A mnie w sumie fruwa jaki ktoś sobie kupił samochód i jakie nim kierowały powody/preferencje. Kupiłem taki, na jaki było mnie stać, z LPG aby obniżyć koszty (chociaż podoba mi się charakterystyka Diesela ale zdaję sobie również sprawę, że to są baaardzo precyzyjne- i co za tym idzie droższe- mechanizmy) i w poważaniu mam opinie osób mówiących, że "gaz to do kuchenek". A benzyna do zapalniczek- i co z tego? W kwestii ergonomii zmieniłbym sporo (nie tylko zresztą w Dusterze ale i w innych samochodach, którymi jeździłem), nie mówię, że to najlepszy wybór ale obawa przed kupnem miny skierowała moje kroki do salonu (jakoś też lata mi utrata wartości- to nie te czasy, gdzie samochód był lokatą kapitału). Nie pałam też chorobliwą zazdrością do posiadaczy wyżej klasyfikowanych marek- stać ich więc w czym problem? A jeśli nie stać to sprzedaj, kup coś na swoją kieszeń. Ja kupiłem taki, na jaki było mnie stać. Do Sportage nawet nie startowałem bo był już poza moim zasięgiem.
Taka sytuacja...
I to jest chyba realne i normalne podsumowanie tematu rozmowy :). Pozwolisz że się podpiszę pod Twoimi słowami Piotrze
_________________ Autko do jeżdżenia - zużycie poglądowe dla zainteresowanych: 1.6 SCe 115 KM
Tylko że podchodząc tak "inwestycyjnie", zawsze szkoda kupować nowy samochód, bo najwięcej traci.
Ale tutaj akurat zakup nowego ma najmniejsze znaczenie, znaczenie ma zakup ponad stan posiadania. Pan Kowalski znowu zmienia auto. Kowalski bez kredytu sprzedaje Clio za 17k, dokłada odłożone (zamiast wywalone wcześniej w kredyt) 35k i bierze NOWEGO Dustera FL za 52k za gotówkę. Kowalski z kredytem ma jak wiadomo jedynie Dustera za 35k bo gotówkę ładował na bieżąco w raty kredytu, więc musi 17k dołożyć posiłkując się znowu kredytem. Z odsetkami spłaci 20k. W tym czasie Pan Kowalski bez kredytu te same 20k odkładał na konto oszczędnościowe i uzbierał procentem składanym 22 tys złotych. Znowu minęły 3 lata i znowu przychodzi czas na zmianę auta. Sprzedali dustery po 35 tys i znowu Kowalski od kredytu nie ma nic poza kasą z Dustera a Kowalski bez kredytu ma jeszcze 20 tys na nowe auto i 2 tys na zainwestowanie w cokolwiek.. W dodatku skoczył WIBOR, banki podniosły oprocentowanie i niestety Pan Kowalski od kredytu został w tyle i przez kolejne lata będzie dokładał jeszcze więcej w ratach, tj. 25k. A Kowalski bez kredytu tym razem zaciśnie zęby i kupi na 3 lata tanie auto za 10k, a 25k pozostałe z dustera + 22 na koncie tam zostawi. Dodatkowo będzie tam dopłacał te 25k które nie pójdzie na spłatę rat które spłaca Kowalski z kredytem. Z procentem składanym po 3 latach będzie miał jakieś 75 tys i jeszcze 5k odzyska ze swojego taniego auta. Minęły kolejne 3 lata i Pan Kowalski od kredytu dalej jest biedakiem posiadającym jedynie Dustera wartego 35 tys, a Pan Kowalski bezkredytowy idzie tym razem do salonu i nabywa za gotóweczkę auto za 80k, jest już prawie 3 razy bogatszy.. Tyle jest warte życie na kredyt.
funyo napisał/a:
Jest też słaby punkt takiego rozumowania - biorąc kredyt człowiek najczęściej utrzymuje reżim spłat, jeśli go nie ma - takiej samej kwoty by nie odłożył.
To jest raczej słaby punkt odkładających a nie rozumowania. Albo odkładamy i chcemy być bogatsi albo udajemy.
OK, starczy tego mojego mędrkowania w tym temacie, co ja tam wiem
_________________ Moje Dustery (sprzedane..)
Mini Clubman F54 2.0d
Ostatnio zmieniony przez kilazz 2013-12-21, 10:36, w całości zmieniany 2 razy
Przestańcie już pierd...... bez sensu o tych kredytach bo to się już żałosne robi .
Widzisz kilazz, z tego dawania rad, najwięcej w sumie sam się nauczysz. Tym razem tego, że robienie za Prometeusza generalnie nie popłaca.
Co więcej jak dalej będziesz tak starał się edukować lud, to lud w ramach wdzięczności wypisze Tobie WIBOR na błotniku, gwoździem, żebyś nie zapomniał.
Nie mam misji, wiadomo, że jak już ktoś nabrał kredytów to nie bedzie słuchał mojego pierd... bez sensu bo ma swoją wizję. I niech tak zostanie. Każdy ma prawo wyrazić swoją opinię, co niniejszym też uczyniłem.
_________________ Moje Dustery (sprzedane..)
Mini Clubman F54 2.0d
Ale może się też zdarzyć taka sytuacja, że Kowalski bierze kredyt i już jeździ nowym samochodem, a drugi Kowalski decyduje się jeździć tańszą używką i oszczędzać przez trzy lata. Tyle, że nie dożywa, bo w trzecim roku oszczędzania trafia go zawał. I jest najbogatszy na cmentarzu:-P
To tak pół-żartem (drastycznym) na koniec, bo nie chodzi mi żeby kogoś do kredytów namawiać. Bardzo szanuję osoby, którym udaje się żyć bez kredytu. Sam też takiego nie posiadam i jestem z tego powodu szczęśliwy. Ale nie uważam za właściwe generalizować i podciągać pod siebie każdą sytuację. Każdy jest inny, ma różne motywy i dokonuje innych wyborów i jeśli uważa, że są słuszne, to jego sprawa.
Marka: Citoren
Model: Berlingo
Silnik: 1.6 VTI
Rocznik: 2011
Wersja: [Inna].[nie dotyczy] Pomógł: 35 razy Dołączył: 22 Maj 2009 Posty: 4270 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-12-21, 20:51
Co jeśli Kowalski potrzebuje wiekszego samochodu niz Panda/Clio bo ma 3 osobową rodzinę ? Poprzedni kupiony jako używany samochód psuł się na potęgę i wymagał nieustannych napraw. Kowalski pozbył się go za grosze i nie mógł sobie pozwolić na ryzyko kupna kolejnego pojazdu o nieznanej przeszłości. Wybrał pragmatycznie dacie, roczną, na czym zaoszczędził na dzień dobry kwotę odsetek od kredytu na ten pojazd ( różnica między sumą na fakturze z salonu a ceną jaką zapłacił za roczny pojazd z jeszcze 4 letnią gwarancją ). Po pięciu latach spłaci swój pojazd, i wtedy warto się zastanowić nad radą Kolegi i oszczędzać na kolejny pojazd odkładając, zamiast znów kredyt na kolejny Szczególnie, że sandero w 6-7-8 roku użytkowania nie straci na wartości wiele w PLN.
Dobrze ktoś napisał , że tego nie da się czytać / słuchać . Z pustego to i salomon nie naleje .
Mam nadzieję , że przy stole wigilijnym nie będzie tak smęcić
Przypomniałem sobie taką przypowieść czytając ostatnie posty, szczególnie o Kowalskim. Jedzie sobie wolniutko ulica Kowalski w swoim nowym mercedesie, a tu patrzy idzie szkolny kolega Jacek. Otwiera szyby i krzyczy : Cześć Jacku. Kopę lat. I w swej szczodrobliwości zatrzymuje się i łaskawie pozwala podejść koledze do samochodu. Pyta ; co słychać. Jacek jak prawowity Polak : stara bieda. Ale widzę, kupiłeś sobie fajnego mercedesa. Kowalski na to: No jak widzisz. Ale kupiłem na raty. Jacek pyta : ile też wynosi rata. Kowalski : nie wiem. Raty płacą żyranci. Jacek zdziwiony pyta. Jak to żyranci ? I co oni na to ? Kowalski. Wiesz. Nie wiem. Jakoś ich nie widuję. Oni jadą tramwajem, a ja w swoim mercedesie i się nie widujemy. Nie wiem co oni na to. Można i tak błysnąć przed zazdrosnymi sąsiadami czego i Wam oraz sobie nie życzę. Zdrowych wesołych Świąt dla wszystkich.
Czy dacia to auto dla biedaków?
Nie myślałam w tej kategorii kupując Dustera.
Kierowałam się chęcią posiadania samochodu, na którego nie tyle będzie mnie stać, aby móc go kupić (bo gdyby nie kredyt, który będę spłacała jeszcze 3 lata to mogłabym o Dusterze zapomnieć), a tym ażeby stać było mnie go utrzymać.
Dacia stała się idealnym rozwiązaniem. Wolałam kupić auto nowe, pewne z salony, aniżeli używkę, do której będę musiała wciąż dokładać.
Gdy w 2002 r. kupowałam skodę z salonu, kiedy to jeszcze nie była "zbyt popularnym" autem kierowałam się podobną zasadą. Skoda towarzyszyła mi przez 10 lat i nigdy mnie nie zawiodła. Pewnie jeździłabym nią do dzisiaj, ale była to bardzo, bardzo podstawowa wersja z uwagi na bardzo ograniczone fundusze i powoli zaczęło mi to przeszkadzać. Sprzedałam ją przypadkiem, gdyż koleżanka spytała się mnie czy nie chcę ją może sprzedać, a że wiem iż auto ciężko jest sprzedać do tego za dobrą cenę, bez namysłu na drugi dzień dokonałam transakcji i koleżanka stała się jej posiadaczka. Teraz mam Dastiego spłacę go za 3 lata i będę jeździć nim kolejne 10.
No właśnie, rozsądek. Pomijając kwestię samego zakupu, na raty, czy za gotówkę, to ważniejsze są koszty utrzymania. A te w przypadku Dacii do najwyższych nie należą. Patrząc na ceny przeglądów, można się pod nosem uśmiechnąć, porównując do cen w bardziej prestiżowych salonach. To auto dla rozsądnych lub oszczędnych, którzy przedkładają małe wydatki nad prestiż marki. Marki, która notabene z roku na rok rośnie. Już teraz jej postrzeganie jest zupełnie odmienne niż jeszcze 5 lat temu. Za 5 lat nie będzie miało znaczenia (zwłaszcza dla "germanolubnych"), czy ktoś jeździ Dacią, Peugeotem, czy Renault.
Jakiś czas temu czytałem, chyba w Newsweeku, wywiad z jednym z najbogatszych Polaków młodego pokolenia (nazwiska nie pamiętam - gość z branży informatycznej), który mówił, że jeździ Dacią, bo auto dla niego to po prostu środek transportu, a na Dacii można dodatkowo zarobić, bo koszty utrzymania są niższe niż zyski z rozpisania kilometrówki na firmę
Jakiś czas temu czytałem, chyba w Newsweeku, wywiad z jednym z najbogatszych Polaków młodego pokolenia (nazwiska nie pamiętam - gość z branży informatycznej), który mówił, że jeździ Dacią, bo auto dla niego to po prostu środek transportu, a na Dacii można dodatkowo zarobić, bo koszty utrzymania są niższe niż zyski z rozpisania kilometrówki na firmę
Kamil Cebulski. Ale z tym "najbogatszy" to byłbym dalece powściągliwy. Po prostu miał dobry PR w mediach. A media wiadomo jakie są - wystarczy że jeden coś napisze to zaraz cała reszta powiela. I tak rodzą się mity najbogatszego Cebulskiego albo super Polskiego Narodowego Procesora Javy z Mazurskiej Wsi.
Kamil Cebulski. Ale z tym "najbogatszy" to byłbym dalece powściągliwy. Po prostu miał dobry PR w mediach...
To tak na prawdę bez znaczenia, ważne, że do biedoty nie należy i na pewno stać go na duuużo droższy samochód (Dziś znowu o nim czytałem - majątek co najmniej 200mln. Więc niemało). Mimo to świadomie wybrał Dacię i wygląda, że mu pasuje.
Wiele lat pracowałem we Francji. Obok 85 letni dziadek ujeżdża od lat nastu Peugeota kombi.
Pewnego dnia wychodzi z domu dębieje .... auta nie ma. Patrzymy z troska na staruszka. Po chwili dziadek znikł. Po godzinie dziadek zajechał pod dom najnowszym Peugeotem 407 na full wypasie. Teraz zdębieliśmy my i pytamy znajomego Francuza kto to.
Gość mówi: Dziadek to były kierowca Monte Carlo, wiele zer na koncie, 2 wille nad Morzem Śródziemnym, a mieszka skromnie bo wiele nie potrzebuje, autem jeździ tak długo aż się nie zepsuje i kupuje takie do którego mu wędki wejdą.
Więc nie oceniajmy ludzi po wyglądzie, czyli oznakach zewnętrznych.
Ja kupiłem Lodgy bo mi się zwyczajnie podobała. Kupiłem bez kredytu, i Sandero, które się w przyszłym roku powinno pojawić też tak będzie kupione.
Czy jestem biedny czy bogaty to kwestia przyjętej skali. W zeszłym półroczu moja średnia w pracy wyszła 272 godziny miesięcznie, ale jak coś chce się mieć to trudno.
Przyjdzie czas na odpoczynek.
_________________ Im lepsza terenówka, tym dalej trzeba iść po traktor...
I co na to poradzę. Firma ma 2 szefów. Dla jednego pracuję na targach, czyli klecę stoiska w weekendy ( w zasadzie wszystkie), a jak trwają targi to pracuję na budowach u 2 szefa.
Samo życie.
_________________ Im lepsza terenówka, tym dalej trzeba iść po traktor...
Marka: Citoren
Model: Berlingo
Silnik: 1.6 VTI
Rocznik: 2011
Wersja: [Inna].[nie dotyczy] Pomógł: 35 razy Dołączył: 22 Maj 2009 Posty: 4270 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-12-23, 20:26
Karenzo napisał/a:
skasujcie ten temat
Dlaczego ? Temat w sumie ciekawie prezentujący sytuacje ekonomiczną oraz podejście do zakupu samochodu marki dacia klubowiczów. Zawsze Możesz ignorować go.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum