bebe stosujesz się do wszystkich znaków? ograniczeń prędkości, zielonych strzałek, zawsze włączasz kierunkowskaz przy zjeździe z ronda, itp, itd? Jeżeli tak prześlij adres - wysyłam zgrzewkę piwa. Jeżeli nie to dlaczego za ekspertów decydujesz które znaki są cacy a które nie?
ps. Beckie nigdy nie spotkał głupiego znaku, więc chciałem mu dać przykłady
Ostatnio zmieniony przez jacusb 2011-01-26, 09:27, w całości zmieniany 1 raz
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-26, 13:33
jacusb napisał/a:
bebe stosujesz się do wszystkich znaków? ograniczeń prędkości, zielonych strzałek, zawsze włączasz kierunkowskaz przy zjeździe z ronda, itp, itd? Jeżeli tak prześlij adres - wysyłam zgrzewkę piwa. Jeżeli nie to dlaczego za ekspertów decydujesz które znaki są cacy a które nie?
Tak, stosuję się do wszystkich znaków i przepisów i nie uważam tego za coś niesamowitego. :) Nie jestem nieomylny (jeszcze :> ), więc pewnie zdarza mi się i pewnie zdarzy przegapić znak bądź złamać przepis, ale nie dorabiam do tego ideologii i uważam to za głupie i złe. Gotów jestem wspaniałomyślnie zrezygnować ze zgrzewki piwa, ale gdybyś się upierał, to lubię Okocim Premium Pils. :]
Swoją drogą - nie zastanowiło was nigdy, jak to w Polsce wszyscy jeżdżą jak potłuczeni, zaś po przekroczeniu zachodniej granicy nagle nabierają kultury, ogłady i nawet przepisy można przestrzegać? :) Nie wynika to z jakiejś ogromnej przewagi przepisów i oznaczeń na zachodzie, wynika to z wysokości mandatów. :> Czyli - jak bat nad dupą, to jesteśmy normalni, jak bata nie widać, to małpi rozum? :) Dla mnie to poniżające, wolę sam zadecydować o swoim zachowaniu, a nie dać się pomiatać między kijem a marchewką jak zwierz. :|
jacusb napisał/a:
ps. Beckie nigdy nie spotkał głupiego znaku, więc chciałem mu dać przykłady
Nie wiem jak Beckie, ale ja spotkałem i spotykam miliardy głupich (w mojej opinii) znaków. Co nadal nie daje mi prawa do decydowania, które głupie znaki łaskawie wezmę pod uwagę, a które wyniośle zignoruję. :]
Swoją drogą - nie zastanowiło was nigdy, jak to w Polsce wszyscy jeżdżą jak potłuczeni, zaś po przekroczeniu zachodniej granicy nagle nabierają kultury, ogłady i nawet przepisy można przestrzegać? :) Nie wynika to z jakiejś ogromnej przewagi przepisów i oznaczeń na zachodzie, wynika to z wysokości mandatów. :> Czyli - jak bat nad dupą, to jesteśmy normalni, jak bata nie widać, to małpi rozum? :)
Dokładnie. Osobiście zjawisko to zauważyłem w Niemczech w okolicach Berlina oraz u anszych południowych sąsiadach - tam wszyscy w terenie zabudowanym jeżdżą 50km/h - możecie nie wierzyć, ale tak naprawdę da się jeżdzić, w dodatku człowiek nie jest zbluzgany przez innych kierujących wulgarnymi epitetami
Swoją drogą - nie zastanowiło was nigdy, jak to w Polsce wszyscy jeżdżą jak potłuczeni, zaś po przekroczeniu zachodniej granicy nagle nabierają kultury, ogłady i nawet przepisy można przestrzegać?
To chyba trochę inaczej. Weźmy pod uwagę Niemcy. Nawet, jak pojedziesz wolniej w mieście, to na autostradzie nadrobisz. Więc wyjazd 30 min. z miasta nie jest stresujący bo na autostradzie nadrobisz te 30 min.
W Polsce wszędzie jedzie się tak samo. Trasy między-miastowe najczęściej jednopasmowe. Duży ruch, tiry, traktory wszyscy na jednym pasie. Nie ma gdzie jechać szybko i spokojnie, więc ludzie zawsze się śpieszą, bo straconych 30 min nie ma gdzie odrobić.
bebe napisał/a:
więc pewnie zdarza mi się i pewnie zdarzy przegapić znak bądź złamać przepis
Ale zdarza się tylko i wyłącznie ponieważ nie zauważyłeś znaku? A może czasami jedziesz te 10-15 km/h więcej niż dozwolone mimo iż wiesz o zakazie? Albo nie zatrzymasz się całkowicie przed zieloną strzałką tylko bardzo, bardzo zwolnisz?
@jacusb: Oczywiście, że istnieją bezsensowne znaki - rzecz jednak w tym, że w 99% przypadków ani Ty, ani żaden inny kierowca nie jest w stanie rzetelnie ocenić ich zasadności z braku danych: http://www.daciaklub.pl/f...p?p=60289#60289
A i tak ten 1% to miejsca, gdzie tylko wydaje się, że one są niewątpliwie bezsensowne - natomiast jak jest w rzeczywistości, to trzeba by sprawdzić.
Druga sprawa: nie istnieje fizyczna możliwość nadrobienia tych "straconych 30 min." - próbowanie prowadzi jedynie do tej hekatomby, jaką mamy na drogach. No to po co próbować, zamiast wyjechać godzinę wcześniej? Tym bardziej, że przecież nawet dotarcie te 30 min. później nie będzie tragedią - w przeciwieństwie do wypadku...
Problem w PL to niestety mentalność - jakiekolwiek przepisy są złe, bo narzucone przez "onych". Zaczęło się od "szlachcica na zagrodzie...", zabory popsuły to jeszcze bardziej, II RP ani nie umiała, ani nie chciała naprawić, a dobił "pseudo-komunizm" /: No, ale powoli, bo powoli, idzie jednak ku lepszemu - jest szansa, że jak się za wiele nie zmieni w geo- i polityce lokalnej, to może nasze wnuki będą już w miarę normalne także w swoich kraju, nie tylko za granicą [:
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-26, 14:51
jacusb napisał/a:
To chyba trochę inaczej. Weźmy pod uwagę Niemcy. Nawet, jak pojedziesz wolniej w mieście, to na autostradzie nadrobisz. Więc wyjazd 30 min. z miasta nie jest stresujący bo na autostradzie nadrobisz te 30 min.
A co z moronami jadącymi tylko po mieście? Co dokładnie oni chcą nadrabiać i gdzie? :)
jacusb napisał/a:
W Polsce wszędzie jedzie się tak samo. Trasy między-miastowe najczęściej jednopasmowe. Duży ruch, tiry, traktory wszyscy na jednym pasie. Nie ma gdzie jechać szybko i spokojnie, więc ludzie zawsze się śpieszą, bo straconych 30 min nie ma gdzie odrobić.
No właśnie, więc pozabijajmy się, bo się spieszymy i nie ma autostrad. :> Po pierwsze - jak nie ma gdzie jechać, to się nie jedzie, a nie próbuje zaklinać rzeczywistość. Po drugie - o ile mi wiadomo, autostrad w Polsce nie ma nie od wczoraj, tylko od zawsze - więc skąd nagle podejście, że ja muszę dojechać szybciej i mi się należy, a jak nie ma autostrad to będę zap**rdalał pomiędzy traktorami?
jacusb napisał/a:
Ale zdarza się tylko i wyłącznie ponieważ nie zauważyłeś znaku?
Zaczynam się bać pomału wyników tego odpytywania, jeszcze mi się noga powinie i strącisz mnie z piedestału. :D Tak, zdarza mi się ponieważ nie zauważyłem, nie, świadomie nie łamię przepisów, jeśli nie zależy od tego moje lub czyjeś bezpieczeństwo. :]
jacusb napisał/a:
A może czasami jedziesz te 10-15 km/h więcej niż dozwolone mimo iż wiesz o zakazie?
To by było chyba najgłupsze możliwe łamanie ograniczeń prędkości. :] Ani (realnie) szybciej nie dojadę, ani nie oszczędzę sobie kombinowania. :> Takie łamanie to albo bezmyślność, albo niechlujstwo. Jak już łamać, to na całego - a nuż się uda nikogo nie zabić, a jak się uda, to przynajmniej zauważalny efekt będzie. :P
jacusb napisał/a:
Albo nie zatrzymasz się całkowicie przed zieloną strzałką tylko bardzo, bardzo zwolnisz?
Rany, no nie wiem. :D Wydaje mi się, że zatrzymuję się całkowicie (żeby sobie spokojnie spojrzeć na przejście dla pieszych zza samochodów na sąsiednich pasach, teraz szczególnie trzeba uważać na mrożonych kurierów rowerowych ;), ale może się turlam z prędkością dryfu kontynentalnego. :D Wydaje mi się, że się zatrzymuję, i to jest właśnie nasza linia obrony, wysoki sądzie! ;D
A serio - nie zdawałem sobie sprawy, że to taki straszny problem zatrzymać się przed strzałką albo jechać 10-15 km/h wolniej (i tak spotkamy się na światłach)...
bebe dawaj adres na priv, jestem Ci winien zgrzewkę piwa
bebe napisał/a:
A serio - nie zdawałem sobie sprawy, że to taki straszny problem zatrzymać się przed strzałką albo jechać 10-15 km/h wolniej (i tak spotkamy się na światłach)...
Chodzi o to, że jak jest np. godz 22, na skrzyżowaniu żywego duch, skręcasz w prawo na zielonej strzałce to czy zatrzymasz się do 0 czy będziesz jechał 5-10 km/h to nie ma żadnej różnicy. Więc po co się zatrzymywać (nie mylić ze zwalnianiem) skoro można zakręt pokonać płynniej - bez wpływu na bezpieczeństwo osób trzecich i własne.
ps1. nie mylić z braniem zakrętu 30km/h w godzinach szczytu taranując przechodniów
ps2. ktoś zaraz napisze, "a jakby tam szła jakaś babulinka i byś jej nie zauważył i potrącił ..." - nie, mówię o sytuacji gdzie jest dobra widoczność i nikt nie idzie przez pasy
No znow nie moglem sie powstrzymac widzac Beckiego zlosliwego i to nawet nie prowokowanego, EOTow tez juz sie nauczyl... Czyzby syndrom wladzy sie odzywal spowodowany "awansem" na modera ? :)
Czaja nawet ja, pirat, kiedys przestrzegalem by nie przesadzal na drodze, glownie ze wzgledu na mlody wiek (i przypuszczalne male doswiadczenie), ale w jego pisaniu zadnego nakrecania sie nie zauwazylem...
Moja Dacia miala mniej niz rok gdy baba mi na rondzie w kufer wjechala gdy postanowilem przepuscic jadacych na zielonym "z przeciwka" - uszkodzony zderzak i lampa (zaczep w srodku). Z przodu podobnie + lekko wgnieciony blotnik - ojciec conajmniej 2 razy przytarl wyjezdzajac z garazu. Jezdze z tymi uszkodzeniami juz kilka lat, pomalowalem tylko troche pedzelkiem. Ponadto zdarzylo mi sie w zyciu czasem gdzies puknac czy doswiadczyc skutkow manewrowania baby na parkingu, wiec gratuluje szczescia, Becki... Ja tyle go nie mam, poza tym wole czasem gdzies przytrzec niz jechac jak pipa...
Pomysl znakow elektronicznych nie bardzo mi sie podoba. Wole gdy ludzie uzywaja rozumu od ciaglego prowadzenia za raczke. Jak da sie bezpiecznie jechac max 90 km/h osobowka przy dobrej pogodzie to niech dozwolone bedzie nie mniej niz 70. Jak jade np ciezarowka albo w gorszych warunkach czy przy wiekszym ruchu to odpowiednio sobie zwolnie, nie potrzebuje do tego wskazowek...
Becki, mial bym do ciebie troche inna prosbe... Nie ignoruj znakow w promieniu 100m od mego miejsca zamieszkania, tylko wypieprz wszystkie w promieniu 1000m. Nie tylko ja, ale pewnie wiekszosc mieszkancow osiedla bedzie ci wdzieczna.
Za zachodnia granica mam drogi, ktorymi wolno jechac 100 km/h (rzadkimi fragmentami 70 czy 80) i wszyscy jada max, od czasu do czasu gesto zabudowane wioski, na ktorych jedzie sie 50, ale szybko koncza. Jazda jest plynna, niestresujaca, nie ma wiekszego sensu przekraczania. Przy miastach sa autostrady, tez nie ma koniecznosci przekraczania. W Berlinie nie tylko ja przekaraczalem... U nas 90 i co chwile ograniczenia 60, 50, 40..., ciagle, "bezpieczne" wysepki, zakazy, nakazy, TIRy, traktory, kapelusznicy, miasta, radary... Zasada "glupie prawo, ale prawo" jakos do mnie nei trafia... Nie mam szacunku dla przepisow, prawa, zasad, wladzy... i jakos nikomu poza mna przez to sie krzywda nie dzieje, a przykladami gdzie przestrzeganie przepisow krzywdzi moge walic jak z rekawa.
Cytat:
Tak, stosuję się do wszystkich znaków i przepisów i nie uważam tego za coś niesamowitego. :) Nie jestem nieomylny (jeszcze :> ), więc pewnie zdarza mi się i pewnie zdarzy przegapić znak bądź złamać przepis, ale nie dorabiam do tego ideologii i uważam to za głupie i złe. Gotów jestem wspaniałomyślnie zrezygnować ze zgrzewki piwa, ale gdybyś się upierał, to lubię Okocim Premium Pils. :]
Teoretycznie jest to roznica, ale jaka w praktyce czy lamiesz swiadomie czy nie ? Szkoda zes z W-wy bo moglbym sie zalozyc, ze nie przejedziesz w miescie 10 km nie lamiac przepisow...
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-26, 17:24
DUCATI napisał/a:
Zasada "glupie prawo, ale prawo" jakos do mnie nei trafia... Nie mam szacunku dla przepisow, prawa, zasad, wladzy... i jakos nikomu poza mna przez to sie krzywda nie dzieje, a przykladami gdzie przestrzeganie przepisow krzywdzi moge walic jak z rekawa.
Tia. Do czasu, aż się nie uda (nie życzę). I wtedy staniesz przed tym prawem, zasadami i władzą, płaczący i łykający własne smarki, i proszący sąd, żeby dał chociaż w zawiasach, i że nie chciałeś, i że nie wiedziałeś, i że już nie będziesz, a wszystko to unikając spoglądania w stronę ławki, na której siedzą pogarbieni, zapłakani, w czerń odziani ludzie. Sądy pełne są wesołych misiów, którzy nigdy nikomu krzywdy nie zrobili, do czasu, aż zrobili. Każdy z nich myślał, że to "inni" mają wypadki, bo on przecież nigdy nie miał, to czemu niby teraz miałby mieć.
Nie twierdzę, że przestrzeganie prawa w ogóle, a ograniczeń prędkości w szczególe jest gwarancją bezpieczeństwa. Nie jest. Po prostu, przestrzegając przepisów możesz w razie czego powiedzieć, że zrobiłeś wszystko, żeby wypadku uniknąć. Tylko tyle i aż tyle.
DUCATI napisał/a:
Teoretycznie jest to roznica, ale jaka w praktyce czy lamiesz swiadomie czy nie ?
Zasadnicza. :] Przede wszystkim - w częstotliwości. ;) Poza tym w świadomości - mam świadomość, że jestem wobec siebie i innych w porządku. Nie kombinuję, nie ściemniam, nie muszę się nad tym zastanawiać. Niebo gwiaździste nade mną, ład moralny we mnie. ;)
DUCATI napisał/a:
Szkoda zes z W-wy bo moglbym sie zalozyc, ze nie przejedziesz w miescie 10 km nie lamiac przepisow...
Z jednej strony szkoda, z drugiej - jak się więcej takich niedowiarków trafi, to mi wątroba nie wytrzyma. :P
Po prostu, przestrzegając przepisów możesz w razie czego powiedzieć, że zrobiłeś wszystko, żeby wypadku uniknąć. Tylko tyle i aż tyle.
Słyszałeś o "niedostosowanie prędkości do warunków na drodze"? Nawet jak będziesz jechał 100% zgodnie z przepisami to możesz zrobić coś więcej żeby uniknąć wypadku np. zamiast 50km/h jechać 25hm/h. Na zielonej strzałce w prawo zamiast na 1s zatrzymać się na 5s.
bebe napisał/a:
Zasadnicza. :] Przede wszystkim - w częstotliwości. ;)
Ale skoro nawet nie wiesz, że złamałeś przepis to skąd wiesz jak często. Skąd wiesz ilu znaków nie zauważyłeś? Nie możesz policzyć czegoś, czego nie widzisz.
bebe napisał/a:
DUCATI napisał/a:
Szkoda zes z W-wy bo moglbym sie zalozyc, ze nie przejedziesz w miescie 10 km nie lamiac przepisow...
Z jednej strony szkoda, z drugiej - jak się więcej takich niedowiarków trafi, to mi wątroba nie wytrzyma. :P
Tu dochodzi jeszcze jedna kwestia. Ile km dziennie przejeżdżasz. Jak jeździsz rzadko i mało to jazda samochodem jest większym stresem i problemem. Nie czujesz się tak pewnie za kierownicą i bardziej uważasz na znaki. Jak jeździsz często i dużo km(zwłaszcza tą samą trasą) to jazda samochodem staje się męcząca. Np.dla mnie 1h/30km dojazd samochodem do pracy codziennie, i drugie 1h/30km spowrotem to 2h z życia dziennie. Skrócenie tej trasy w jedną stronę o 15 min to 30min więcej w domu z żoną a nie wkorkach. I teraz jak jadą trasą X i wiem, że mimo znaku "niebezpieczny zakręt", żadnego niebezpiecznego zakrętu tam nie ma. Po miesiącu jazdy ignoruję ten znak i n podonbych niepotrzebnych znaków, co jest "normalne". Bo chcę płynnie i bezstresowo przejechać codziennie w samochodzie 1,5h mojego życia a nie 2h.
ps. I tak oszczędzając codziennie 30min w ciągu roku mam 5 dni wolnego
Nawet jak będziesz jechał 100% zgodnie z przepisami to możesz zrobić coś więcej żeby uniknąć wypadku np. zamiast 50km/h jechać 25hm/h
Mylisz się w 100% - przepisy nakazują przede wszystkim dostosować prędkość do warunków, a znaki wyznaczają jedynie jej maksimum w idealnych przypadkach. Dlatego jazda 40 km/h we mgle ograniczającej widoczność do 10 m jest złamaniem przepisów nawet na autostradzie...
Ostatnio zmieniony przez laisar 2011-01-27, 12:29, w całości zmieniany 1 raz
Naprawdę chcesz powiedzieć, że dyskutujesz, a nie wiesz, jak ją z grubsza wyznaczyć???
Nie, nie z grubsza, chciałbym być w 100% zgodny z przepisami. W związku z twoją odpowiedzą na mój post:
laisar napisał/a:
jacusb napisał/a:
Nawet jak będziesz jechał 100% zgodnie z przepisami to możesz zrobić coś więcej żeby uniknąć wypadku np. zamiast 50km/h jechać 25hm/h
Mylisz się w 100% - przepisy nakazują przede wszystkim dostosować prędkość do warunków, a znaki wyznaczają jedynie jej maksimum w idealnych przypadkach. Dlatego jazda 40 km/h we mgle ograniczającej widoczność do 10 m jest złamaniem przepisów nawet na autostradzie...
chciałbym wiedzieć, jak jechać we mgle z widocznością do 10m żeby w razie kolizji/wypadku być zgodnie z przepisami, czyli żeby policjant nie powiedział, że nie dostosowałem prędkości do warunków. Czy prędkość 10km/h będzie w 100% zgodna z przepisami?
Nie twierdzę, że przestrzeganie prawa w ogóle, a ograniczeń prędkości w szczególe jest gwarancją bezpieczeństwa. Nie jest. Po prostu, przestrzegając przepisów możesz w razie czego powiedzieć, że zrobiłeś wszystko, żeby wypadku uniknąć. Tylko tyle i aż tyle.
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-27, 19:55
jacusb napisał/a:
Słyszałeś o "niedostosowanie prędkości do warunków na drodze"? Nawet jak będziesz jechał 100% zgodnie z przepisami to możesz zrobić coś więcej żeby uniknąć wypadku np. zamiast 50km/h jechać 25hm/h. Na zielonej strzałce w prawo zamiast na 1s zatrzymać się na 5s.
Już laisar ci odpowiedział. :)
jacusb napisał/a:
Ale skoro nawet nie wiesz, że złamałeś przepis to skąd wiesz jak często. Skąd wiesz ilu znaków nie zauważyłeś? Nie możesz policzyć czegoś, czego nie widzisz.
No nie mogę. Zmienia to coś? :) Po prostu świadomie przestrzegam przepisów, bo po to są, a ty świadomie je łamiesz i próbujesz dorabiać ideologię. :]
jacusb napisał/a:
Np.dla mnie 1h/30km dojazd samochodem do pracy codziennie, i drugie 1h/30km spowrotem to 2h z życia dziennie. Skrócenie tej trasy w jedną stronę o 15 min to 30min więcej w domu z żoną a nie wkorkach.
Co kto lubi. 30 minut więcej z żoną i ryzyko pierdla/wózka/grobu w przypadku dzwona albo 30 minut z żoną mniej i czyste sumienie.
Swoją drogą - szacun. :] Dalej się nie dało? ;) Mieszkałem kiedyś na dalekiej Białołęce (Dąbrówka Wiślana) i pamiętam, że do znajomych na Natolinie mieliśmy 33 km. :D Nadal, 30 km, nawet w Warszawie, to wynik budzący respekt. :]
jacusb napisał/a:
I teraz jak jadą trasą X i wiem, że mimo znaku "niebezpieczny zakręt", żadnego niebezpiecznego zakrętu tam nie ma. Po miesiącu jazdy ignoruję ten znak i n podonbych niepotrzebnych znaków, co jest "normalne". Bo chcę płynnie i bezstresowo przejechać codziennie w samochodzie 1,5h mojego życia a nie 2h.
Po pierwsze - znak "niebezpieczny zakręt" nie implikuje ograniczenia prędkości, tylko zakaz wyprzedzania, dodatkowo masz zachować "szczególną ostrożność", cokolwiek by to nie było. Po drugie - znak ten stawia się na zakrętach o ograniczonej widoczności i to do niej masz dostosować prędkość, nie do zakrętu. Po trzecie - przejeżdżasz ten zakręt po raz 92387my, a ponieważ nie ma żadnego niebezpiecznego zakrętu, nie zachowujesz "szczególnej ostrożności", zmieniasz stacje w radio, dłubiesz w zębie, po czym płynnie i bezstresowo wjeżdżasz w kałużę, której w poprzednich 92386ciu przypadkach nie było, ale akurat jest, bo pękła rura, więc płynnie i bezstresowo wpadasz w poślizg i płynnie i bezstresowo zaliczasz krawężnik i latarenkę. Jeśli akurat nikt nie szedł chodnikiem, możemy mówić o szczęściu w nieszczęściu.
Z ograniczeniami prędkości jest jeszcze prościej, czysta fizyka.
jacusb napisał/a:
ps. I tak oszczędzając codziennie 30min w ciągu roku mam 5 dni wolnego
Jak już wspomniałem - co kto lubi. :]
jacusb napisał/a:
chciałbym wiedzieć, jak jechać we mgle z widocznością do 10m żeby w razie kolizji/wypadku być zgodnie z przepisami, czyli żeby policjant nie powiedział, że nie dostosowałem prędkości do warunków. Czy prędkość 10km/h będzie w 100% zgodna z przepisami?
A to akurat jest bardzo proste. :) Jeśli spowodowałeś kolizję, to znaczy, że złamałeś przepisy (nie dostosowałeś prędkości do warunków). :] Jak dostosować prędkość do warunków? Czysta matematyka. :] Żeby mieć czas na reakcję i hamowanie/unik przy prędkościach w ruchu miejskim (50-70 km/h) i normalnych warunkach widoczności i przyczepności, trzeba zachować odstęp 2 sekund od poprzedzającego pojazdu. Przy prędkościach przelotowych odstęp wzrasta do 3-4 sekund. Odstęp dodatkowo wzrasta, gdy przyczepność jest gorsza, jest ograniczona widoczność, albo podejrzewamy, że poprzedzający pojazd może zatrzymać się w miejscu (w wyniku kolizji) - mgła, lód, pijany za kierownicą, itp. Nic nie trzeba kombinować, nie trzeba nawet przestrzegać ograniczeń prędkości (chociaż miło by było). :) Wystarczy policzyć do czterech. :]
W twoim przykładzie - 10 m widoczności poziomej (masakra!), zakładam, że kolo przede mną (jeśli w ogóle go widać) może w coś walnąć, zwiększam odstęp do 4 sekund od czegokolwiek przede mną, czyli pędzę z zawrotną prędkością 2.5 m/s, 9 km/h. :] (laisar, szaleńcze, 10 km/h?! ;)
No zaraz, a jak policzyć sekundy do kałuży za zakrętem, której zasadniczo nie ma? ;) To trudniejsze (bo na oko), ale możliwe. Widoczność mam po horajzon, więc zapi**dalam 300 km/h, bo czemu nie. :) Zbliża się zakręt! Zaczynam hamować, wypuszczam klapy, i kombinuję - pojazd mój, przypuśćmy, potrzebuje 40 m żeby zahamować ze 100 km/h, plus czas reakcji pilota i opóźnienie układu - jakieś 80 m. Z większej prędkości wykładniczo więcej, ale przypuśćmy, że zwolniłem do 100 i że redout wywołany deceleracją ustąpił. :) I teraz, jeśli widzę drogę w zakręcie na więcej niż 80 metrów (niestety wymagana miarka w oczach), to utrzymuję prędkość i niedbale wystawiam łokieć za okno. :] Jeśli widoczność spada poniżej 80 m, zaczynam zwalniać, tak, żeby móc zatrzymać samochód na wypadek kałuży/otwartej studzienki/krowiego placka na drodze. Ot i cała historyja. :]
To nie jest tak, że przepisy i ich przestrzeganie zwalniają z myślenia. :]
Przy 10 czy nawet 20 km/h? Skutki nie będą... spektakularne.
Ale OK, niech będzie krakowskim targiem 15 <;
Cytat:
(jeśli w ogóle go widać)
W idealnie kulistym świecie w próżni i bez tarcia on też jedzie zgodnie z przepisami, ma więc włączone tylne przeciwmgłowe - ergo 10 m widoczności normalnej powinno się nieco zwiększyć...
Cytat:
Jeśli spowodowałeś kolizję, to znaczy, że złamałeś przepisy (nie dostosowałeś prędkości do warunków)
Widzę, że wielkie umysły myślą podobnie (; ale ja okazałem się większym leniem / pracusiem (niepotrzebne skreślić) - zacząłem pisać bardzo podobną odpowiedź, ale w połowie odeszła mi ochota i postanowiłem raczej coś dziś zarobić (Charles Stross "Glasshouse").
Ostatnio zmieniony przez laisar 2011-01-27, 20:52, w całości zmieniany 1 raz
Czy prędkość 10km/h będzie w 100% zgodna z przepisami?
Będzie.
I tu niestety się mylisz. Ten przepis to "pułapka" prawna. Jeżeli jadąc 10km/h w w/w sytuacji dojdzie do stłuczki to policjant może powiedzieć, że prędkość 9km/h byłaby odpowiednia a ty jechałeś za szybko. Niestety "niedostosowanie prędkości do warunków" da się zawsze zastosować niezależnie jak wolno byś jechał.
bebe napisał/a:
No nie mogę. Zmienia to coś? :)
No właśnie zmienia, bo wcześniej napisałeś, że nieświadomie łamiąc prawo robisz to rzadziej niż inni świadomie. I jak sam wyżej przyznałeś możesz to robić częściej niż inni świadomie i z ideologią.
bebe napisał/a:
Co kto lubi. 30 minut więcej z żoną i ryzyko pierdla/wózka/grobu w przypadku dzwona albo 30 minut z żoną mniej i czyste sumienie.
Myśląc tak asekuracyjnie to najlepiej jeździć autobusem, bezpieczniej, taniej no i możesz książkę poczytać w trakcie. Jak możesz ryzykować życie i zdrowie innych dla swojej wygody jeżdżąc samochodem?
bebe napisał/a:
Swoją drogą - szacun. :] Dalej się nie dało? ;)
Wolę własny dom pod warszawą i być "panem" na własnej ziemi niż kisić się w bloku blisko centrum. Każdy lubi coś innego.
bebe napisał/a:
A to akurat jest bardzo proste. :) Jeśli spowodowałeś kolizję, to znaczy, że złamałeś przepisy (nie dostosowałeś prędkości do warunków).
No widzisz, a wcześniej napisałeś:
bebe napisał/a:
Po prostu, przestrzegając przepisów możesz w razie czego powiedzieć, że zrobiłeś wszystko, żeby wypadku uniknąć. Tylko tyle i aż tyle.
więc w razie czego nie możesz powiedzieć, że zrobiłeś wszystko by uniknąć wypadku, złamałeś przepisy - więc przyczyniłeś się do wypadku.
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-27, 21:53
jacusb napisał/a:
laisar napisał/a:
jacusb napisał/a:
Czy prędkość 10km/h będzie w 100% zgodna z przepisami?
Będzie.
I tu niestety się mylisz. Ten przepis to "pułapka" prawna. Jeżeli jadąc 10km/h w w/w sytuacji dojdzie do stłuczki to policjant może powiedzieć, że prędkość 9km/h byłaby odpowiednia a ty jechałeś za szybko. Niestety "niedostosowanie prędkości do warunków" da się zawsze zastosować niezależnie jak wolno byś jechał.
Dokładnie. :) Tyle, że to żadna pułapka. Jeżeli jechałeś 10 km/h i mimo to spowodowałeś wypadek, to znaczy, że to 10 km/h to było jednak za szybko, czyli nie dostosowałeś prędkości do warunków, bla bla bla. :] Jest co najmniej jeden przypadek, kiedy nie da się zastosować "niedostosowania prędkości do warunków" - kiedy nie spowodujesz kolizji. :]
jacusb napisał/a:
No właśnie zmienia, bo wcześniej napisałeś, że nieświadomie łamiąc prawo robisz to rzadziej niż inni świadomie. I jak sam wyżej przyznałeś możesz to robić częściej niż inni świadomie i z ideologią.
Poteoretyzuj mi, mamo. :D
jacusb napisał/a:
Myśląc tak asekuracyjnie to najlepiej jeździć autobusem, bezpieczniej, taniej no i możesz książkę poczytać w trakcie. Jak możesz ryzykować życie i zdrowie innych dla swojej wygody jeżdżąc samochodem?
Bo w tramwajach ludzie śmierdzą. :> Poza tym czym byłoby życie bez odrobiny ryzyka? :) Cały wic polega na tym, żeby nie ryzykować niepotrzebnie. Znaj proporcją, mocium panie. :>
jacusb napisał/a:
bebe napisał/a:
A to akurat jest bardzo proste. :) Jeśli spowodowałeś kolizję, to znaczy, że złamałeś przepisy (nie dostosowałeś prędkości do warunków).
No widzisz, a wcześniej napisałeś:
bebe napisał/a:
Po prostu, przestrzegając przepisów możesz w razie czego powiedzieć, że zrobiłeś wszystko, żeby wypadku uniknąć. Tylko tyle i aż tyle.
więc w razie czego nie możesz powiedzieć, że zrobiłeś wszystko by uniknąć wypadku, złamałeś przepisy - więc przyczyniłeś się do wypadku.
Widzę, że już się zakręciłeś. :D To trochę kopanie leżącego, ale masz: przyczyniłeś się do wypadku, więc złamałeś przepisy. :] Gdybyś przestrzegał, to byś się nie przyczynił. :]
Intencjonalność oraz świadomość są bardzo, bardzo, bardzo, ...(powtórzenie mnóstwo razy)... bardzo ważnymi czynnikami - i stąd np rozróżnienie między "spowodowaniem śmierci", a "zabójstwem".
Oraz termin "dochowanie należytej staranności".
Cytat:
Ten przepis to "pułapka" prawna [...] policjant może powiedzieć
Zasadniczo to każdy człowiek może mówić, co chce (wolność słowa itp, sprawdzić czy nie Iran lub inna Korea Płn.), jednak koniec końców istotne są dwie rzeczy: efekt ewentualnego wypadku, a potem wyrok sądu. Jeżeli więc w "dziesięciometrowej" mgle spowodujesz wypadek jadąc 10 km/h to sądowi biegli wcale nie muszę określić jego przyczyny jako "zbyt duża prędkość". Możesz się przecież oblać gorącą kawą i stracić panowanie nad kierownicą albo może nastąpić awaria samochodu z powodu Twojego zaniedbania troski o jego sprawność. Będziesz winny? Tak. Przyczyną było "niedostosowanie prędkości do warunków"? Nie.
...Choć oczywiście można pojechać ad absurdum: gdybyś jechał wolniej, to nawet w przypadku poparzenia się kawą być może mógłbyś coś zrobić, by uniknąć wypadku - zatem rzeczywiście: "nie dostosowałeś prędkości do warunków"... picia kawy d; Na szczęście zazwyczaj sądy zachowują jednak minimum przytomności logiki (sprawdzić czy nie USA <; ).
Ergo: nie ma żadnej pułapki - a przynajmniej większej, niż wpadnięcie w samą pułapkę życia (;
jednak koniec końców istotne są dwie rzeczy: efekt ewentualnego wypadku, a potem wyrok sądu.
A ponad tym są wyżuty sumienia, zostają nawet jak sąd Cię unieważni. Lub poczucie wyższości, gdy jesteś skazany za głupie przepisy.
laisar napisał/a:
.Choć oczywiście można pojechać ad absurdum: gdybyś jechał wolniej, to nawet w przypadku poparzenia się kawą być może mógłbyś coś zrobić
Dlaczego absurd, to chyba normalne, że jak coś pijesz/jesz w samochodzie to część twojej percepcji skupiona jest na piciu/jedzeniu i tyle mniej na drodze, więc musisz jechać inaczej/wolniej niż jak masz obie ręce na kierownicy i jesteć w 100% skupiony na prowadzeniu.
Dlatego absurd, że przyczyną jest wtedy picie kawy, a nie prędkość - ta ostatnia jest równie ważna jak temperatura kawy. Czyli czwartorzędnie. Albo i dalej. W ten sposób można by zresztą skazać za ten hipotetyczny wypadek... Twoich rodziców - w końcu łańcuch wydarzeń, które doprowadziły do kolizji, zaczął się od Twojego narodzenia. Poczęcia? Ale zaraz, tzn. że tak naprawdę winni są Twoi dziadkowie... pradziadkowie? Adam, ty piracie! PANIE BOŻE?!!!
Cytat:
ponad tym są wyżuty sumienia
Bo gryzą, czyli żują? ((((:
("Przepraszam, to nie erystyka, po prostu nie mogłem się powstrzymać, Wysoki Sądzie" (; ).
Cytat:
Lub poczucie wyższości
Ale oba nie mają nic wspólnego z obiektywną (na ile to możliwe na tym świecie) oceną działań sprawcy.
Marka: Była Dacia
Model: Logan
Silnik: .
Dołączył: 25 Cze 2010 Posty: 819 Skąd: Polska
Wysłany: 2011-06-29, 12:38
Ja cb radio miałem w poprzednim aucie i je wywaliłem i sprzedałem. Nie będę wysłuchiwał baranów ,którzy się dopominają o szybsza jazdę i zjeżdżanie na pobocze. Do tego same wyzwiska, bekacze i baranki. Jeżdżę zgodnie z przepisami max do 10km/h szybciej i żyję zdrowiej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum