W poniedziałek na demonstracji tysiące pracowników rumuńskiej firmy motoryzacyjnej Dacia domagało się, by rząd ograniczył import używanych aut i zbudował autostradę w centrum kraju.
Według związkowców Dacii w demonstracji uczestniczyło 8 tys. pracowników fabryki rumuńskiej firmy, która znajduje się w mieście Mioveni.
Pracownicy domagali się od rządu, by wprowadził przepisy, które ograniczą import używanych aut do Rumunii. Bo taki import jest szkodliwy dla rumuńskiego przemysłu motoryzacyjnego, jak przekonywali pracownicy Dacii, która należy do francuskiego koncernu Renault.
Śmieciowy przykład Polski
Przed wejściem do UE w 2007 r. rząd Rumunii podniósł podatki na używane auta z importu. Domagali się tego pracownicy Dacii, apelując: "Nie zmieniajcie Rumunii w samochodowy śmietnik Europy!". A swoje obawy Dacia w oficjalnym komunikacie uzasadniała, wskazując na Polskę: "Nie możemy się zgodzić, aby w Rumunii powtórzyło się to, co dzieje się w Polsce po wejściu do UE w maju 2004 r.".
Polska po wejściu do UE praktycznie zniosła wszelkie bariery dla importu używanych aut i od tego czasu Polacy biją rekordy świata, sprowadzając od 700 do ponad 1 mln używanych aut rocznie.
Po zastrzeżeniach Komisji Europejskiej Bukareszt musiał jednak zmienić przepisy, obniżając opłaty od importu używanych aut.
Demonstracja za autostradą
Podczas demonstracji pracownicy Dacii domagali się też od rządu budowy autostrady przez centralną Rumunię, wskazując, iż przyczyni się to do stworzenia tysięcy miejsc pracy, a także obniży koszty eksportu aut.
Z planów budowy takiej autostrady wycofał się rząd byłego socjalistycznego premiera Victora Ponty, który pod koniec zeszłego roku został zmuszony do dymisji po zarzutach korupcyjnych.
Podczas demonstracji związkowcy Dacii domagali się również zwiększenia ubezpieczeń zdrowotnych od swojej firmy. W odpowiedzi na te żądania zarząd Dacii stwierdził, że pracownicy firmy zarabiają dwa razy powyżej średniej płacy w Rumunii, która wynosi równowartość 470 dol. miesięcznie.
W zeszłym roku pod marką Dacia sprzedano na świecie 550 tys. samochodów. Część tych aut jest produkowana poza Rumunią, a największym przebojem rumuńskiej firmy jest popularny samochodów terenowy Duster.
Związkowcy - to wiele tłumaczy. Nie sprowadzać używanych samochodów, żeby ludzie musieli kupować nowe z fabryki. Stare na śmietnik! Samochód starszy niż 5 lat na śmietnik! Arbeit muss sein!
Bylem 2 lata temu ze znajomymi w Rumunii i gadałem po ang./lub łamanym niemieckim ze starszymi Rumunami koło 50tki i w większości mówili, że za Caucescu czy jak to się pisze było lepiej i by chcieli takiego prezydenta znowu
mówili, że za Caucescu czy jak to się pisze było lepiej
Niestety dyktatura zawsze będzie miała przewagę nad tzw. "demokracją". Doskonałym przykładem są Irak i Libia - dopóki rządzili tam dyktatorzy był porządek. Amerykanie wprowadzili tzw. "demokrację" i co się dzieję każdy widzi.
Nie wiem, czy to jest akurat kwestia umiarkowania, ponieważ obydwa problemy nie oddziałują na siebie bezpośrednio.
Do Polski zjeżdża mnóstwo trupiarni , mnóstwo trupiarni na drogi wpuszczają znajome misie na SKP i to są argumenty za wprowadzaniem takich czy innych obostrzeń. Natomiast argumentem nie jest i nie może być z pewnością zatrudnienie w fabryce Fiata w Bielsku-Białej.
Interes wąskiej grupy pracowników fabryki pod Pitesti nie może mieć wyższego priorytetu, niż swoboda całego narodu do kupowania używanych samochodów. W szczególności biorąc pod uwagę, że Dacia nie jest już w zasadzie rumuńską marką.
Wjechałem raz do Rumunii jakimś porąbanym przejściem granicznym w okolicach Oradei, przez zamieszkane głównie przez Cyganów wsie. Muzeum nieumarłej motoryzacji, jakie tam panowało, było absolutnie przerażające i składało się głównie z rozsypujących się Dacii. Z pewnością ich istnienie nie miało żadnego pozytywnego wpływu na bezpieczeństwo na drogach, gospodarkę i ekologię, a przecież nie przyjechały na lawetach zza granicy
obydwa problemy nie oddziałują na siebie bezpośrednio
Ależ oddziałują - o czym dobrze wiedział np Mr Ford, na tyle dobrze płacąc swoim pracownikom, żeby było ich stać na produkowane przez siebie produkty. A tymczasem pracownikom bielskiego FIAT zamiast normalnej płacy oferuje się możliwość zarejestrowania dowolnego moto-trupka...
Ale EOT, sam się zastosuję do swojej rady o Kartaginie - a pozostałym dyskutantom też sugeruję się nie oddalać zbytnio od motoryzacji.
Ależ oddziałują - o czym dobrze wiedział np Mr Ford, na tyle dobrze płacąc swoim pracownikom, żeby było ich stać na produkowane przez siebie produkty. A tymczasem pracownikom bielskiego FIAT zamiast normalnej płacy oferuje się możliwość zarejestrowania dowolnego moto-trupka...
Ja tylko chciałem powiedzieć, że import starych samochodów i wszystkie jego uwarunkowania to jedno, a to, czy ludzie mają ochotę i środki by kupować nowe samochody za wyższe kwoty - to druga sprawa. Ograniczenie importu używanych samochodów poprzez podatki może doprowadzić tylko do spadku posiadania samochodów przez społeczeństwo. Ludzie przecież nie dlatego wybierają używane, że lubią zapach zadka poprzedniego właściciela.
Interes pracowników fabryki nie ma wartości utylitarnej, jest interesem partykularnym. A to, ze ci pracownicy są źle opłacani przez firmę, która ich zatrudnia, jest winą firmy, a nie państwa, ani społeczeństwa, w którego interesie nie jest dopłacanie do, być może, nierentownego biznesu.
Wreszcie produkcja nowych samochodów w sytuacji, w której po drogach jeździ mnóstwo używanych w dobrym stanie, jest pompowaniem pieniędzy w niepotrzebną produkcję późniejszego złomu. Jeśli będziemy patrzeć na interesy koncernów samochodowych i ich pracowników, to czemu oprócz utrudnień w imporcie aut nie ograniczymy urzędowo okresu przydatności samochodu do, na przykład, 5 lat?
Karenzo napisał/a:
zamiast ograniczać import aut wystarczy zrobić porządek ze SKP
O to to. Określone wymagania wobec egzemplarzy używanych rozwiązałyby problem niejednego salonu
laisar napisał/a:
Ale EOT, sam się zastosuję do swojej rady o Kartaginie
Ja wprawdzie nie widzę tu wiele polityki, ale... byle bez posypywania solą
Doskonałym przykładem są Irak i Libia - dopóki rządzili tam dyktatorzy był porządek
Wydaje mi się, że między pojęciem "porządek" a "zamordyzm" istnieje jednak pewna różnica. A co do tego, że Amerykanie (zresztą z sojusznikami, w tym Polską) tradycyjnie zrobili bałagan, po czym się zmyli - pełna zgoda.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum