Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004 Pomógł: 26 razy Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-02-13, 01:14
leo napisał/a:
Autko waży 640 kg, łup ważył 1125 kg, nie wiem, ile kierowca... Ale założę się, że dojechałby do domu, gdyby nie upierdliwy policjant.
Jeśli chodzi o kradnięcie rzeczy, to jestem pełen wiary w rodaków. :> Tutaj natomiast rozwalił mnie geniusz domorosłej inżynierii cytryno-gumiaczej, w przebłysku którego ktoś wspawał w tico trzystulitrowy zbiornik na tyle udanie, że tico było zdolne przyjechać, ukraść i odjechać, a wszystko to bez wzbudzania podejrzeń i bez stanięcia w płomieniach. :D
Dyziek napisał/a:
bebe, jak w nowej robocie?
Dla odmiany znowu pracuję w pangalaktycznej megakorporacji. :) Nowa dla mnie branża (telekom), więc dowiaduję się rzeczy i nie bardzo mam czas na forum. Jak już się dowiem to pewnie będzie więcej luzu, bo administrator to wiadomo, siedzi, dłubie w zębie i czeka, aż się co zepsuje. :>
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004 Pomógł: 26 razy Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-09-07, 11:12
Tak tylko chciałem się pochwalić, że znowu złapałem gumę wyjeżdżając z parkingu. :>
Tym razem była to sobota, warsztat wulkanizacyjny po sąsiedzku nieczynny, jechaliśmy z dziewczynami na rajd, i już miałem koło zapasowe, a nie tylko zestaw naprawczy. Tak więc pierwszy raz w życiu wymieniałem koło. :] 15 minut roboty i po krzyku.
Z dziwnych rzeczy - na wewnętrznej stronie felgi koła wymienianego, na obręczy przy oponie odkryliśmy kokon z jakąś gąsienniczką. :D Chyba lubi mocne wrażenia. :D
Po raz kolejny żałuję, że nie mam TPMSu. Na parkingu powietrze w kole było, po przejechaniu kilkuset metrów flak zupełny, przyczyną był jebutny wkręt do drewna ("góźdź żelazny? skąd tu góźdź?" ;) Gdybym miał TPMS, może alarm zawyłby nieco wcześniej i nie musiałbym robić wycieczki na samej feldze po okolicznych skrzyżowaniach do najbliższej zatoczki.
Marka: DACIA
Model: SANDERO
Silnik: 1.5 dCi
Rocznik: 2009
Wersja: Laureate Pomógł: 35 razy Dołączył: 22 Maj 2009 Posty: 4264 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-09-08, 20:49
bebe napisał/a:
Po raz kolejny żałuję, że nie mam TPMSu. ...Gdybym miał TPMS, może alarm zawyłby nieco wcześniej i nie musiałbym robić wycieczki na samej feldze po okolicznych skrzyżowaniach do najbliższej zatoczki.
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004 Pomógł: 26 razy Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-09-08, 22:58
mekintosz napisał/a:
bebe napisał/a:
Po raz kolejny żałuję, że nie mam TPMSu. ...Gdybym miał TPMS, może alarm zawyłby nieco wcześniej i nie musiałbym robić wycieczki na samej feldze po okolicznych skrzyżowaniach do najbliższej zatoczki.
Waćpan raczy żartować. :> Czujniki w koreczkach od wentyli? Seriously? :D
Coś podobnego, tylko z normalnymi czujnikami w wentylach, robi Schrader i chyba jeszcze jakaś firma, ale nie znalazłem ich w Polsce. Nie są zbyt tanie, a do tego dokładanie kolejnego ekraniku, który przez 99% czasu będzie pokazywał informację w stylu "Freddie Mercury nadal nie żyje", średnio mnie bawi. :/ Góglałem, czy by nie dało rady TPMSu opędzić przy pomocy Arduino, które i tak mam w planach, ale nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi - niby protokół TPMS rozgryziono, ale od protokołu do komunikacji z Arduino droga daleka.
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004 Pomógł: 26 razy Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-10-29, 09:46
A myyy tak kooolizyyjniii, tralaaalalalaaaa... :/
75 tysięcy mineło (6 tysięcy temu), za chwilę 5 lat i koniec gwaracji, przegląd.
Przegląd tradycyjnie w ASO Puławska, zgłosiłem tylko piszczący pasek osprzętu, bo piszczał. I wymiana oleju, bo wymieniam co rok, bo tak.
Przy odbiorze wszystko fajnie, zapytałem, co z tym paskiem. Pan z obsługi zasępił się nad systemem i po jakimś czasie orzekł, że nic z nim nie zrobili, bo to nie pasek osprzętu piszczy, a rozrząd... :O Zapytałem, czemu nie zrobili tego na gwarancji i usłyszałem, że przecież już nie mam gwarancji. :) Powiedziałem, że jeszcze mam gwarancję i system po chwili powiedział, że jednak mam gwarancję. :) W efekcie Matylda stoi w ASO i czeka na rozebranie rozrządu i zobaczenie, co w nim piszczy. Potrzebna będzie jeszcze konsultacja ze statkiem-matką Renault Polska, ale ponoć raczej nie będą robić problemów.
Jak sobie pomyślę, że ten pasek tak piszczał już ze dwa miesiące, a silnik K4M jest kolizyjny... :/
to nie pasek osprzętu piszczy, a rozrząd [...]
Jak sobie pomyślę, że ten pasek tak piszczał już ze dwa miesiące, a silnik K4M jest kolizyjny... :/
Nie sęp się, sępie - w rozrządzie to raczej nie ma co piszczeć, stawiam dulary przeciw kamulcom, że za hałas odpowiada pompa wody: http://www.daciaklub.pl/f...p?p=15318#15318
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004 Pomógł: 26 razy Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-10-30, 14:28
laisar napisał/a:
bebe napisał/a:
to nie pasek osprzętu piszczy, a rozrząd [...]
Jak sobie pomyślę, że ten pasek tak piszczał już ze dwa miesiące, a silnik K4M jest kolizyjny... :/
Nie sęp się, sępie - w rozrządzie to raczej nie ma co piszczeć, stawiam dulary przeciw kamulcom, że za hałas odpowiada pompa wody: http://www.daciaklub.pl/f...p?p=15318#15318
A jednak się zasępię. :>
Faktycznie, piszczała pompa wody. Tyle, że Renault Polska nie przewiduje wymiany samej pompy wody, a wyłącznie cały rozrząd za trochę ponad dwa tysie. :| RP wspaniałomyślnie wzięło na klatę robociznę i koszt pompy, ale za resztę szpeju muszę zapłacić sam. Po rabacie - jakieś osiem stów. :| Niby nie majątek, ale jednak wolałbym, żeby to był piszczący pasek osprzętu za parę dych. ;)
Dobra wiadomość jest taka, że nie robię rozrządu za te 40 Mm (megametrów - dlaczego nikt nie wpadł na to wcześniej?! :D), co przy moim jeżdżeniu wypadłoby za dwa-trzy lata. Przy śmiałym założeniu, że pompa wody tym razem się nie rozsypie :> , mam 120 Mm spokoju, czyli jakieś 6-8 lat. Zakładam, że do tego czasu dawno już wymienię samochód/zeżre go rdza/odpadną koła. :>
Nie wiem Bebe jak ty ich przekonujesz. Każdy inny by zabulił za całą opcję wymiany. Zaś pisk pompy by uznali jako zużycie eksplotacyjne
siła pozycji na forum
"a ty Panie wiesz kim Ja jestem? Jestem junior Adminem na Dacia Klubie, więc Pan uważaj, ja wszystko napiszę na forum ale nie tylko, zadzwonię do twojego szefa, szefa szefa i szefa wszystkich szefów, nie zapomnę zadzwonić do twojej matki"
, oczywiście to żart
mój tata powiedział, że tyle nie zapłaci, czekał aż mu opuścili 40% ceny za naprawę a w tym czasie kolejka rosła
_________________ Jestem handlowcem w salonie Carrara w Lublinie. Szukasz oferty na Nową Dacie? Pisz PW lub na e-mail
Ostatnio zmieniony przez maciek 2015-10-30, 18:04, w całości zmieniany 4 razy
Że niby dlaczemu???! Skoro winna jest pompa - a jest - i kwalifikuje się na gwarancję - a kwalifikuje - to resztę też powinni zapewnić! Ja wtedy dostałem, ale np przy akcji z uszczelniaczem też oczywiście dawali.
mekintosz napisał/a:
Nie wiem Bebe jak ty ich przekonujesz
Akurat w tym przypadku ASO niezbyt się wykazało /: - natomiast zasadniczo dla wiernych klientów zazwyczaj mają jakieś ekstra zniżki nawet przy naprawach niegwarancyjnych.
Marka: Dacia
Model: Lodgy
Silnik: 1.6 MPI
Rocznik: 2012
Wersja: Laureate 7 os. Pomógł: 79 razy Dołączył: 12 Maj 2010 Posty: 3593 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-10-31, 09:09
Właśnie, w Loganie przy wymianie zębatki pompy oleju ASO wymieniło pasek rozrządu akcesoriów i napinacz normalnie w ramach gwarancji - taka jest procedura serwisowa i już.
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004 Pomógł: 26 razy Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-10-31, 17:31
No. :) Jedni twierdzą, że miałem farta, bo normalnie bym zapłacił za cały rozrząd, inni, że w ogóle nie powinienem nic płacić, bo gwarancja, więc krakowskim targiem stanęło na tych ośmiu stówach. :]
Co do ASO, to w tym konkretnym przypadku w ogóle nie musiałem ich przekonywać, sami zaproponowali takie rozwiązanie. Ale w sytuacji, kiedy coś od nich chcę, pomaga parę rzeczy:
ASO na Puławskiej jest inne niż wszystkie, a już napewno inne niż ASO koncesjonowane w reszcie kraju. Przestrzegają zniżek i promocji. Kiedy się na nich nie wrzeszczy i nie tupie nóżką, starają się sprawę załatwić po myśli klienta.
Po prostu mówię, czego chcę od ASO, a ASO mówi, czego chce ode mnie (zazwyczaj - pieniędzy :). Traktujemy się jak dorośli i nie oczekujemy od siebie cudów.
Staram się przyjść przygotowany i wiedzący, czego chcę. :) ASO często samo nie wie, że ma jakieś akcesoria w ofercie (pomagają numery referencyjne Renault z forum), albo że już kiedyś komuś coś robiło, i że da się, i że kosztuje to tyle a tyle. Kiedy powołać się na powyższe, wszelkie chciane rzeczy można załatwić dużo szybciej, łatwiej i taniej.
Nie wiem, czy po gwaracji będę jeszcze się serwisował w ASO, ale na pewno porównam ich ofertę z niezależnym warsztatem.
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004 Pomógł: 26 razy Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-02-15, 13:21
Przemyślenia Dziadka Henia - wyjazd na narty.
Pojechaliśmy na tydzień do Bukowiny Tatrzańskiej. Dlaczego akurat tam? Tak wyszło, mam dofinansowanie z pracy w systemie MyBenefit i musiałem wybrać miejsce z ich listy. Zupełnym przypadkiem wybrałem bardzo fajny pensjonat i bardzo fajną Bukowinę. :) Mieszkaliśmy w pensjonacie Alicja - bardzo wporzo, bo blisko downtown Bukowiny ;) , ceny akceptowalne, pasionka bardzo dobra i w ilościach jak w sam raz, na miejscu wypożyczalnia sprzętu narciarskiego i instruktor.
Do samych nart zabieraliśmy się jak do jeża - ja jeździłem na nartach (ołówkach) od 6 roku życia gdzieś do 20, potem przesiadłem się na deskę i gardziłem tramwajarzami. :> Dziewczęta za to nigdy nic, co budziło lęki, że starsza się połamie, a młodsza się zniechęci. ;) Pierwszego dnia wszyscy troje wypożyczyliśmy sobie narty i wzięliśmy dwie godzinki z instruktorem; dziewczyny - wiadomo, a ja chciałem sobie zobaczyć, o co chodzi z tymi całymi karwingami. :> W sumie na karwingach jeździłem dwa dni, technikę opanowałem po dwóch zjazdach :> , i chyba już kojarzę, skąd taki fenomen. Jak ma się obczajone podstawy (utrzymywanie równowagi itp.), to sama technika, w porównaniu z ołówkami, jest banalna. :] Sama jazda jest dużo mniej męcząca niż na desce i, z tego co pamiętam, niż na ołówkach, ale na ołówkach zap***dalałem jak baba z cielęciną :> , a teraz sunę sobie statecznie i podziwiam widoki. :> Odkryłem też, dlaczego na karwingach jeździ się bez kijków - żeby była wolna ręka do robienia selfie. :> (Oczywiście wypożyczyłem sobie kijki, po czym po dwóch zjazdach jeździłem już bez, bo do jazdy nie przydają się w ogóle; za to jak kulturalnie wypiąć narty bez kijków, albo jak obdrapać buty ze śniegu - nie odkryłem. :( ) Ze śmiesznych rzeczy - po 10 latach przerwy wpiąłem się w deskę i pojechałem. :> Żeby było zabawniej - mam wrażenie, że jeżdżę lepiej niż kiedykolwiek. :D Musi co Lęk Przed Gruntem. ;>
Dziewczyny na nartach i dwie godzinki z instruktorem zostały już do końca wyjazdu - zaczynaliśmy o 9oo na stoku (pustki totalne, na naszą cześć uruchamiano wyciąg), kończyliśmy po 11oo - dziewczyny, żeby nie przedobrzyć, a ja po dwóch godzinach spokojnego jeżdżenia byłem tak zorany, że to wstyd po prostu (praca za biurkiem). :> Po pięciu dniach szkolenia dziewczę starsze umi samo zjechać z góry, ze skręcaniem, hamowaniem i bez gleb. :] Młodsze dziewczę również z grubsza opanowało podobny materiał, ale dnia ostatniego znienacka odkryło jazdę na krechę i zatraciło umiejętność hamowania. :> Wielkie propsy należą się naszemu instruktorowi, panu Andrzejowi, który do samego końca nie stracił cierpliwości, chociaż dziewczę młodsze bardzo starało się wyprowadzić go z równowagi. :> Kontuzji nie odnotowano, a dziewczęta chcą kontynuować naukę za rok. :)
Fajnie wygląda kwestia sprzętu - wypożyczanie jest śmiesznie tanie (25 zeta za dobę za komplet wszystkiego), można sobie wypożyczać narty albo deskę zależnie od humoru, odpada problem z przewożeniem, boxami dachowymi, przechowywaniem, wyrastaniem młodzieży, itp. :)
Codziennie po nartach, a przed obiadokolacją zapewnialiśmy sobie atrakcje dodatkowe w postaci basenów. :) Obczailiśmy wszystkie w okolicy i nie tylko - Termy Bukovina (z 200 m w linii prostej od Alicji, jak nie ma śniegu to można pójść z buta hej na skuśkę poprzez pole), Termy Bania w Białce Tatrzańskiej i Aquapark Poprad. Z nich wszystkich najfajniejsze nam się wydały Termy Bukovina. Termy Bania w Białce są większe, ale tłum tam nieprzebrany, kolejka do wody :> , część atrakcji nie działa. Aquapark Poprad, w porównaniu, mocno taki sobie - ludzi sporo, atracji dla dzieci mało. Jak do tej pory najfajniejsza wydaje nam się Tatralandia w Liptovským Mikulášu - obczailiśmy przy okazji sylwestrowego wypadu na Orawę - najwięcej miejsca, najmniejszy tłok, dużo fajnych atrakcji dzieciowych.
Byliśmy też w Jaskini Bielskiej/Bielańskiej. Bardzo fajna jaskinia, chociaż dla Młodej nieco nużąca, bo nietoperze były dopiero pod koniec. ;)
Przed wyjazdem zadzwoniłem do właściciela Alicji, rodowitego Górala, z pytaniem o łańcuchy (czy jest sens brać), i w ogóle czy sobie poradzę, jakby był śnieg. Dał mi on ciekawą radę odnośnie poruszania się po śniegu - "dobre zimówki i nie kombinować!". :) Stwierdziłem, że dobre zimówki mam, może dam radę nie kombinować, najwyżej będzie na niego. :> Kiedy dojechaliśmy na miejsce, śniegu prawie nie było, i poza nieco hardkorowym zjazdem do samej Alicji, dojechaliśmy bez stresu. Ciekawie ("obyś żył w ciekawych czasach" :> ) za to się zrobiło, jak wracaliśmy z Aquaparku z Popradu - za pierwszą przełączką padający deszcz zamienił się w padający śnieg i już tak zostało. Jakieś pługi niby jeździły, ale głównie w drugą stronę, a ja zacząłem jechać po białym i "nie kombinować". :> Trochę bałem się zwalniać na podjazdach, więc siłą rzeczy zacząłem wyprzedzać różnych zdolnych w SUVach na polskich tablicach, a już zupełnie zabawnie się zrobiło, kiedy doszedłem zdolnego w Grand Cherokee'm, na szczęście skręcił gdzieś w bok, zanim narobiłem mu wstydu. :> Po polskiej stronie zaczął się zupełny sajgon, zamarzła mi lewa wycieraczka i musiałem na chwilę przystanąć i ją obdrapać z lodu, a na podjazdach zacząłem wyprzedzać traktory holujące zdolnych. :> Najtrudniejsze było takie dobranie prędkości, żeby jeszcze podjechać, ale nie wypaść z zakrętu - Dacia poradziła sobie rewelacyjnie, ale parokrotnie zanieczyściłem zbroję. :>
Generalnie Dacia Logan Prawdziwe MCV to genialny samochód na narty - na dobrych zimówkach jedzie jak czołg nawet po śniegu, dzięki prześwitowi można zaparkować w zaspie, z której octavie są wyciągane traktorkiem :> , a do bagażnika narty czy deskę po prostu wrzucałem, i to mimo przewożonego trzeciego rzędu siedzeń. Pamiętajcie tylko, żeby nie kombinować. ;)
bebe, fajna relacja z narciarskiego wypadu.
My też w sobotę jedziemy w okolice Białki Tatrzańskiej na tydzień czasu.
Niestety, muszę wziąć boks dachowy mimo, że mam olbrzymi bagażnik, to jedziemy w 5 osób, a bagaży będzie na pewno w full, więc pozostaje boks na narty, kijki, kaski, ewentualnie buty, o ile się jeszcze zmieszczą, albo buty do środka, a na górę zapakowany kompletny strój narciarski.
Mam nadzieję, że jeszcze będzie śnieg na stoku...
_________________ Dacia nie gubi oleju, tylko tak znaczy swój teren.
Sam nie wiem dlaczego, bebe, ale jakoś tak pomyślało mi się o dziwnych fluktuacjach apetytu Twej wiernej... rumaszki (r. ż. od "rumaka"?) - http://www.daciaklub.pl/f...1711327#1711327
12% więcej jednej ze składowych oporu w subarynce XT nie przekłada się oczywiście 1:1 dla MCV-ki - ale...
Tym bardziej, że Prawdziwa MCVka już bazowo jest średnio opływowa, zwłaszcza w tylnej części, a opory rosną w sześcianie prędkości - więc przy prędkościach autostradowych to może być cokolwiek między (strzelam) 5 a 15% więcej niż np u mnie, z wypełniaczem w postaci koła zapasowego.
Marka: Jeep
Model: Grand Cherokee
Silnik: 4.7 V8
Rocznik: 2004 Pomógł: 26 razy Dołączył: 02 Sie 2010 Posty: 2384 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-10-20, 10:20
laisar napisał/a:
Tym bardziej, że Prawdziwa MCVka już bazowo jest średnio opływowa, zwłaszcza w tylnej części, a opory rosną w sześcianie prędkości - więc przy prędkościach autostradowych to może być cokolwiek między (strzelam) 5 a 15% więcej niż np u mnie, z wypełniaczem w postaci koła zapasowego.
Wszystko fajnie, tylko że ja też mam koło zapasowe. :) Fakt, że zainstalowałem je po przygodach z braknięciem benzyny... Ostatnio robiłem krótsze odcinki autostradami i nie chciało mi się snuć 120 km/h, i od razu spalanie wędrowało do 10 l/100 km albo lepiej, chociaż faktycznie nie urosło nigdy do owych 12 l/100 km. Epizod z darciem 140 km/h pod wiatr w grudniu, jako statystycznie nieistotny, pomijam. :>
Strasznie nie mam czasu na dopieszczanie wąteczku i forum, ale się wezmę. ;) Sporo się działo przez ten rok, znowu zmieniłem pracę ;) , zapadła także decyzja o sprzedaniu Matyldy (!) i zmianie na... Nowego Dustera w 2018. ;) Więc trochę się jeszcze razem pomęczymy. :]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum