Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2388 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-12, 00:05
laisar napisał/a:
bebe napisał/a:
windsurfingu (którym pogardzam!)
Najpierw grzecznie zapytam: czemuż, ach czemuż to?
A bo mnie moczydupy zdrzaźniły i uraz z dzieciństwa mam! :Z
Bęęędąc młodą żeglarką, ścigałem się w regatach i często razem z nami (na tych samych zawodach, nie jednocześnie) startowali windsurferzy. Walczę ci ja sobie z żywiołem, męczę się, szarpię o każdy milimetr żeby szybciej, ostrzej, itp., a tu jedzie taka pierdoła lewym halsem i jęczy, żeby go puścić, bo on ni ma sterowności. :Z Ponieważ często się to zdarzało, to i znielubiłem.
Poza tym - z czym do ludzi? Żeglarstwo to przecież setki lat tradycji, krew Nelsona, gwizd trapowy, solony koń, już w każdej ręce lina szorstka. :] A windsurfing? Co oni mają zaśpiewać? :D
To samo - toć to przecież krwia z krwi, kość z kości, żeglarstwo w-y-d-e-s-t-y-l-o-w-a-n-e do 99%: woda, wiater, szmata i kąsek czegoś pływalnego...
A wobec dziecięcej traumy - pomiłuję (;
Natomiast jeszcze jako ciekawostkę sprzedam teorię zasłyszaną od Starego Wilka Śródlądowego - dlaczego "prasowalnice" są zuuuuue?
Bo ci, co ich używają, panie dziejku, to pół zwierzęta są: moczą się we wodzie. Obrzydliwość! Bluźnierstwo! Nie po to się przecież żegluje, żeby się wody dotykać...
Może na wiosnę popływamy sobie na deseczkach np. na Zegrzu i w miłym towarzystwie
ponownie odkryjesz uroki ślizgów. Jest to chyba również dobry pomysł na mini zlocik dla
grupy warszawskiej ?
laisar - czy nadal pływasz i masz sprzęcik ?
_________________ Kanony piękna: kobieta w tańcu, rumak w galopie , żaglowiec pod pełnymi żaglami i Duster na bezdrożach.
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2388 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-12, 23:10
dodek napisał/a:
A już miałeś u mnie tak wysokie notowania :( a tu taki kwiatek :
Bo ja bardzo dużo tracę przy bliższym poznaniu. :]
dodek napisał/a:
Może na wiosnę popływamy sobie na deseczkach np. na Zegrzu i w miłym towarzystwie
ponownie odkryjesz uroki ślizgów. Jest to chyba również dobry pomysł na mini zlocik dla
grupy warszawskiej ?
No można, ale po co? :) Pomijając traumy z dzieciństwa, windsurfing jest fundamentalnie zły. :] Mogę Wam to dać na piśmie. :]
Po pierwsze - dopóki człowiek się uczy i wali glebę za glebą, jest w miarę ok. Najgorzej, jak już trochę załapie - wyjdzie mu zwrot jeden, drugi, pupkę na balaścik wystawi, przyspieszy, słonko go wypraży, wiaterek piankę wysuszy - i w tym momencie sru! do lodowatej wody. :>
Po drugie - przy słabszym wietrze nie można grać na sztorcklapie w brydża. :>
Po trzecie - nie ma gdzie odstawić butelki, poza tym nawet gdyby było, to jest problem z cieniem i browar się grzeje. :P
Pozwolicie, że ja, spokojny, stary dzwon, pozostanę przy żeglarstwie tradycyjnym. :]
Niestety - własnego bajzlu nigdy nie miałem, a i wielkim nalotem (naślizgiem? noo, "czasem spędzonym na" d: ) nie mogę się pochwalić. Po prostu 20 lat temu miałem 3-tygodniowy epizod poznawczy (z 10h/dziennie) i od tamtego czasu staram się korzystać z okazji, jeśli się jakaś nadarzy. Co najczęściej oznacza 2-3 dni deskowania co 2-3 lata... d: W sumie więc nie wiem, czy w ogóle można mnie nazwać windsurferem (((: ale lubię to, lubię namiętnie (8
bebe napisał/a:
sru! do lodowatej wody. :>
Czyli coś jest na rzeczy z tym wstrętem do wody... <;
Ale nie ma się co łamać - może jest i dla Ciebie nadzieja? Zawsze można przecież pojechać np na Tahti, powpadać do cieplutkiej wody, hmmm?
...Ale nawet, jakby nie, to można przynajmniej trochę wspólnie pohałasować szantami - może być i nad Zegrzem... [:
(Chyba żeby nie czekać do wiosny i następny niby-to-daćkowy spot zrobić w jakiejś żegalrskiej tawernie?).
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004
Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2388 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-12, 23:57
laisar napisał/a:
bebe napisał/a:
sru! do lodowatej wody. :>
Czyli coś jest na rzeczy z tym wstrętem do wody... <;
Aaa, jestem żeglarzem, i owszem, ale ciepłolubnym. A tobie, pani, żeglarz polarny potrzebny. ;)
laisar napisał/a:
Ale nie ma się co łamać - może jest i dla Ciebie nadzieja? Zawsze można przecież pojechać np na Tahti, powpadać do cieplutkiej wody, hmmm?
Dobrze, gotów jestem pomoczydupić, po warunkiem, że na Tahiti, nie za długo, woda i powietrze mają być ciepłe, drink z palemką ma czekać w cieniu na brzegu, a pianka ma się dać zdjąć bez walki. :]
laisar napisał/a:
...Ale nawet, jakby nie, to można przynajmniej trochę wspólnie pohałasować szantami - może być i nad Zegrzem... [:
Ja zawsze chętnie. :)
laisar napisał/a:
(Chyba żeby nie czekać do wiosny i następny niby-to-daćkowy spot zrobić w jakiejś żegalrskiej tawernie?).
Albo spot, albo w tawernie. :] No chyba, że wyznaczymy designated driverów z 7 os. MCVkami, którzy po wszystkim wesołe towarzystwo do domów rozwiozą. ;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum