mniejszym stopniu). Jeżeli skończyłeś studia, które przygotowują do pracy w systemie administracyjno-urzędniczym to niezależnie czy chcesz tego czy nie sprawia, że jesteś częścią tego systemu.
Żałosne bzdury.
Uważasz, że 5 lat studiów i praca nie ma wpływu na osobowość i sposób myślenia osoby?
benny86 napisał/a:
... propozycję zmiany pracy dostałem właśnie od przedsiębiorcy którego obsługiwałem w samorządzie. Wobec powyższego pozwolę sobie stwierdzić że jednak "nie jestem częścią systemu"
Skończyłeś studia na kierunku "Administracja", pracowałeś w administracji publicznej, dzięki pracy w samorządzie znalazłeś inną pracę i chcesz powiedzieć, że nie jesteś częścią systemu administracyjno-urzędniczego?
benny86 napisał/a:
Ty odpowiedziałeś żałosnymi, personalnymi uwagami typu "jesteś częścią systemu" które nie mają żadnego związku z poruszanym tematem.
Piszesz, jakby to były jakieś obelgi a to stwierdzenie jest bez zabarwienia negatywnego bądź pozytywnego. I mylisz się, jeżeli uważasz, że nie ma to związku tematem. Moje uwagi odnosiły się do stwierdzenia, że transport prywatny będzie gorszy od publicznego i powinien być kontrolowany przez samorządy bo "prywaciaże" sprawią, że ludzie nie będą mogli dojeżdżać na zakupy/klekarza/pracy. Czyli trzeba go kontrolować a do tego potrzebne są zastępy kontrolujących (pracujących w administracji publicznej). Więc istnienie transportu publicznego przekłada się na ilość miejsc pracy, a co za tym idzie podaż na rynku jest większa i łatwiej znaleść pracę jako pracownik administracji publicznej. Przewaga podaży nad popytem jest powiązana ze wzrostem płac. Prywatny przedsiębiorca chcący zatrudnić potencjalnego urzędnika musi mu zaproponować warunki porównywalne bądź lepsze od tych "publicznych". Więc jeżeli wzrasta płaca w sektorze publicznyn to dla tego samego zawodu musi wzrosnąć w prywatnym. Jeżeli ktoś pracuje w pewnym obszarze gospodarki zyskuje, a jeżeli może na czymś zyskać albo stracić to zawsze będzie się skłaniał do rozwiązania lepszego dla siebie.
Uważasz, że 5 lat studiów i praca nie ma wpływu na osobowość i sposób myślenia osoby?
Uściślijmy: 3lata+2lata studiów (licencjat+mgr)+3m-ce pracy. Otóż nie wpływa. W pracy kierowałem się zawsze aktualnym stanem prawnym bo to on jest najistotniejszy w tej branży. Nie mogłem zmienić rzeczy które mnie wkurzały więc odeszłem - proste, zwięzłe, przejrzyste
jacusb napisał/a:
Skończyłeś studia na kierunku "Administracja", pracowałeś w administracji publicznej, dzięki pracy w samorządzie znalazłeś inną pracę i chcesz powiedzieć, że nie jesteś częścią systemu administracyjno-urzędniczego?
Nie dzięki pracy w samorządzie, tylko dzięki gościowi z którym się zetknąłem - na pismach kierowanych do klientów podpisuje się imiennie dany pracownik. Facet znalazł mnie na portalu społecznościowym, wysłał meila z propozycją spotkania po godzinach pracy, przedstawił ofertę a ja ją przyjąłem - ot cała moja "wina". Tak, nadal twierdzę że nie ejstem częścią systemu administracyjno-urzędniczego (nie wiem skąd wziąłeś to pojęcie, domyślam się że masz na myśli system organów administracji publicznej? a właściwie organy samorządu terytorialnego w tym konkretnym przypadku?
jacusb napisał/a:
Moje uwagi odnosiły się do stwierdzenia, że transport prywatny będzie gorszy od publicznego i powinien być kontrolowany przez samorządy bo "prywaciaże" sprawią, że ludzie nie będą mogli dojeżdżać na zakupy/klekarza/pracy.
Wskaż mi moją wypowiedz w któej stwierdziłem że transport prywatny będzie/jest gorszy od publicznego. Napisałem jedynie, że przy obecnym stanie prawnym gminy mają OBOWIĄZEK organizowania komunikacji publicznej. Po chwili dodałem, że prywatni przedsiębiorcy nie będą zainteresowani (z oczywistych chyba względów?) działalnością na liniach nierentownych - i bardzo dobrze, biznes robi się dla zysku i tyle. Sprawa właśnie tak wygląda w praktyce (przynajmniej w moim regionie prywatni przewożnicy starają się o koncesję na przewóz osób na dochodowych liniach (np. jastrzębie-żory-katowice, żory-rybnik-żory, cieszyn-żory-katowice itp). Myślisz że w systemie komunikacji publicznej prywatni przedsiębiorcy nie biorą udziału? Jeśli tak - jesteś w błędzie. W skład MZK wchodzą przecież prywatni przewoznicy, którym gminy (za pośrdnictwem związku) płacą za obsługę danych linii. Oczywiście, kto chce ten prowadzi również działalność na innych liniach ale już bez dopłat od samorządu.
jacusb napisał/a:
Czyli trzeba go kontrolować a do tego potrzebne są zastępy kontrolujących (pracujących w administracji publicznej). Więc istnienie transportu publicznego przekłada się na ilość miejsc pracy, a co za tym idzie podaż na rynku jest większa i łatwiej znaleść pracę jako pracownik administracji publicznej
Szczerze mówiąc mam to gdzieś jak parlamentarzyści rozwiążą problem nadzoru nad transportem. Owszem, można zrezygnować z jakiejkolwiek kontroli - pytanie czy to będzie korzystne dla pasażerów ( wypadki jak ten gdzie w 9osobowym busie jechało 16 osób będą wtedy zdecydowanie częstsze). Twoje sugestie są po prostu żałosne, już napisałem wielokrotnie ci myślę o liczbie zatrudnianych osób w sekorze publicznym jak widać nie czytasz ze zrozumieniem
jacusb napisał/a:
Prywatny przedsiębiorca chcący zatrudnić potencjalnego urzędnika musi mu zaproponować warunki porównywalne bądź lepsze od tych "publicznych". Więc jeżeli wzrasta płaca w sektorze publicznyn to dla tego samego zawodu musi wzrosnąć w prywatnym.
Coś w tym dziwnego? W każdej branży jest podobnie - chcesz mieć ludzi którzy już gdzieś pracują, daj im lepszą ofertę żeby przyszli do Ciebie. Kwestia rachunku zysku i strat i tyle.
jacusb napisał/a:
Jeżeli ktoś pracuje w pewnym obszarze gospodarki zyskuje, a jeżeli może na czymś zyskać albo stracić to zawsze będzie się skłaniał do rozwiązania lepszego dla siebie.
Owszem, ja odeszlem głównie dla lepszej kasy i coś w tym dziwnego? Wiem, materialista jestem, cóż czasy doktora judyma się skończyły:)
Nadal nie rozumię co miało na celu wielokrotne adresowanie niezbyt mądrych uwag pod moim adresem, bo związku z omawianym tematem nie widać tutaj żadnego
Kiedyś spytałem o to dr filologii polskiej : odeszłem - tylko w języku potocznym. odszedłem - w słowie pisanym i oficjalnych rozmowach.
Zrobił jeszcze wykład na 50minut o różnicy języka potocznego, skrótach, neologizmach ich wzajemnych relacjach i skutkach ale sory - nie jestem w stanie powórzyć
Z racji iż wątek jest w dziale "na każdy temat" nie widzę nic złego w używaniu języka potocznego. Tak swoją drogą kolejny post zupełnie nie w temacie, ale ok, z punktu widzenia formalnego masz sto% racji:)
A co do pieszych i rowerzystów:
To niezależnie od przepisów są co "cele miękkie", i choćby z tego względu zasługują na szczególną uwagę.
Moją Żonę zbluzgało jakieś ścierwo (in spe) z rozkładającym się mózgiem siedzące Lexusie bo ośmiela się wejść na..przejście dla pieszych przy zielonym świetle, jak ON na zieloną strzałkę. Po uwadze, że..."linia zatrzymania jest TAM, a zielona strzałka od '97 roku działa jak STOP" dopiero usłyszała..
_________________ Czy chcesz, żeby Twoja pralka była inteligentniejsza od Ciebie?
Jest: Duster 1.6 16V 4x2 Laureate "Dragster":
Sageata Albastra Carpaţi Pentru Gaz ;)
Ja zawsze ustępuję rowerzystom jak skręcam, zawsze porządnie się rozglądam. Trochę jednak powinni uściślić, że rowerzysta powinien zwalniać, bo kiedyś skręcałem w lewo na skrzyżowaniu ze światłami, rowerzysta jechał chodnikiem w przeciwnym kierunku (matematycznie kierunek ten sam, ale zwrot inny ;p) niż ten, który ja obierałem i nagle skręcił na pasy, bo miał zielone światło, tuż przed moją maskę. W sowach nie przebierałem.. wrrr.. Szanuję rowerzystów, bo sam kiedyś sporo po Polsce i po Europie Zachodniej jeździłem, ale zdrowy rozsądek i zasada zachowania szczególnej ostrożności przede wszystkim!
Wsumie to on by dostal mandat, bo na rowerze przez przejscie nie mozna przejezdzac. Trzeba zejsc z niego i przeprowadzic. Ale niestety czesto tak bywa ze sie ryja na tych rowerach. Czesto tez jest tak ze wlekas sie jakies dziadki na rowerach po ulicy wolno i blokuja ruch bo nie ma jak wyminac takiego a chodnik pusty i mogl by po nim jechac.
Weź się, homik123456, zdecyduj - rowerzysta ma przestrzegać prawa i przeprowadzać rower po przejściu, czy nie przestrzegać i jeździć chodnikiem? Bo to jest dozwolone jedynie, jeżeli na drodze można jechać więcej niż 50 km/h, a jednocześnie chodnik ma przynajmniej 2 m szerokości - wbrew pozorom wcale nie jest to aż tak powszechna sytuacja...
laisar, wiesz ja nie mieszkam w Warszawie, u mnie nie ma ulic co maja po dwa pasy w jedna strone. Bywaja miejsca co naprawde tworzy sie korek przez takiego na rowerku.
Rozumiem takich co jezdza tak szybko jak tylko moga, ale niektorzy to serio jezdza jak by po parku na wycieczce byli a nie na ulicy. Co do przestrzegania to lepiej jak bedzie jezdzil chodnikiem bo mniejsze zagrozenie jest dla niego i innych. Wiadome jest ze nim wejdzie ktos na przejscie to zdazysz sie spokojnie zatrzymac ale gdy ci ktos wjedzie na przejscie na rowerze to jest ciezko. I zdarza sie to bo jak by sie nie zdarzalo to by nie karali (czsem) takich osob co przejezdzaja przez przejscie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum