W piątek odbyłem z rodzinką ponad 500 km wycieczkę do Bałtowa (tego od dinozaurów) i 200 m przed domem na maskę spadło mi jabłko - niestety, malutkie wgniecenie powstało. Jabłko o średnicy 5 cm poniosło śmierć na miejscu.
jak masz dostep od spodu, mozna rozwazyc lekkie klepniecie plastikowym mlotkiem, lub nawet wypchniecie kciukiem. tym drugim na pewno nic nie zepsujesz , najwyzej nie da rady. pozdr
Gdyby tak się dało zrobić (nie ma dostępu, bo od spodu jest druga blacha), to pewnie byłoby już po sprawie, ale dzięki za radę (bo ja sam w pierwszej chwili na to nie wpadłem, dopiero dzisiaj koło południa).
Najważniejsze, że po mojej interwencji drzewo zostało wycięte. Spróbuję się "podroczyć" z gminą (bo droga jest gminna) o jakąś rekompensatę (bardziej moralną niż materialną) .
Przypomniało mi się, jak za młodu i za komuny sąsiad zaparkował swoją wychuchaną skarpetę w pobliżu kasztanowca, a my wtedy strącaliśmy kasztany. Któryś z tych większych spadł na błotnik owej skarpety i zrobił się minimalny wgniot - widzialny pod światło w zasadzie. Ale ludzie, jaka była afera... dziś się z tego śmieję, ale wtedy mało nas nie pozabijał.
No i kiedyś sąsiedzi pojechali trabantem nad morze i w drodze powrotnej z jakiejś ciężarówki coś spadło. Generalnie nic im się nie stało, ale wrócili trampkiem z poszyciami związanymi sznurkiem od snopowiązałki... generalnie całe auto było poprzeplatane sznurkami - i jakoś do domu wrócili.
Ot, taki mały OT
Tu nie chodzi o miotanie się o jakąś duperelę - to jest bardziej złożona sytuacja. Gmina (a zwłaszcza moja miejscowość) jest koszmarna, jeśli chodzi o dbanie o ład, porządek. Prywatni właściciele są "syfiarzami", Zakład Gospodarki Komunalnej w mojej gminie kosztuje majątek, podnosi ceny (ostatnio ścieki o 25 %, a śmieci o 50 %), a nie robi nic - zero dbania o drogi (koszenie, wycinanie gałęzi), zimą nie można się doprosić o odśnieżanie. Ten wgniotek (minimalny, ledwo zauważalny) jest tylko pretekstem do walki z ZGK.
Ja to rozumiem, moja wypowiedź miała charakter anegdoty :)
Też bym się dochodził zwrotu kosztów naprawy. Tylko ciężko udowodnić, bo musiałbyś od razu wezwać policję, która spisałaby stosowny protokół. Jak nie masz - to jak udowodnisz, że to jabłko, a nie dziecko własne piłkę kopnęło albo coś w tym stylu? Sytuacja analogiczna do zniszczenia koła/auta na dziurze w drodze - od razu wzywasz niebieskich, inaczej ubezpieczyciel drogi bez stosownego protokołu w ogóle gadać nie chce i ma do tego stosowne prawo.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum